Rozdział 11

571 35 6
                                    

Przeszłam do salonu i spojrzałam na wolne miejsce pomiędzy Helenem i Jackiem. Siadłam tam bo wiedziałam, że nic mi nie zrobią. Westchnęłam cicho.

-Więc czego ode mnie oczekujecie?
-Niektórzy chcieliby mieć ciebie na własność, więc ten który wygra będziesz jego.-skwitował Jeff
-Nie mam zamiaru być nagrodą kogokolwiek. Wychodzę.-wstałam i wyszłam stamtąd na zewnątrz.

Mieli niewielki taras więc siadłam na werandzie i sięgłam do kieszeni bluzy gdzie znalazłam papierosa i zapalniczkę. Po chwili już tylko puszczałam powolne dymki z ust. Westchnęłam spokojnie czując ulgę.

-Nie niszcz sobie zdrowia młoda.-usłyszałam głos obok
-Ktoś ty?-zapytałam
-Hoodie. Dasz ognia?-wyciąga rękę po czym dałam mu zapalniczkę-Dzięki. Tak w ogóle, czemu wyszłaś?
-Bo robili jakiś durny konkurs o mnie. Gh.. nie znosze takich zachowań.
-Sądziłem, że taka urocza dziewczynka skusi się na taką propozycję by znaleźć sobie chłopaka.
-Nie w ten sposób. Jestem wierna tylko mojemu bratu. Może i to dziwnie zabrzmi ale kocham go bardzo i bez niego nie wiem po co żyć. Może to dlatego, że wychował mnie od małej. Chciałabym go spotkać i podziękować mu za wszystko. A tak to nie wiem co zrobić.
-Po prostu czekaj. Zgaduje, że ta data ma kluczowe znaczenie dla niego pewnie co?
-Nie wiem.-puściłam większą chmurę dymu wpatrywując się w pełnię księżyca.
-Rozumiem. Słyszałem od Jacka, że masz blizny po nożu sprzed kilku lat. Co ci się stało takiego?
-Długa historia. Zwykła ciężka jedynie przeszłość, która zostawia ślady na resztę życia oszpecając mnie.
-Blizny czy bez... moim zdaniem urocza nawet jesteś. Chociaż nadal ciężko ciebie rozgryźć czy jesteś nieśmiała czy bardziej taka z charakterem złej i niegrzecznej dziewczynki.
-Może jestem i taka i taka.
-Nie wydaje mi się.

Podszedł do mnie łapiąc za podbródek i wpatrywał się w moją twarz mimo kominiarki na głowie. Przeszedł mnie dziwny dreszcz a ciało oplatało ponownie chłód i inne dziwne uczucia.

-To ty... to ty byłeś wtedy w tym młynie...
-A no możliwe.
-Dlaczego wtedy mnie nie zabiłeś?
-Miałem zakaz zabijania ludzi niewinnych, szczególnie po tym jak Jeff zrobił masakrę z Helenem to już trzeba było sprzątać. Mimo, że planował potem ciebie zabić wiele razy za to zgłoszenie na policję to dostał zakaz zbliżania się do ciebie.
-Rozumiem...-wyrwałam się-Pójdę już spać. Nie wiem co przyniesie jutro więc lepiej mieć siłę do walki z życiem.
-Racja. Odpocznij jutro będziemy mieli na ogół trening. Lepiej byś przyszła.

Po wypaleniu papierosa udałam się do pokoju. Rozebrałam się i położyłam spać.

Kolejnego dnia rano

Obudziły mnie hałasy dobiegające z dołu. Szybko ubrałam się i zeszłam pospiesznie na dół. Zajrzałam do kuchni gdzie było źródło problemów.

-Co tu się dzieje?!-warknęłam
-Spalił jajecznicę!
-A on spalił mi tosty!

Westchnęłam i podeszłam do nich próbując rozdzielić. Gdy oboje wyjęli broń stanęłam między nimi. Poczułam uderzenie jednej z pięści w brzuch. Padłam na kolana plując krwią oraz doszła do tego rana na ramieniu od ostrza drugiego.

-Coście jej zrobili debile!-wrzasnęła Jane-Wynocha szybko po pomoc do kogoś! Młoda trzymaj się.

Po chwili czułam jak tracę przytomność. Nagle lekkie ukłucie i poczułam się lepiej. Jednak nie mogłam się poruszać za specjalnie jakoś.

-Niweluje ból ale ta rana źle wygląda tak jak brzuch... chodź-wziął mnie Jack na ręce, który dopiero co przybył i zaniósł do salonu na kanapę. Tam nałożył maści i zawinął w bandaże rany.
-Dzięki.-leżałam jeszcze jakiś czas, aż przysnęłam słysząc po czasie cichy chichot dziewczynek.

-Słodko wygląda kiedy śpi.
-Nuuuu nasza mamcia jest urocza jak my.

-Coś w tym jest. Masky twoja opinia?
-Nie mam zdania. To tylko zwykła dziewczyna a musicie chłopaki robić taki szum o byle kogo.

-Masz rację.-dodałam podnosząc się-Nie ma co tak fascynować się mną. Jestem zwykłym i słabym człowiekiem.

You Belong To Me My DarlingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz