43

4.5K 242 4
                                    




Po jakiś trzech godzinach byłam jak to Jul ujęła gotowa. Nawet nie wiem o co te całe zamieszanie. To tylko moi rodzice.

— Jedno pytanie, które mnie męczy od początku. Po jaką cholerne to wszystko. - pokazałam na mój makijaż i sukienkę. - na bal żaden nie idę.

— Zawsze chciałam cię pomalować, a teraz nadarzyła się okazja. - uśmiechnęła się po czym podała mi lusterko. Kiedy wzięłam od niej przedmiot własnym oczom nie mogłam uwierzyć. Czy ta w odbiciu to ja? Lekki makijaż jednak robi swoje. Moje usta były pomalowane szminką o kolorze maliny, policzki lekko przypudrowane do tego moje rzęsy. Jul postawiła i lekko podkręciła moje włosy, teraz miałam trochę podobną fryzurę do tej Merlin Mon Ro. Łoo po prostu. Do tego dziewczyna dała mi błękitną kieckę, która idealnie podkreślała moją talie i biust, a do tego była bardzo przewiewna.

— Oj ja pierdole, wyglądam jak nie ja. – powiedziałam. – teraz wyglądam jeszcze bardziej zajebiście. – odłożyłam lusterko na łóżko po czym wstałam i zaczęłam się kręcić w kółko.

— Czyli, że od teraz będę mogła cię stroić tak dziennie? – powiedziała z nadzieją w głosie.

— Ani mi się do chuja śni. To jedyny taki przypadek. – powiedziałam przestając się kręcić. No dobra wyglądałam bosko, ale czułam się jakbym miała jakieś obciążenie na twarzy, a to nie było fajne ani trochę.

— Ej. Wyglądasz ślicznie. - powiedziała lekko zawiedziona dziewczyna. – no dobra. – spojrzała na telefon. – za chwilę powinni tutaj być wiec my musimy tylko zejść na dół, a ja będę cię pilnować abyś się nigdzie nie brudziła.

— A nie mogę się po prostu przebrać w dres. - na te słowa Jul zaczęła mnie ciągnąć w stronę wyjścia. – bo jeszcze mamy czas czyż nie?

Po jakiś pięciu minutach znalazłyśmy się w salonie, oprócz naszej dwójki nie było tam nikogo, no jak szłyśmy na dół spotkałyśmy kilka osób, ale oni nie zwracaj na nas uwagi. No nic trudno się mówi. W każdym bądź razie w salonie byłam tylko ja i Jul. Widać, że chłopcy się szykują. Z tego co powiedziała szatynka to za kilka minut powinni tutaj być, ale ja do teraz nie wiem z skąd oni mają ten adres. Chyba, że.

— Jul, mam pytanko czy czasem nie mówiłaś rodzicom, gdzie się znajdujemy? -skierowałam swój wzrok na przyjaciółkę siedząca obok.

— Ja powiedziałam Mal, a ta chyba twoim rodzicom. – bardziej się zastanowiła na tym. Tak super, w głuchy telefon się bawią. Normalnie jak dzieci, jak ja bym chciała teraz siedzieć i czytać sobie jakąś mangę, albo grać w gry na konsoli. Tak się teraz zastanawiam co z moimi studiami. Może Ares da się przekonać bym je skończyła, chociaż nadzieja matką głupich. Ale zawsze można spróbować.

— Super. – nagle do głowy wpadł mi idealny pomysł. – pytanko masz może jakieś mentosy? I kole? – spytałam wstając z miejsca. Dziewczyna na mnie dziwnie spojrzała.

— No tak, w torbie powinnam mieć. – powiedziała niepewnie. – A co?

— Mam idealny pomysł na zemszczeniu się na Liz. – powiedziałam, dzisiaj miałam jakąś fazę, to wszystko przez Jul, ale mniejsza o to teraz. - później ci go wyjaśnię. Puściłam oczko dziewczynie. Kiedy ona chciała coś powiedzieć nagle rozbrzmiał dżonek do drzwi. – to oni?

— Chyba tak. – powiedziała szatynka wstając z sofy. Chwilę po dziewczynie wstałam na równe nogi. Nie wiem, dlaczego, ale teraz do głowy mi przyszedł jeden z horrorów. Ale nie wiem, dlaczego piątek 13 mi się teraz przypomniał, ale może znowu mi wyobraźnia szwankuje.

Szatynka otworzyła drzwi, po czym rzuciła się na nią maja matka. Mogłam odetchnąć z ulgą. Zaraz z nią do środka wszedł mój ojciec . Średniego wzrostu mężczyzna z siwym zarostem na twarzy, który idealnie pasował do jego już prawie siwych włosów. A obok niego stała szczupła brunetka, choć mimo średniego wieku nadal wyglądała pięknie, jak tak na nich patrzę to po mamie odziedziczyłam oczy, a po tacie włosy. Ale wzrostu chyba po żadnym z nich. Ojciec ma metr osiemdziesiąt, a mama metr siedemdziesiąt. Całe szczęście Mal jest o głowę wyszła ode mnie. Ale Liz była naszym przeciwieństwem. Jej czarne włosy idealnie pasowały do jej kocich oczu, które odziedziczyła po ojcu. Była wyższa i przy każdej okazji mi to w jakiś sposób dawała do zrozumienia.

Kiedy starsza kobieta mnie zobaczyła od razu rzuciła mi się w ramiona, przez co nie umiałam złapać tchu.

— Moje dziecko. – powiedziała przytulając mnie tak jakbym miała gdzieś zaraz zniknąć.

— Dusisz. – powiedziałam, odwzajemniając jej uścisk. Kobieta na chwilę się ode mnie oderwała, a następnie złapała moją twarz w swoje dłonie.

— Nie masz żadnych siniaków, nic cię nie boli? Dobrze cię karmią? – mówił atak szybko, pytanie za pytaniem. – niech zgadnę dałaś się podejść Juli i cię umalowała? – odsunęła się na chwile ode mnie.

— Czyli wykorzystałaś sytuacje. Po czyjej jesteś stronie. – zwróciłam się do przyjaciółki, która miała minę niewiniątka.

— No co, rzadko się nadarz taka okazji, więc żal by było ją nie wykorzystać. – wzruszyła ramionami, tak jakby nic się nie stało.

— Ale i tak ślicznie wyglądasz, moja mała dziewczynka. – powiedziała mama, która zaczęła mnie szczypać po policzkach. Normalnie jak małe dziecko.

— Za dużo pytań na raz kochana. – odezwała się ojciec, który oczywiście także zamknął mnie w szczelnym uścisku. – moja mała Nikosia. – powiedział, tak dla niego nieważne, ile będę miała lat zawsze będę małym dzieckiem.

— Tato też mnie dusisz. – powiedziałam, tym bardziej śmiejąc się. Mężczyzna zaśmiał się razem ze mną po czym mnie puścił.

— No dobra, a gdzie jest ten twój kawaler. – powiedział ojciec, ściągając kurtkę.

— Już tu jest. – usłyszałam głos Aresa, który rozbrzmiał tuż za mną. Szybko się obróciła. I faktycznie stał przy wejściu do salonu. Jego białe włosy były zaczesane do tyłu, a w tym garniturze wyglądał bosko. Jakby był do tego stworzony.

Coold { w trakcie poprawek}Where stories live. Discover now