Rozdział 3

808 45 46
                                    

Siedziałam tak jeszcze chwilę do momentu gdy usłyszałam krzyki z korytarza. Wybiegłam z pokoju i dostrzegłam postać w białej zakrwawionej bluzie, która uciekła wyskakując przez okno na końcu korytarza. Pobiegłam do pokoju i zajrzałam do środka. Byłam w szoku widzac zakrwawione ciało jakiejś dziewczyny. Na biurku była kartka zmoczona krwią. Ledwo dało się cokolwiek odczytać. Podeszłam sprawdzić czy dziewczyna jeszcze żyła.

-Cholera trup.

Wstałam i wybiegłam z drąc się by ktoś zadzwonił na policje. Akurat stało kilku gapiów. Wróciłam do pokoju i zamknęłam oczy dziewczyny. Była bardzo młoda. Musiała pewnie wrócić z imprezy bo była skąpo ubrana.

-MORDERCZYNI!-krzyknęła jakaś dziewczyna i po chwili był tłum gapiów przy drzwiach

-Co tu sie odpierdala?-poznałam ten głos. Do ookoju wszedł Helen i spojrzał to na mnie to na ciało.-Jak ty zabiłaś tą jędzę jestem ci wdzięczny.
-To nie ja. Był tu jakiś koleś w białej bluzie i wyskoczył przez okno.-odsunęłam się mając nagły powrót wspomnień.-Nie nie... tylko nie to...-wybiegłam z pokoju udając do siebie i zatrzasnęłam drzwi.

Nie potrafiłam zrozumieć co się ze mną działo. Trzęsłam się z zimna, aż zęby scierały się o siebie robiąc zgrzyt. Spojrzałam na okno gdzie na parapecie siedział ten sam koleś z ogromnym uśmiechem. Wyglądało to dziwnie i strasznie. Poderwałam się i próbowałam otworzyć drzwi, które jak na złość nie dawałay się otworzyć.

-Nie masz co uciekać widziałaś mnie. A teraz zginiesz za to.-zeskoczył z parapetu.

Rozejrzałam się i chwyciłam szybko pudełko z pistoletem. Szybko przeładowałam magazynek i wymierzyłam w mordercę.

-Ostra jednak jesteś jak na taką ciape. Lubię ostre laski haha!-zaśmiał się szaleńczo.
-A ja sie cholernie boje taki morderców jak ty !-oddałam pierwszy strzał i kolejne dwa dla pewności. Koleś wyskoczył za okno przeklinając i warcząc z bólu. Zrobiłam parę kroków wyglądając za okno gdy do pokoju nagle wparował Helen.

-Odłóż to bo jeszcze kogoś zabijesz!-krzyknął Helen.

Spojrzłam na swoje dłonie ubrudzone krwią. Wspomnienia powróciły. Puściłam pistolet i upadłam na kolana zalewając się łzami.

-Braciszku gdzie ty jesteś!-pisłam skulona, szarpiąc swoje włosy.
-Ej mała spokojnie. Na pewno jeszcze kiedyś go spotkasz...-dodał po chwili
-Skąd niby możesz to wiedzieć! Nie znasz mnie nawet! Nie wiesz kim jest mój brat!
-Yeah... możliwe, ale nie ma co tak panikować. Będzie dobrze. Chcesz możemy przesiedzieć u mnie do rana normalnie?
-No dobra...-westchnęłam zrezygnowana.

Kilka godzin później

Ocknęłam się w łóżku przykryta kocem. Rozjerzałam się po czym przysiadłam na skraju materaca. Przy parapecie siedział Helen. Spojrzał się w moją stronę gasząc papierosa.

-Ty palisz?
-Nie. Tylko jak wkurwiony jestem to odreagowuję.
-Rozumiem. Która tak w ogóle godzina?
-Coś koło 8 rano. Minęło trochę czasu. Na biurku jest twoja broń maleńka.
-Nie mów tak na mnie. Nie znosze tego określenia.
-W porządku. Lepiej będzie jak stąd się ulotnimy. Po tym co zaszło wczoraj znowu zawieszą szkołę na miesiąc albo dwa. Przekonałem wszystkich by milczeli w twojej sprawie.
-A co się wydarzyło tej nocy?
-W skrócie to nie było tak, że wparowałaś do pokoju gdzie był morderca i zabijał kolejną osobę. I wcale to nie było tak, że strzelałaś do niego przez co spierdolił przez okno.
-Bardzo przekonujące.

******

You Belong To Me My DarlingWhere stories live. Discover now