39

5.2K 251 9
                                    

Przez dłuższy czas trwaliśmy w ciszy. Nie wiedziałam od czego zacząć. Tyle pytań, ale pewnie nie będzie chciał odpowiedzieć na niektóre, z nich.

— Może zaczniemy od początku? – patrzałam na pusty kubek po czekoladzie. – proszę opowiedz mi wszystko. – spojrzałam na mężczyznę. Ten westchnął, po czym podszedł do kamiennego kominka i się o niego parł.

— No dobrze. Może zacznę od tego, iż mój dziadek, a ojciec matki nie nawiedził innych ras, jak to ująć nie nawiedził mieszańców. Dlatego gdy dowiedział się o tym, iż moja matka ma nieślubne dziecko z wilkiem. Wpadł w szał. Bo przecież jak można zniszczyć idealną linie pierwotnych wampirów. Dlatego postawił matce warunek, albo wyrzeknie się wilka i wróci z bękartem do domu, albo też wyrzec się pierworodnego i zostać wygnaną. Oczywiście wolała zostawić własne dziecko. – powiedział to ze wstrętem w głosie.

— Maria żałuje przecież tej decyzji, mówiła mi, że gdyby mogła zmieniła by ją. – przerwałam chłopakowi. Na moje słowa Ares chyba się zdenerwował, ponieważ przywalił w komin, przez co wszystko zadrżało.

— Mówi tak tylko ponieważ, zabiłem swego ojca i rodzeństwo. Wytępiłem całą pierwotną watahę nie oszczędziłem nawet kobiet i dzieci. Znienawidziłem jej za to, że porzuciła mnie i pozwoliła by wychował mnie potwór. Widać mój dziadek nie wiedział, iż wychował jeszcze większego potwora. Żeby dobyć tron zabiłem go z zimną krwią. Tak samo postąpiłem w przypadku ojca i rodzeństwa. Po mimo błagań matki zabiłem ich, a ją samą zamknąłem.

— Ale to twoja rodzina? Dlaczego chociaż nie próbowałeś z mini porozmawiać? - wstałam z sofy zrzucając z siebie koc.

— Próbowałem. Jednak, kiedy miałem dziesięć lat uciekłem by zobaczyć rodziców. Wież w tedy co się stało? -spojrzał na mnie czarnymi jak smoła oczami. – wygnali mnie, bo śmierdziałem jak wampir. Własna matka się mną brzydziła. – podszedł do mnie, jednak zatrzymał się dosłownie kilka centymetrów ode mnie. – tego dnia przysiągłem sobie, że zapłaci.

— Ale skoro zabiłeś rodzeństwo, to skąd masz siostrę?

— By zagwarantować pokój z wampirami w zamian zaproponowałem moją matkę, a gdy urodziła się moja siostra, mąż mojej matki nie był mi już dłużej do niczego potrzebny.

— Własną matkę zmusiłeś do ślubu dla własnych interesów. - nagle do głowy wpadła mi chora myśl. – skoro, pozbywasz się ludzi jak są ci już nie potrzebni to pewnie ze mną będzie tak samo. Gdy ci się znudzę zabijesz mnie albo wykorzystasz jak swoją matkę. – po moich słowach Ares podszedł do mnie jeszcze bliżej po czym poczułam jak mój policzek pali. On mnie uderzył. Z moich oczu wypłynęło kilka łez. Spojrzałam prosto w jego oczy, które nic nie ukazywały, a jego twarz byłą niczym z lodu. On naprawdę jest zimny.

— Nigdy tak nie mów, należysz tylko i wyłącznie do mnie! – powiedział, a ja odsunęłam się od niego tak, że upadłam na sofę. Nie, nie dam mu tej satysfakcji. Może normalna dziewczyna uciekła by ale ja chyba mam coś nie tak pod kopułą, choć wiem jak się w filmach zawsze kończy pogrywanie z potworem. Wstałam z siedzenia.

— Nie jestem niczyja. – powiedziałam, a jego oczy wyglądały jak czarna otchłań. – mimo iż znam cię tylko parę dni to wiem, że jesteś inny. Nie musiałeś zabijać. – zaczęłam powoli pochodzić do chłopaka.

— Skąd możesz o tym wiedzieć, jesteś tylko zwykłym nic niewartym człowiekiem, który jest delikatny jak porcelana. Gdybym chciał zabił być się z łatwością. - powiedział, a ja na jego słowa zaczęłam kręcić przecząco głową.

— Może i masz racje. Jestem zwykłym człowiekiem, ale czuje, że nie musisz zabijać innych. - stałam dosłownie naprzeciw niego, dzieliły nas tylko milimetry. – wiem, że możesz się zmienić. – dłonią dotknęłam jego twarzy. Na ten ruch mężczyzna przymknął oczy i wtulił się w moją dłoń.

— Dlaczego to robisz? – powiedział łagodniejszym tonem nie otwierając oczu. – każda inna na twoim miejscu, uciekła by ode mnie najdalej jak się da albo chciała zabić. Więc dlaczego? – otworzył oczy, a ja ujrzałam te piękne zielone oczy. Chyba drugi raz je widzę, ale już czuje, iż polubię jej najbardziej na świecie. Na jego słowa uśmiechnęłam się.

— Bo jestem dziwna i nie porównuj mnie do innych. Ja jestem sobą. – stanęłam na palcach po czym złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. – zawsze jest inne wyjście, a swoimi działania tworzysz tylko nowych wrogów nie przyjaciół. A wolałbyś bym była twoim wrogiem? – spojrzałam wprost na jego oczy, które wyrażały fascynacje i miłość.

— Nie. – powiedział po czym pocałował mnie w usta. A następnie objął mnie swoimi ramionami. Było mi tak przyjemnie. Teraz już chyba mniej żałuje ze tutaj przyjechałam. Ale coś mi nie dawało spokoju, musze go o to zapytać. Odchyliłam się od niego, ale nadal zostawałam w jego uścisku.

— Wcześniej, powiedziałeś, że nie jestem twoją pierwsza? W jakim mam to rozumieć sensie? Bo pewnie nie jestem twoją pierwszą kobietą? - spojrzałam na niego, czekając na odpowiedź. Przez długi czas się nie odzywał.

— Fakt, nie jesteś pierwszą. - kiedy to powiedział trochę zabolało, spuściłam wzrok, bo nie miałam sił patrzeć na niego. Nagle Ares dotknął ręką mojej twarzy przez co sprawił, iż spojrzałam na niego. - może i nie jesteś pierwsza, ale jesteś pierwszą kobietą, na której mi naprawdę zależy. – kiedy to powiedział, chciał mnie pocałować, jednak czyjeś krząknięcie przerwało nam to. Nagle poczułam jak czyjeś delikatnie dłonie mnie od niego odciągają.

— Ona jest jeszcze za młoda. - odezwała się Jul. Ta świetnie ciekawe, gdzie była, kiedy kilka dni temu nas uwięził.

— Ty wiesz, że różni nas tylko rok? A poza tym z iloma facetami się już całowałaś? – spojrzałam na nią przenikliwie. W tym monecie zauważyłam Jacksona w przejściu, widać słyszał to co powiedziałam przed chwilą.

— No, ja ten. – podrapała się po brodzie, widać zatkało ja.

— No z iloma? - poszedł do niej brunet.

A ta od razu obróciła się do niego.

— A ty z iloma kobietami? – czyli zaczyna się kłótnie zakochanych. Zaśmiałam się po czym złapałam dziewczynę za ramię i obie udałyśmy się do pokoju. – Nikki, masz mi chyba dużo do opowiedzenia.

Coold { w trakcie poprawek}Where stories live. Discover now