Po jakiś trzech godzinach byłam jak to Jul ujęła gotowa. Nawet nie wiem o co te całe zamieszanie. To tylko moi rodzice.
— Jedno pytanie, które mnie męczy od początku. Po jaką cholerne to wszystko. - pokazałam na mój makijaż i sukienkę. - na bal żaden nie idę.
— Zawsze chciałam cię pomalować, a teraz nadarzyła się okazja. - uśmiechnęła się po czym podała mi lusterko. Kiedy wzięłam od niej przedmiot własnym oczom nie mogłam uwierzyć. Czy ta w odbiciu to ja? Lekki makijaż jednak robi swoje. Moje usta były pomalowane szminką o kolorze maliny, policzki lekko przypudrowane do tego moje rzęsy. Jul postawiła i lekko podkręciła moje włosy, teraz miałam trochę podobną fryzurę do tej Merlin Mon Ro. Łoo po prostu. Do tego dziewczyna dała mi błękitną kieckę, która idealnie podkreślała moją talie i biust, a do tego była bardzo przewiewna.
— Oj ja pierdole, wyglądam jak nie ja. – powiedziałam. – teraz wyglądam jeszcze bardziej zajebiście. – odłożyłam lusterko na łóżko po czym wstałam i zaczęłam się kręcić w kółko.
— Czyli, że od teraz będę mogła cię stroić tak dziennie? – powiedziała z nadzieją w głosie.
— Ani mi się do chuja śni. To jedyny taki przypadek. – powiedziałam przestając się kręcić. No dobra wyglądałam bosko, ale czułam się jakbym miała jakieś obciążenie na twarzy, a to nie było fajne ani trochę.
— Ej. Wyglądasz ślicznie. - powiedziała lekko zawiedziona dziewczyna. – no dobra. – spojrzała na telefon. – za chwilę powinni tutaj być wiec my musimy tylko zejść na dół, a ja będę cię pilnować abyś się nigdzie nie brudziła.
— A nie mogę się po prostu przebrać w dres. - na te słowa Jul zaczęła mnie ciągnąć w stronę wyjścia. – bo jeszcze mamy czas czyż nie?
Po jakiś pięciu minutach znalazłyśmy się w salonie, oprócz naszej dwójki nie było tam nikogo, no jak szłyśmy na dół spotkałyśmy kilka osób, ale oni nie zwracaj na nas uwagi. No nic trudno się mówi. W każdym bądź razie w salonie byłam tylko ja i Jul. Widać, że chłopcy się szykują. Z tego co powiedziała szatynka to za kilka minut powinni tutaj być, ale ja do teraz nie wiem z skąd oni mają ten adres. Chyba, że.
— Jul, mam pytanko czy czasem nie mówiłaś rodzicom, gdzie się znajdujemy? -skierowałam swój wzrok na przyjaciółkę siedząca obok.
— Ja powiedziałam Mal, a ta chyba twoim rodzicom. – bardziej się zastanowiła na tym. Tak super, w głuchy telefon się bawią. Normalnie jak dzieci, jak ja bym chciała teraz siedzieć i czytać sobie jakąś mangę, albo grać w gry na konsoli. Tak się teraz zastanawiam co z moimi studiami. Może Ares da się przekonać bym je skończyła, chociaż nadzieja matką głupich. Ale zawsze można spróbować.
— Super. – nagle do głowy wpadł mi idealny pomysł. – pytanko masz może jakieś mentosy? I kole? – spytałam wstając z miejsca. Dziewczyna na mnie dziwnie spojrzała.
— No tak, w torbie powinnam mieć. – powiedziała niepewnie. – A co?
— Mam idealny pomysł na zemszczeniu się na Liz. – powiedziałam, dzisiaj miałam jakąś fazę, to wszystko przez Jul, ale mniejsza o to teraz. - później ci go wyjaśnię. Puściłam oczko dziewczynie. Kiedy ona chciała coś powiedzieć nagle rozbrzmiał dżonek do drzwi. – to oni?
— Chyba tak. – powiedziała szatynka wstając z sofy. Chwilę po dziewczynie wstałam na równe nogi. Nie wiem, dlaczego, ale teraz do głowy mi przyszedł jeden z horrorów. Ale nie wiem, dlaczego piątek 13 mi się teraz przypomniał, ale może znowu mi wyobraźnia szwankuje.
Szatynka otworzyła drzwi, po czym rzuciła się na nią maja matka. Mogłam odetchnąć z ulgą. Zaraz z nią do środka wszedł mój ojciec . Średniego wzrostu mężczyzna z siwym zarostem na twarzy, który idealnie pasował do jego już prawie siwych włosów. A obok niego stała szczupła brunetka, choć mimo średniego wieku nadal wyglądała pięknie, jak tak na nich patrzę to po mamie odziedziczyłam oczy, a po tacie włosy. Ale wzrostu chyba po żadnym z nich. Ojciec ma metr osiemdziesiąt, a mama metr siedemdziesiąt. Całe szczęście Mal jest o głowę wyszła ode mnie. Ale Liz była naszym przeciwieństwem. Jej czarne włosy idealnie pasowały do jej kocich oczu, które odziedziczyła po ojcu. Była wyższa i przy każdej okazji mi to w jakiś sposób dawała do zrozumienia.
Kiedy starsza kobieta mnie zobaczyła od razu rzuciła mi się w ramiona, przez co nie umiałam złapać tchu.
— Moje dziecko. – powiedziała przytulając mnie tak jakbym miała gdzieś zaraz zniknąć.
— Dusisz. – powiedziałam, odwzajemniając jej uścisk. Kobieta na chwilę się ode mnie oderwała, a następnie złapała moją twarz w swoje dłonie.
— Nie masz żadnych siniaków, nic cię nie boli? Dobrze cię karmią? – mówił atak szybko, pytanie za pytaniem. – niech zgadnę dałaś się podejść Juli i cię umalowała? – odsunęła się na chwile ode mnie.
— Czyli wykorzystałaś sytuacje. Po czyjej jesteś stronie. – zwróciłam się do przyjaciółki, która miała minę niewiniątka.
— No co, rzadko się nadarz taka okazji, więc żal by było ją nie wykorzystać. – wzruszyła ramionami, tak jakby nic się nie stało.
— Ale i tak ślicznie wyglądasz, moja mała dziewczynka. – powiedziała mama, która zaczęła mnie szczypać po policzkach. Normalnie jak małe dziecko.
— Za dużo pytań na raz kochana. – odezwała się ojciec, który oczywiście także zamknął mnie w szczelnym uścisku. – moja mała Nikosia. – powiedział, tak dla niego nieważne, ile będę miała lat zawsze będę małym dzieckiem.
— Tato też mnie dusisz. – powiedziałam, tym bardziej śmiejąc się. Mężczyzna zaśmiał się razem ze mną po czym mnie puścił.
— No dobra, a gdzie jest ten twój kawaler. – powiedział ojciec, ściągając kurtkę.
— Już tu jest. – usłyszałam głos Aresa, który rozbrzmiał tuż za mną. Szybko się obróciła. I faktycznie stał przy wejściu do salonu. Jego białe włosy były zaczesane do tyłu, a w tym garniturze wyglądał bosko. Jakby był do tego stworzony.
YOU ARE READING
Coold { w trakcie poprawek}
WerewolfOn najpotężniejszy alpha, jaki chodził po tej ziemi, najokrutniejszy, nieznający litości. Będąc w połowie wilkiem i wampirem, pragnie zniewolić całą rasę ludzką, lecz kiedy ja spotyka jego plany się zmieniają. Ona zwykła dziewczyna uwielbiająca mang...