Rozdział 19

438 28 1
                                    

Minął tak kolejny rok. Spędziłam tutaj tyle czasu, aż zapomniałam o swoim celu. Przebrałam się i poszłam z dziewczynami na miasto załatwić kilka spraw i zrobić jakieś zakupy. W pewnym momencie zaciągnęły mnie do galeri i kazały bym wybrała sobie sukienkę.

-Ale wiecie, że ja nie lubie ich nosić.
-Wiemy.-odparła Jane-Ale wiesz przydałoby się mieć chociaż jakąś.
-No dobrze no... -westchnęłam

Weszłyśmy do jednego sklepu z ciuchami i przeglądałyśmy coś. W pewnej chwili siadłam na pufie zrezygnowana. Nic mi się nie podobało. Może też, że nie chciałam by cokolwiek odsłaniało moje blizny.

-Pomóc może panience?-podszedł do mnie jakiś wysoki mężczyzna w okularach-Mógłbym kupić materiał i coś uszyć dla ciebie.
-Em.. podziękuje, nie powinnam rozmawiać z obcymi.

W tle usłyszałam pisk Jane i Clock. Podbiegły do mnie i przytuliły nieznajomego.

-Trender jak miło ciebie widzieć!
-Już uspokójcie się. Powinnyście wracać do rezydencji a nie wzbudzać mój gniew gdy szlajacie się po takich sklepach.
-Wybacz nam.
-Chwila... kim ty jesteś?-odsunęłam się przestraszona nieco
-Jestem Trenderman. Brat Slendera, nie masz się czego bać. Z resztą chodźcie późno już a tobie Rose... chciałbym coś pokazać.

Kilka chwil potem byliśmy już w rezydencji. Nie wiem jakie to czary były ale szybko to się stało. Dziewczyny poszły gdzieś a mnie zabrano do jakiegoś pokoju pełnego świec i różnych materiałów.

-Stań tutaj i rozbierz się.
-Co?! Nie ma takiej opcji!-piskłam owijając się rękami
-Nie ukrywaj swojego uroku.
-Nie mam go nawet... jestem szpetna... to ciało jest obrzydliwe i wzbudza odrazę i strach.-zrzuciłam z siebie kilka rzeczy stając w bieliźnie
-Hmmm szczupła jesteś, dobre propocje widzę nawet, postaram się nie dotykać ciebie za bardzo, zdejmę kilka miar i zabiorę się do pracy.
-Nie obrzydza cie mój wygląd?
-Masz na myśli te blizny? Fakt trochę problematyczne są, ale po zastrzykach, które dostawałaś od Jacka zaczęły znikać i dobrze się goją. Tego wieczora nie musisz nic ukrywać, pokaż tylko swój urok moja droga.

Zarzuciłam na siebie jakiś koc i siedziałam tak przyglądając się pracy Trendera. W między czasie przyszła Jane z obiadem dla nas.
Czas mijał powoli i spokojnie. W pewnej chwili przysnęłam na fotelu słysząc tylko jakieś szmery ciche. Po jakimś czasie ocknęłam się i ujżałam sukienkę bez ramion, która rrzymała się na piersiach i była wiązana jak gorset na plecach. Trendera nie było wtedy już, ubrałam swoje stare rzeczy i cicho wymsknęłam się z pomieszczenia kierując się do pokoju. Po drodze słyszałam jakieś odgłosy w jednym z pokoi.

-Panowie tak być już nie może, ciągle ona trzyma się z proxies lub z Helenem i Jackiem. Mam tego dość nie wiem jak wy.
-Powinniśmy upozorować jej porwanie a potem zabić lub wykorzystać.
-Nie jesteśmy sami...-usłyszałam kroki w moją stronę i drzwi się nagle otworzyły-Proszę, proszę a któż to nas zaszczycił swoim przybyciem tutaj. Rose, w końcu wlazłaś w paszczę bestii.

Nagle ktoś popchnął mnie do środka, byłam bezradna w tej sytuacji. Przytrzymano mnie i związano, po czym wsadzono do wora. Ktoś potem mnie wyniósł z rezydencji w nieznanym mi kierunku. Minęło trochę sporo czasu nim ten ktoś się zatrzymał. Usłyszałam tylko ciche warczenie. Rzucono mnie na ziemię, a w tle słyszałam tylko przerażający śmiech.

-Nie chcę tutaj umierać....-wychyliłam się z worka i patrzyłam jak wielki potwór wyglądający jak pies warczał na mnie śliniąc się przerażajaco.-Nie zabijaj mnie błagam...-skuliłam się gotowa na śmierć.

Nagle rozległ się strzał a pies zaczął skowytać. I uciekł. Słyszałam czyjeś kroki i jakiś głos.

-Nic ci nie jest?-pochyliła się nade mną ciemna postać
-Kim ty jesteś?-wpatrywałam się przerażona
-Jestem Jill, co ty tutaj robisz o tej porze?
-Podsłuchałam jak chłopaki w rezydencji uknuli spisek na mnie. Odkąd tu mieszkam ciągle mają złe nastawienie na mnie.
-Nie miej im tego za złe. To Offender jakoś im w głowach poprzewracał tylko po to by zostawili ciebie gdzieś poza zasięgiem pozostałych.

You Belong To Me My DarlingWhere stories live. Discover now