25

7K 323 22
                                    

I kolejny rozdział z maratonu jeśli chcecie tvo samego dnia to wystarczy 15 gwiazdek i dziś wrzucam następny.

Chwilę po naszej rozmowie, kobieta powiedziała, żebym się niczym nie przejmowała. Ponieważ jak to ona uznała wszystko się ułoży. Taa, ciężko to widzę. Maria pomogła mi się ubrać i przy okazji powiedziała, że jak tylko wydrowieje pojedzie że mną do sklepu, bo ja mam fatalny gust. Nie wiem o co jej chodziło?

Kiedy już byłam ubrana w biała puszysta koszule z myszką miky i w długich ciepłych spodniach, szatynka powiedziała iż pomoże mi się rozpakować. Ale ja nie chciała, dlatego mówiłam jej żeby to zostawiła jednak ona się uparła. Wiem po kim to on ma.

— Nie musisz się o martwić, ja cię bez problemu rozpakuje.- uśmiechnęła się do mnie kładąc mój bagaż na łóżku. A następnie zaczęła z niego wyciągać i oglądać koszulki. Kiedy zaczęła wywala je na ziemię zdziwiłam się.

— Co pani robi? - spytałam, na co kobieta pochmurniała i na chwilę przestała robić to co robiła.

— Po pierwsze nie mów do mnie pani tylko Maria, albo mama, bo w końcu za niedługo będziemy rodziną. - uśmiechnęła się do mnie, a po moim ciele przeszły ciarki. - Po drugie robię Ci przysługę i pozbywa się tych szmat. - pokazała na kopiec ubrań znajdujący się na ziemi.

— Ale ja je lubię, a poza tym niektóre są mi potrzebne.

— Niby do czego? - skrzyzowała ręce na klatce piersiowej i czekała na moją odpowiedź.

— Do cospleye, a poza tym to ja lubię swój styl i co w tym złego.

— Kochana, powiem tak twój gust jest fatalny. - a jej to niby lepszy, skąd ona się może na tym znać. Maria wróciła spowrotem jak to ujęła do porządkowania moich ubrać, choć ubłagałam ja by naradzie nic nie wyrzucała bo bym musiała nago chodzić.

Troche to trwał, cholera jest już czwarta nad ranem. No pięknie.

— Psze... Maria czy nie czujesz z się śpiąca?

— Nie, wampiry śpią tylko raz co tysiąc lat. Ale i tak lubimy udawać że śpimy. - puściła w moją stronę oczko. Może jeśli wcześniej się poło, e to nie będę musiała go widzieć, a znając życie wróci i zacznie awanturę, która to już z kolei.
Dlatego zaczęłam się przeciąga, no na tyle ile mi rany pozwalały.

— Ja zaś jestem strasznie zmęczona. Możemy pogadać później. - kobieta tylko się uśmiechnęła po czym odkryła mnie kołdrą.

— Dobranoc. - powiedziała po czym wyszła, gaszac za sobą światło. Ah teraz mogę sobie pospać. Z trudem obruciła się na prawo, tak by nie leżeć na złamane lewej, a następnie zmknełam oczy.

Nagle poczułam okropny mróz, cała aż zadygotałam. Ktoś otworzył okno? Cała zaczęłam się trzasc, było tak zimno, chyba naprawdę ktoś otworzył okno. Nie mogłam już wytrzymać i otworzyłam oczy, było już widno. Hmm czyli tak jak zawsze, zasypiasz tylko na chwilę a budzisz się kilka godzin później. Podparłam się zdrowa ręką by wstać, a następnie zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Faktycznie okno było otwarte, ale chyba to nie było okno, a taras, czy balko. Jak ja wcześniej tego nie zauważyłam. Na dworze świeciło jasne słońce, czyli wreszcie skończyła się ta burza. Trochę ten blas mnie oslepiał.

— Obudziłem cię? - usłyszałam dobrze znany mi głos. Zobaczyłam mężczyznę wchodzącego do pokoju z balkonu, czuć było od niego papierosy. Zadygotałam ponownie, patrząc na niego, był ubrany tylko w bokerki, boże święty. Niby fajny widok, ale dlaczego on ma taki charakter. Ares cały czas mnie obserwował, a gdy zobaczył że zaczęłam przykrywa się kołdrą, chyba zajarzył aluzje. Szybko zamknoł drzwi balkonowe, ale nadal było cholernie zimno. - wybacz zapomniałem że ludzie mają inna temperaturę ciała. - boże weź się ubierz a nie paraduj nagi. Spowrotem spojrzałam na jego idealnie wyrzezbione ciało, boże święty. Nagle poczułam jak coś leci mi z nosa, no nie katar. Białowłosy, szybko pobiegł do mnie, widziałam w jego spojrzeniu troskę, choc chyba nie. - masz krwotok z nosa. - powiedział, a ja przetarłam ręką pod nosem, faktycznie krew. - Zaraz zawołam doktora. - powiedział, jednak ja go szybko chwyciła za głowę. To trochę wstydliwe mówić o tym.

— Nie musisz. - odwróciła wzrok w drugą stronę.

— Jak to. - złapał moja twarz w swoje ręce sprawiając iż z przymusu muszę na niego patrzeć.

— Po prostu, ma taką dziwna przypadłość. - boże spłacie mnie żywcem. - zwykle działa to na postacie 2d. - bardziej wyszeptałam niż powiedziałam.

— O czym ty mówisz?

— No, że jak wiedzę nagiego, przystojnego faceta to z mojego nosa zaczyna płynąć krew, wcześniej się to o dziwo nie zdarzało na innych. - widziałam jak się zaczoł cieszyć, jak głupi do sera.

— Czyli ci się podobam. - zbliżył się do mnie bardziej.

— No nie ty twoje ciało, - boże niech mnie ktoś ratuje. - to znaczy gdyby nie twuj charakter. Ja no ten,. - palę się. Mężczyzna był chyba zmieszany, ale i zadowolony. Po woli zaczoł się zbliżać do mojej twarzy. Kiedy chciał mnie pocałować do pokoju wparowała Maria. Szybko popchnełam zdezoeierowaniego chłopaka na ziemię.

— Witajcie dzieci. - posłał nam ciępły uśmiech. - czyżby wam w czym przeszkodziła.- zaczęła poruszać dwuznacznie brwiami.

— Ten zboczenie chciał mi coś zrobić. - wskazała na mężczyzne leżącego na ziemi. - wbrew mojej woli. - kiedy to powiedziałam od razu wzrok kobiety spoczoł na jej syny. Szybko odłożył tace z jedzeniem.

— Czy ja dobrze słyszę. Nie tak cię wychowałam.- krzyknęła na niego, mężczyzna szybko wstał, a kiedy kobieta chciała podnieść na niego rękę ten ja złapał z nadgarstek. Może to był zły pomysł, nie zabardzo widziałam czy jest zły czy nie, ale widziałam jak zaczyna szybciej oddychać to źle wróży.

— To nie ty mnie wychowałaś! - powiedział to strasznie, az mnie ciarki przeszły. Trochę się wygiełam w bok i zobaczyłam minę kobiety. Była blada bletsza niż wcześniej, a w jej oczach czaił się strach. - nie pozwalaj So ie za wiele, inaczej to że mnie urodziła nie będzie miało znaczenia!- znowu ten głos. Ja chcę do domu, niech mnie ktoś tam zabierze tylko nie zostawiajcie mnie w tym domu wariatów.

Coold { w trakcie poprawek}Where stories live. Discover now