-07-

612 64 133
                                    

Jackson padał z nóg, gdy o osiemnastej wracał ze swoim zespołem do domu. Próby generalne odbywała się na scenie niedaleko szkoły, dlatego nie mieli wyboru - musieli w kółko stać i występować przed trawą. Było to o wiele bardziej męczące, zarówno fizycznie jak i psychicznie, niż treningi w garażu Wanga, podczas których mogli się wygłupiać, robić zdecydowanie zbyt długie przerwy, czy chociażby pójść do salonu by układać puzzle przy akompaniamencie jakiegoś serialu.

Na dworze było już szaro. W końcu był już październik, nie można było spodziewać się jasnego, słonecznego wieczoru. Nastolatkowie nie byli jednak dziećmi - nie bali się ciemności. Dlatego bez strachu przemierzali chodnik, zmierzając ku swoim domom, których nie dzieliły specjalnie wielkie odległości. Do tego wszystkie były po drodze - prawie, ponieważ tylko Mark mieszkał na innym osiedlu. Mimo to chłopcy zwykle się odprowadzali, zaczynając od Jaebuma. Gdy już stali pod jego bramą, Jackson spojrzał w bok, na sąsiednią posesję. Zawsze zastanawiał się, kim jest osoba, która mieszkała za murami tego beżowego domu. Osoba, którą Im często nazywał przyjacielem. Chciał poznać sąsiada JB-iego, jednak nigdy nie miał na tyle odwagi, by go o to poprosić. Poza tym pewnie zostałby zbyty jakąś krótką wymówką. Dlatego szybko pożegnali razem z Markiem swojego "współpracownika" i wrócili na chodnik.

Dalszą drogę do domu Wanga, który był następnym przystankiem, pokonywali we dwoje. Nawet nie zauważyli, kiedy całkowicie się ściemniło. Gdy byli już niedaleko odpowiedniej bramy, Mark nagle stanął. Na twarzy Kayee pojawiło się zdezorientowanie, które pogłębiło się jeszcze bardziej, gdy czerwonowłosy położył swoją zimną dłoń na jego ramieniu, po czym wziął głęboki oddech.

- Jackson, ja... - zaczął, po czym skierował swoje spojrzenie na twarz Chińczyka. Starał się uśmiechnąć, jednak nie mógł tego zrobić. Był zbyt zdenerwowany. Dlatego ponownie odetchnął. - Chciałbym ci powiedzieć, że- - w tym momencie Wang dostał powiadomienie, dlatego szybko wziął do ręki telefon. Uśmiechnął się na widok nowej wiadomości od Yugyeoma. Jego reakcja nie uszła uwadze Tuana, którego twarz nagle stężała. Gdy Kayee zaczął stukać w klawiaturę smartphona, zirytowany chłopak zabrał z jego ramienia swoją dłonią, którą następnie mocno zacisnął w pięść. Czekał chwilę, patrząc na Jacksona zaszklonymi oczami, po czym bez słowa ruszył przed siebie.

- Ej, Mark, czekaj na mnie! - usłyszał za swoimi plecami. Nastolatek zatrzymał się, po czym odwrócił głowę.

- Wydaje mi się, że nie jestem ci potrzebny - burknął pod nosem, po czym z dłońmi schowanymi w kieszeniach bluzy szybkim krokiem przemierzał chodnik. Zostawił po sobie jedynie zdezorientowane spojrzenie Jacksona.

★★★

3 paź, 18:57

pepi_jy_: wspominałeś coś o tym, że twój kolega będzie występował podczas koncertu

fendiman852: jaki kolega

fendiman852: aa

fendiman852: tak tak, pamiętam

pepi_jy_: czy ten koncert będzie otwierał turniej koszykówki?

fendiman852: no

pepi_jy_: oh

pepi_jy_: będziesz na tym koncercie?

fendiman852: można tak powiedzieć

pepi_jy_: więc jest możliwość, że się na nim spotkamy

3 paź, 19:16

(ɴɪᴇ)ᴢɴᴀᴊᴏᴍʏ ─ jinsonDonde viven las historias. Descúbrelo ahora