-22-

482 62 98
                                    

Wang podniósł smutne spojrzenie znad telefonu, a w jego oczach pojawił się niemal niewidoczny blask. Gdy tylko widział tego chłopaka o pięknych, czarnych włosach, tęczówkach w których była pewnego rodzaju głębia, oraz pełnych wargach - myślał o Yugyeomie. Którego, swoją drogą, bezpowrotnie utracił. Nie wiedział, czemu to właśnie Park był dla niego wyobrażeniem wyglądu swojego internetowego przyjaciela. Może dlatego, bo... Tak, Jacksonowi spodobał się ten szary człowiek, nie pałający do niego pozytywnymi uczuciami. Nie mógł jednak nazwać tego nieszczęśliwą miłością. Chodziło jedynie o efekt wizualny.

- Cześć wszystkim - powiedział niepewnie nowo przybyły, po czym spojrzał zdezorientowany na Jaebuma. Nie umknęło to uwadze blondyna, który szybko poklepał miejsce obok siebie. Dzięki rozłożonej sofie było na tyle dużo miejsca, że brunet na pewno będzie miał gdzie usiąść.

- Mark, to Jinyoung, obwiniaj go o moje spóźnienia i ucieczki - oznajmił beznamiętnym głosem Im, po czym zwrócił twarz w stronę sąsiada. - A ty idziesz do Jacksona, widzę, że cię woła - znowu popchnął Parka, którego traktował dzisiaj jak worek ziemniaków. Było to irytujące, jednak żadne uczucie nie mogło zdominować strachu, jaki w tej chwili czuł młodszy. Mimo to potulnie usiadł obok delikatnie uśmiechniętego nastolatka, starając powstrzymać drżenie rąk.

- Dawno się nie widzieliśmy - zaczął Wang, po czym klasycznie już pociągnął swojego towarzysza za rękę tak, by ten położył się obok niego. Coś mu jednak nie wyszło, bowiem zszokowany brunet opadł głową na jego umięśniony tors. Starszemu jednak to wcale nie przeszkadzało. Potrzebował bliskości osoby trzeciej, która nie należała do jego paczki. Dlatego nie pozwolił Parkowi wrócić do poprzedniej pozycji. - Nie wyrywaj się tak, przecież nic ci nie zrobię - powiedział i ponownie spojrzał na sufit. Cicho westchnął, próbując opanować smutek. - Można powiedzieć, że chłopak mnie rzucił. Nikomu o tym nie mówiłem, ale wydajesz się godny zaufania. Tylko obiecaj, że nikomu nie opowiesz o moim rozpaczaniu nad własnym losem.

- Obiecuję - szepnął Jinyoung, czując gulę w gardle. Nie dość, że został nazwany chłopakiem Jacksona, to do tego miał teraz wysłuchać słów nienawiści, jakie na niego nieświadomie wyleje.

- Poznałem przez internet chłopaka, który najprawdopodobniej chodzi z nami do szkoły - blondyn zaczął swoją opowieść, odruchowo robiąc na ramieniu swojego rozmówcy kółeczka kciukiem. - Ma na imię Yugyeom, może znasz kogoś, kto też ma tak na imię?

- Nie mam zbyt wielu znajomych - Park uraczył Jacksona zdawkową odpowiedzią, czując się głupio. Przecież nie mógł powiedzieć: Tak, znam. To ja, Jinyoung aka Yugyeom. Zdziwko, co nie?

- W każdym razie myślałem, że naprawdę się ze sobą zaprzyjaźniliśmy. Nie był sztucznie miły, mieliśmy ze sobą naprawdę dużo wspólnego... Ale on nagle zniknął. Przestał odpisywać na wiadomości, nawet ich nie wyświetlał - myślał, że zaraz się popłacze. Dopiero po wypowiedzeniu tego na głos, doszło to do niego ze zdwojoną siłą. - Co o tym myślisz?

- Jak widać nie był ciebie wart - stwierdził brunet, którego celem było obrzydzenie wizerunku "Yugyeoma" w oczach porzuconego chłopca. To było teraz najlepsze wyjście. - Nie powinieneś sobie nim zawracać głowy. Było, minęło. Wiele znajomości kiedyś się kończy. Poznasz kogoś o wiele lepszego.

- Jinyoung, ty płaczesz? - zapytał nagle Jackson, delikatnie się podnosząc i opierając łokcie o kanapę. Dopiero teraz do bruneta doszło, że po jego policzkach spłynęło kilka łez.

- Łatwo się rozklejam - stwierdził, po czym wstał i rzucił okiem na Jaebuma. - Będę się już zbierać, mama się pewnie o mnie boi.

- Zostań chociaż na kolacje - zawołał Im za sąsiadem, który był już poza zasięgiem jego wzroku.

(ɴɪᴇ)ᴢɴᴀᴊᴏᴍʏ ─ jinsonWhere stories live. Discover now