Rozdział 2

880 41 20
                                    

Udaliśmy się do stolików pod ścianą. Usiadłam centralnie w rogu i dopiero teraz przyjżałam się lepiej Helenowi. Miał kruczoczarne włosy i niebieskie oczy.

-Jesteś piękna.-powiedział po chwili ciszy.
-Uh... dzięki bardzo.-odparłam zmieszana.
-Co ciebie tutaj sprowadza? Skąd jesteś? Jaki masz ulubiony kolor?
-Nie za dużo pytań?-westchnęłam.
-Wybacz. Bardzo mnie zainteresowałaś. Taka ślicznotka, a ledwo odnajduje się w mieście.

-Ekhem kim ty jesteś frajerze?-odezwała się znikąd moja towarzyszka.
-Oh no kogo ja tu widze. Emma jak miło ciebie widzieć.-zaśmiał się nerwowo Helen.
-Łaskawie byś odpierdolił się od Rose!-warkła wyrzucając go od stolika.-Nie szwendaj się koło mojej dziewczyny pacanie!

Wpatrywałam się zdziwiona i zmieszana tym wszystkim. Pierwszy dzień i tyle wrażeń. Nie wiedziała. Jak szybko tu dzień mijał. Po chwili namysłu spojrzałam na Em, która była zdenerwowana.

-Co tam tak trzymasz w rękach. I chociaż byś mogła mnie posłuchać.
-Wybacz. Zamyśliłam się.
-Ciekawe nad czym i skąd masz ten nabój na szyi?
-Ah to? Brat mi podarował kilka lat temu nim odszedł by zacząć nowe życie. Co jakiś czas wysyła mi pieniądze. Wiem, że dziwnie to zabrzmi ale bardzo za nim tęsknię.-westchnęłam.
-Urocze bardzo.
-Heh. Słuchaj po co tu w ogóle przyszłyśmy?
-Chciałam cię zabrać na coś dla rozluźnienia. Strasznie sztywna jesteś i zbyt łatwowierna. Ciesz się, że Helen nie należy do takiego typu kolesi co by od razu oferował by ci sporo złych rzeczy.
-Rozumiem. Ale wątpie bym zgodziła się na jakąkolwiek ofertę.
-Każda tak mówi. Tak serio to zawsze tacy mogą znaleźć jakiś argument czyli rodzinę i ogólnie bliskie ci osoby.
-Rodzice nie żyją, brat sobie poradzi  skoro przesyła mi co jakiś czas pieniądze. Nawet na ten wyjazd i ta szkoła.
-Ciekawie. A przystojny chociaż?-zaśmiałam się.
-Sama nie wiem jak wygląda obecnie. Ale przypuszczam, że tak.
-Mrr to co maleńka wypijesz?-podsunęła mi kartę z drinkami.
-Em... ja nie pijam alkoholu hehe.-zaśmiałam się nerwowo drapiąc po głowie.
-Wooo czej to ci wybiore coś słabszego i spróbujesz.
-No okey.
-Poczekaj tu.

Em oddaliła się w stronę baru by zamówic drinki. Rozglądałam się wpatrywując jak wielu ludzi było na sali. Jedni tańczyli, a inni po prostu siedzieli i pili. Westchnęłam wyciągając telefon. Przyszła jakaś wiadomość z nieznanego mi numeru. Otworzyłam i spojrzałam na treść.

???-Na zewnątrz czeka na ciebie zaufana osoba. Pokaż nabój. Ona będzie wiedziała kim jesteś.

Byłam trochę w szoku. Wyjęłam długopis i zostawiłam jej na serwetce wiadomość. Po czym opuściłam lokal.  Niedaleko wejścia na ławce siedziała osoba w ciemnych ubraniach. Podeszłam bliżej.

-Rose Thomson?-powiedziała zakapturzona postać.
-Tak. A ty ta zaufana osoba?-sięgłam po wisiorek z nabojem wyjmujac na wierzch.
-Schowaj to. I teraz chodź ze mną mam coś ci przekazać.-wstała i ruszyla w stronę parku.

-Kim ty jesteś tak w ogóle?-zapytałam w czasie drogi.
-Jane, siadaj pogadamy.-wskazała na ławkę.
-O co chodzi?
-Twój brat kazał ci to przekazać.-podała mi pudełko w którym był pistolet.
-Huh? Ale skąd wie, że tutaj jestem. Nie pamiętam bym się z nim kontaktowała.
-Nie musisz. Schowaj to i używaj w razie zagrożenia.
-Mam pytanie Jane.
-Dajesz mamy jeszcze chwilę.
-Widziałaś mojego brata? Wiesz gdzie może być teraz?
-Na pewno nie tam gdzie podawał ci rok temu. Numer z którego dostałaś sms był jednorazowy. Więc nie próbuj dzwonić.
-Okey.

Siedziałyśmy w ciszy na ławce. Rozglądałam się jakbym kogoś szukała. Po chwili Jane wstała.

-Rose muszę już iść, to nie jest nasze ostatnie spotkanie i radzę ci nie szwędać się ciemnymi uliczkami i w takich parkach. Wracaj do klubu i baw się dobrze.-oddaliła się znikając gdzieś za drzewami.

Siedziałam chwilę jak wryta w beton. Wstałam i pospiesznie ruszyłam do klubu gdzie na zewnątrz stała Emma. Podbiegła do mnie chwiejac się na nogach. Złapałam dziewczynę i ruszyłam do akademika.

-Ile ty wypiłaś?-zapytałam kładąc dziewczynę na łóżku w jej pokoju. W międzyczasie przebrałam ją i zakryłam kołdrą.
-Tloseckeeee. Fiesz jak ja cie kosiam?
-Tak tak śpij już.-pogładziłam jej włosy i usnęla.

Wyszłam po cichu z jej pokoju i udałam się do swojego. Przebrałam się i przy okazji wzięłam kąpiel. Przysiadłam na parapecie i obserwowałam przez otwarte okno widok miasta i nielicznych ludzi, krążących się po ulicy.

You Belong To Me My DarlingWhere stories live. Discover now