-42-

429 63 107
                                    

Czas mijał im bardzo szybko. Jaebum z Youngjae nadal potajemnie spotykali się u Jinyounga. Ale nie myślcie sobie, że teraz Park spędzał dużo czasu z Chińczykiem. To był tylko jednorazowy wypad. 

Cała szkoła była przygotowana świątecznie. Zwłaszcza sala gimnastyczna, na której już jutro odbędzie się koncert. Z tej też okazji piątkowe lekcje zostały odwołane, a w czwartek zorganizowano klasowe wigilie. Jak dla Jinyounga było to całkowicie bezsensowne - było naprawdę niewiele katolików w ich szkole, a Korea jest państwem świeckim. Ale skoro tak miało być - trudno. Dlatego Park ubrał się w garnitur, jak każdy chłopiec w szkole, uczesał się lepiej niż na co dzień (czytaj: miał grzebień w ręku dłużej niż minutę) i wypsikał perfumami. Wylosował, że prezent daje jednej ze swoich koleżanek z klasy - Seulgi, która tak naprawdę go nie cierpiała. Uważała Parka za kujona i lizusa, dlatego przy każdej okazji próbowała mu pokazywać, jak bardzo za nim nie przepada. Dlatego brunet z ciężkim sercem wydał swoje dziewięć tysięcy wonów na... cukierki. Nie wiedział, co ma jej kupić, dlatego postawił na bezpieczny wybór. Poza tym miał w głowie tylko jedną myśl: niech się nimi suka udławi. Tak, to była nienawiść obustronna. 

Youngjae wylosował Youngjae. Yoo Youngjae. Choi miał do niego uprzedzenie, gdyż JB był z nim w dobrych stosunkach. Co miał poradzić, że był zazdrosny? To chyba normalne w związku. A co do ich bycia parą. Chłopak miał dosyć tego krycia się po kątach. Nie chciał żyć w konspiracji. Wolałby móc trzymać swojego chłopaka za rękę w miejscach publicznych, nie tylko w pokoju Jinyounga. Teraz jednak byli pod obserwacją nie tylko rodziców młodszego, ale i nauczycieli, co było bardzo przytłaczające i niewygodne. 

Ale co miał poradzić? Dobrze, że nie musiał zrywać z Imem. To znaczy - w teorii już nie byli razem, jednak kto powiedział, że praktyce też ma tak być?

★★★

Najlepiej mieli Jackson i Jaebum, którzy wylosowali samych siebie. A raczej pomogli losowi, wymieniając się karteczkami dotąd, aż magicznym sposobem trafili na siebie. Nie trudzili się co do prezentu i po prostu dali sobie pieniądze. Praktycznie i bez zbędnych ceregieli.

Po zjedzeniu "kolacji wigilijnej" (o dziesiątej przed południem), która składała się z ciast, owoców i soków, wszyscy poszli na aulę, by grupowo śpiewać kolędy. Był taki tłok, że jedna z dziewczyn zemdlała, a jej przyjaciółka poprosiła Jacksona, który był na drugim końcu sali, by wyniósł ją w ustronniejsze miejsce. Mark udał, że jemu również jest słabo i uwiesił się na ramieniu przyjaciela, ratując go tym samym od przepychania się przez tłum nastolatków. 

A po wszystkich uroczystościach przygotowanych na ten dzień, uczniowie rozeszli się do domów. Każdy nie mógł doczekać się tego dnia, gdyż teraz czekał ich upragniony odpoczynek. Co prawda mnóstwo osób planowało wrócić jutro do szkoły na koncert. Może Wang znowu pokaże się bez koszulki?

★★★

- Jak myślisz, Jackson pokaże się jutro bez koszulki? - dumał na głos Yugyeom, chodząc w tę i we w tę po pokoju kuzyna. Zastanawiał się, czy zaprosić Kunpimooka na koncert, czy może sobie odpuścić. - Wiesz, Bambam jest gejem i nie chciałbym zbyt mocno odwracać jego uwagi od muzyki.

- Ale ty wiesz, że geje nie rzucają się na każdego faceta bez koszulki jak stare baby na karpie w Lidlu? - zapytał retorycznie Jinyoung, leżąc na łóżku i przeglądając coś w telefonie. 

- Niby tak, ale-

- No widzisz, dlatego go zaproś i posłuchacie sobie zbiorowo tej kociej  muzyki - powiedział starszy, przewracając oczami. 

- A ty też idziesz? - Kim zaczął rysować kwiatki w zeszycie od biologii. Oczywiście tym należącym do Parka. 

- Obiecałem Youngjae - to było najlepsze wytłumaczenie bruneta. Obietnica to obietnica. Nawet przed samym sobą nie przyznawał się do tego, że szedł tam dla Jacksona. 

(ɴɪᴇ)ᴢɴᴀᴊᴏᴍʏ ─ jinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz