30

6.1K 278 5
                                    


Ja jestem za młoda na ślub. Co dopiero na jakikolwiek związek. Tyle jest rzeczy, które jeszcze chciałam zrobić, tyle zwiedzić.

— Ty wiesz, że małżeństwo nie oznacza śmierci - przerwała mi szatynka. - bo wyglądasz, jakby mnie cię zabić. - zaśmiała się.

— A nie można tego przełożyć, tak za pięć dziesięć lat, bo my się ledwo znamy i już mamy się pobierać. - wskazała na siebie i na Aresa, który dalej mnie trzymał. W zasadzie to chyba to polubi, znaczy bycie noszona.

— Czemu mamy przekładać, zawsze możemy zrobić to wcześniej. - odezwał się zadowolony mężczyzna. Ja pierdole. On chyba ma tam orzeszki zamiast mózgu. Chwila, skoro to wesele to trzeba gości.

— A co z gośćmi, bo moja rodzina musi być na moim weselu. A poza tym co z tym? - wskazała na gips. - do ołtarza chyba nie dam rady się dostać. - mężczyzna spojrzał na swoją siostrę, a ta na niego.

— Ona ma rację, w sumie będzie wyglądać głupio w gipsie. - powiedziała dziewczyna.

— Nawet jeśli to i tak za tydzień będzie moja. - powiedział Ares tym swoim tonem nie znaczącym przeciw tonę.

— Chyba że skończycie parowanie, a ślub zrobicie za miesiąc w następną pełnię, tedy będzie jeszcze piękniej, a kto wie może za ten czas poznacie się lepiej. - puściła w moją stronę oczko. Ja chyba coś gięcie, nie zamierzam iść do łóżka z pierwszym lepszym. Ja swój pierwszy raz zostawiła na noc poślubna z mężczyzną, którego szczerze pokocham z wzajemnością, a nie z ledwo co poznany mężczyzna, przez jakąś tam więź. Pewnie o nawet mnie nie kocha.

— Ale, chwilunia. Czy ślubu nie powinno się brać, gdy się kogoś kocha szczerze? - spojrzałam na nich i czekałam na ich reakcje.

— To chyba nie, problem. - powiedział Ares, a mnie aż oczy wyszły z poza roboty. Czy ja dobrze słyszałam.

— Co masz na myśli?

— Ja cię kocham i to od pierwszego wejrzenia. - ta jasne, a gdzie była ta miłość wcześniej, kiedy mnie dusił albo pozwolił spaść z schodów. I na coś się ta szczerzysz pokrako. - a ty? - spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. Boże nie, ja mam swój ideał. Brązowe oczy i czarne włosy, a nie białe. To zupełne przeciwieństwo, choć w sumie całkiem mi się podoba. Nie wróć.

— Jeśli naprawdę mnie kochasz udowodnij. Bo jakoś ci nie wierzę. - wskazała na moją szyję, gdzie miałam jeszcze siniak po jego dłoni. On jedynie westchnął.

— Zrobię co tylko chcesz. - uśmiechnęłam się, a kiedy chciałam coś powiedzieć on mi przerwał. - ale nie ma mowy o ucieczce. - no to szlak trafił.

— Nie martw się... - zawahała się szatynka.

— Nikki. - spojrzałam na nią znudzony wzrokiem.

— Freja. - uśmiechnęła się. - nie martw się nasi rodzice byli dużo młodsi od was, a wzięli ślub. Z tego co mama mi mówiła ona miał czternaście, a ojciec osiemnaście. - chwilą czy to nie nazywa się pedofilia? - również w tym samym wieku na świat przyszedł mój brat. - wskazała na białowłosego, który trzymał mnie na rękach. Ta ja już to widzę.

— Wiesz mi rodzice zawsze mówili, że mam najpierw poznać mężczyznę bliżej zanim się wyjdę za mąż, a seks i te inne sprawy dopiero po ślubie. - spojrzeli się na mnie jak na wariata.

— Twoje zwyczaje są dziwne. - powiedział mężczyzna.

— A wasze nie lepsze. - uniosła jedna brew, w oczekiwaniu na odpowiedź. Chwila już mam.

— Wiem, już jak możesz mi udowodnić, że mnie kochasz. - chłopak zrobił dziwna mnie, niby był zadowolony, ale i trochę wkurzony, jakby wiedział co chce powiedzieć.

— Mów.

—Jeśli mnie naprawdę mnie kochasz, poczekasz do naszego ślubu, z stosunkiem, ale jeśli cię pokocham. A jeśli nie to oboje się rozejdziemy w pokoju. - spojrzałam na niego. Taki piękny szantażyk. Widziałam jak mu żyłki pulsują był wkurzony. Nawet mocniej mnie do siebie przytulił, jakby ktoś miał mnie zaraz zabrać. Trochę to mi imponowało.

— Co powiesz na tydzień. - wtrąciła się Freja. - przez ten tydzień mój brat będzie próbował cię w sobie rozkochać i jeśli mu się uda, to podczas pełni odbędzie się wasz ślub. Ale czas macie do dnia przed pełnia. - nawet niegłupi pomysł i tak nie wygra, Ares nadal był wkurzony, spojrzałam na jego siostrę, która miała zamazany wzrok no to co wcześniej on. A no właśnie on też teraz taki miał, czyżby zawias rodzinny. A może rozmawiają, że sobą. W każdym bądź razie jego uścisk zaczął się poluzowywać. A on sam tylko westchnął.

— Umowa stoi. - powiedział po czym zbliżył się do moich ust, a następnie mnie pocałował. To nie fer to mój pierwszy pocałunek.

Jak myślicie uda mu się wygrać, a może to jej? W każdym bądź razie zapraszam do czytania i gwiazdowania.

Coold { w trakcie poprawek}Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora