-43-

412 65 114
                                    

Następnego dnia wszyscy - czyli Youngjae, Bambam i Yugyeom - spotkali się u Jinyounga. Najstarszy pomagał przyjacielowi wybrać strój, natomiast Kunpimook zrobił mu delikatny makijaż. W efekcie końcowym Choi miał na sobie jasne rurki i błękitną koszulę. Wszyscy zgodnie uznali, że ten chłopięcy, delikatny wygląd spodoba się Jaebumowi. Zresztą - Youngjae podobał mu się w każdym wydaniu. 

Chłopak przyszedł po nich godzinę przed koncertem i, o dziwo, nie miał pretensji o to, że nie będzie mógł być w samochodzie sam na sam ze swoim partnerem. Zamiast tego zapytał się sąsiada, dlaczego z nimi nie jedzie. Park zbył go tym, że ma jeszcze coś do załatwienia. 

Kiedy cała ferajna opuściła podjazd domu osiemnastolatka, zadzwonił do Jacksona.

- Kiedy będziesz? - brunet starał się ignorować to, że rozmowie przysłuchiwała się jego matka. 

- Wyjrzyj przez okno - poprosił podekscytowany Chińczyk, dlatego też jego rozmówca podszedł do wcześniej wymienionego przedmiotu. 

- Nic nie widzę - oznajmił lekko zirytowany Park, jednym okiem spoglądając na zaintrygowaną rodzicielkę.

- Mieszkasz w takim parterowym, zielonym domu? 

- Nie - odparł krótko chłopak, nie wiedząc, czy się śmiać, czy płakać.

- O cholera, pomyliłem strony - w tej samej chwili Jinyoung usłyszał ryk silnika. - Dobra, już jestem pod twoim domem. 

- Zaraz będę - po tych słowach Koreańczyk przerwał połączenie. Schował telefon do tylnej kieszeni ciemnych jeansów i przeszedł do przedpokoju.

- Rozmawiałeś z Justinem? - zapytała pani Park, opierając się o ścianę. Osiemnastolatek niemal podskoczył, zaskoczony nagłym pojawieniem się kobiety.

- Z Jacksonem - poprawił ją brunet, prostując się. Sięgnął po kurtkę, założył ją i chwycił za klamkę. - To cześć.

- To twój chłopak? - zapytała czterdziestolatka, jednak w odpowiedzi otrzymała jedynie trzaśnięcie drzwiami. - A więc nie będę mieć wnuków - westchnęła, mimowolnie uśmiechając się do siebie.

★★★

Jinyoung wsiadł do samochodu, zapiął pasy i czekał, aż Wang odpali silnik. Ten jednak po prostu siedział i z uśmiechem przypatrywał się swojemu towarzyszowi.

- Jedziemy? - zapytał niepewnie brunet, kiedy nagle starszy przeczesał dłonią jego włosy. Park zaczął się martwić, czy aby na pewno Jackson nie wypił czegoś na odwagę. - Chuchnij.

- Wiesz, że jesteś piękny? - zapytał nagle blondyn, natomiast Koreańczyk zaczął się nerwowo śmiać.

- Tak, tak, wiem - cofnął się na siedzeniu by siedzieć jak najdalej Kayee. - To jak, jedziemy?

- Jasne - osiemnastolatek wreszcie uprzytomnił sobie, co właśnie zrobił i spłonął niemęskim rumieńcem. 

W aucie zapanowała niezręczna cisza, którą w końcu przerwał blondyn, chrząkając. 

- Pamiętam, jak kiedyś mi napisałeś - tu znacząco spojrzał na rozmówcę, by ten przypomniał sobie stare, dobre czasy. - Że jeśli chcę się odstresować, powinienem myśleć, że na sali jesteś tylko ty. Pamiętasz?

- Tak - odparł nieco zamyślony nastolatek i położył dłoń na tej Wanga, znajdującej się na gałce do przerzucania biegów. - Jeśli to ma ci pomóc, tym razem też możesz tak zrobić. Specjalnie postaram się dopchać do sceny - posłał mu pokrzepiający uśmiech. 

Gdy zaparkowali na parkingu przed szkołą, Jinyoung udał się na salę gimnastyczną, natomiast Jackson poszedł do kantorka, gdzie mieli się spotkać wszyscy występujący na koncercie. 

- Powodzenia - w tej chwili brunet zrobił to, czego nikt by się po nim nie spodziewał - przytulił Wanga. Krótko, może na ułamek sekundy. Ale fakt pozostał faktem. 

- Dz-dzięki - Koreańczyk poszedł w swoją stronę, podczas gdy Kayee stał w miejscu z wymalowanym bananem na twarzy. 

★★★

Jak się okazało - Jinyoung nie musiał dopychać się do sceny, gdyż, razem se swoją ekipą, był pierwszy na sali. O dziwo zmieniło się to w przeciągu pięciu minut, kiedy to pomieszczenie zostało wypełnione uczniami, a głównie rozentuzjazmowanymi nastolatkami, powtarzającymi w kółko jedno imię: Jackson.

- Nie przeszkadza ci to? - zapytał Yugyeom, trącając kuzyna łokciem.

- Co? - Park ciągle spoglądał na zegarek, czekając, aż wreszcie wybije dziewiętnasta i rozpocznie się koncert.

- No one - chłopak kiwnął głową, chcąc wskazać rozmawiające licealistki. - Ciągle o nim szepczą.

- O kim? 

- No o Jacksonie! - wydarł się Kim, zwracając na siebie uwagę otoczenia. - Myślałem, że jesteście razem - dodał, nieznacznie ściszając głos. 

- Ktoś taki jak Jackson miałby być z kimś takim jak on? - prychnęła ciemnowłosa Koreanka.

- Jak ci smakowały cukierki, Seulgi? - zapytał Park, uśmiechając się złośliwie. - Chyba już wszystkie zjadłaś, bo widać efekty - dodał, znacząco spoglądając na brzuch osiemnastolatki. W myślach chłopak przeklinał jej niezwykle szczupłą budowę. 

Kang już miała coś odpowiedzieć, gdy zgasły światła a na scenę wyszła przewodnicząca szkoły - Hyerin. Poprawiła grzywkę, uśmiechnęła się do publiki i chwyciła mikrofon w dłoń, odsłaniając rząd białych zębów.

- Witajcie na koncercie zimowym zorganizowanym przez naszą szkołę! - wykrzyknęła, a ludzie automatycznie zaczęli klaskać. Dziewiętnastolatka miała w sobie to coś, przez co ludzie ją uwielbiali. - Nie będę dużo gadać, więc już teraz możecie się napawać moją piękną buźką, bo potem nie będzie okazji - po sali rozniósł się śmiech. - Ja nie żartowałam. Pierwszymi wykonawcami będą nasi piękni i młodzi chłopcy, którzy wreszcie powinni wymyślić nazwę dla swojego zespołu. A oto Jaebum, Mark i Jackson! - zawołała szatynka, po czym podała mikrofon liderowi i weszła za prowizoryczną kurtynę. 

- No hej - na słowa Ima wszystkie nastolatki zaczęły niemal piszczeć. Brunet uniósł dłoń, tym samym uciszając rozkrzyczaną gawiedź. - Byłoby nam bardzo miło, gdybyście byli troszkę ciszej. W końcu przyszliśmy tutaj posłuchać muzyki.

Wtedy do mikrofonu podszedł Wang.

- Dlatego, żeby was nie dekoncentrować, będę dzisiaj w pełni ubrany - licealistki wydały parę niezadowolonych westchnień. Blondyn zaczął przyglądać się publiczności, a kiedy wyłapał w tłumie Jinyounga, mrugnął do niego i wrócił na swoje miejsce. 

- Ha - powiedział sam do siebie Yugyeom, wracając tym samym uwagę Parka. - A więc jednak nic dzisiaj nie odciągnie Bambama od muzyki.

- Spokojnie, nie lecę na Wanga - szepnął Kunpimook. - Wolę Koreańczyków. Najlepiej brunetów. Takich ślepych, głupich i podobnych do ciebie, wiesz?

- Co mówiłeś? - zapytał Kim, nie odrywając wzroku od sceny.

- I do tego głuchych - dodał pod nosem Taj, przewracając oczami.

_________________________________________

Dobry wieczór moi drodzy! Mówiłam, że będę i oto jestem.

Taki dość kijowy ten rozdział, ale nie miałam za bardzo weny.

Dzisiaj był pierwszy dzień naszego kolędowania. Bolą mnie plecy i nogi i wszystko. Ale nie było źle. Jestem diabłem i aż śmiać mi się chce na mój widok.

Chciałby może ktoś ze mną robić dni na snapie? Lub cokolwiek? Jeśli tak, to łapcie: mehvibe.

No i to w sumie tyle.

Do sylwestra! ♡♡♡

(ɴɪᴇ)ᴢɴᴀᴊᴏᴍʏ ─ jinsonNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ