48

3.6K 187 3
                                    


Maraton 2/4

— Ja. Ja nigdy nikogo nie zabiłam. – powiedziałam, ja nawet muchy nie umiem zabić, jak ostatnio próbowałam to na suficie została czarna farba.

— Może nieświadomie? – na jej pytanie zaprzeczyłam kręcą przecząco głową. – poddaje się. – powiedział kobieta.

— Ja chyba będę mogła to wyjaśnić. – usłyszałam dobrze znany mi głos. Spojrzałam w prawą stronę i ujrzałam szatynkę.

— Mama? – zdziwiłam się a słowa kobiety, po czym spojrzałam na bałagan jaki zrobili chłopcy. – ja zaraz wszystko wyjaśnię, bo no widzisz. – podrapałam się po głowie. Jednak kobieta uśmiechnęła się i podniosła dłoń.

— Wiem, że on i ona są wampirami. – wskazała na Cola i Marię. – ale nie jestem pewna co do niego. – powiedziała wskazując na Aresa. Chwila, co się tutaj właśnie stało. Moja mam wie o wilkach, kiedy myślisz, iż znasz ludzi, a tu nagle uczysz nie o nich czegoś nowego.

— Chwilą, z skąd pani o tym wie? – powiedziała Maria.

— Dlatego iż jestem wiedźmą. – powiedziała, a mnie, aż zatkało. Moja matka wiedźmą, ale jak?

— Chwila, skoro ty jesteś wiedźmą to ja i... - zaczęłam, lecz przerwała mi.

— Wiem, jednak jedyną osobą, która odziedziczyła po mnie moce to Liz, ty i Mal jesteście jak wasz ojciec, chociaż ty niezupełnie. – na te słowa trochę posmutniałą. Czekaj Liz jest wiedźmą, to wiele wyjaśnia, dlatego jest taka wredna.

— Chwila jak to niezupełnie? – zapytałam.

— Może pani będzie wiedziała jaki sposób rozdzielić dwie dusze? – spytała Maria. No dobra teraz zrobiło się bardzo dziwnie.

— W tym niestety nie będę mogła pomóc. – moja rodzicielka podeszła do mnie.

— Chwila jak to! – powiedział Col.- musi być jakiś sposób.

— Niestety nie mogę tego zrobić. - uparła się kobieta.

— Dlaczego? – spojrzałam się na kobietę, ta jedynie westchnęła ciężko. – Mamo?

— Wiedziałam, że ten dzień nadejdzie, ale nie wiedziałam, iż tak szybko. Nie wiedziałam, że znajdziesz bratnią duszę, ponieważ ludzie jej nie mają, a nawet jeśli to nie aż dwie. – powiedziała. – Związek między wiedźmą a człowiekiem jest zabronione. – powiedziała choć przy ostatnim zdaniu się zawahała.

— Chwila, dlaczego? – powiedziałam zaskoczona.

— Ponieważ sabat tego zabrania. - wtrąciła Maria. – z tego co pamiętam to z takich związków nigdy nic dobrego z tego nie wynikało. Jedno z dzieci było wiedźmą, lub czarodziejem, a drugie człowiekiem, natomiast jeśli urodziło się trzecie dziecko, to.

— Zabijani je zaraz po narodzinach. – oznajmiła moja rodzicielka. A mnie zatkało.

— To, dlaczego ja wciąż żyję i dlaczego trzecie jest zabijane? - spojrzałam na kobietę, która wciągnęła powietrze po czym ścisnęła pięść. – Mamo? Powiedz mi. – próbowałam jakoś namówić kobietę.

— Nikt tego nie wie jednak jest to zabronione. Jednak z czasem zapomniano o tej regule, ponieważ takich mieszanych związków było coraz mniej, aż w końcu zapomniano o tej zasadzie. – powiedziała rodzicielka.

— A z skąd dwie dusze czy Niki kogoś zabiła? – wtrącił się Col, o dziwo Ares stał cicho i przyglądał się naszym rozmową.

— Nie zabiła nikogo na umyślnie, kiedy miała pięć lat przez przypadek zrzuciła jedna rówieśniczkę z drzewa. Razem z nią spadłaś również, to właśnie w tedy odkryłam, iż przekleństwo spadło na ciebie.

— Chwila, jaka klątwa? – Wreście odezwał się Ares.

— Nie jestem pewna, ale jedyną szansą na zatrzymanie jej było użycie niewinnej duszy, czyli duszy tamtej dziewczynki. – kiedy to powiedziałam była w szoku. Czyli kogoś zabiłam. Nie to nie prawda.

— Użyła pani tego zaklęcia, nie przejmując się tym, iż przyszłości mogą wyniknąć z tego konsekwencje. – powiedziała Maria, najwyraźniej lekko wkurzona. – więc dlaczego pani nie chce tego cofnąć. Jeśli do pełni księżyca Niki nie będzie pewna kto jest jej przeznaczony, to w tedy.

— To wtedy cała trójka źle skończy. – dodała smutno brunetka. Ja w to nie wierzę. – jeśli to zrobię klątwa może wrócić, a w tedy będzie już za późno. Mogę sporządzić miksturę, która ukarze kim jest jej prawdziwym przeznaczanym. – moja własna matka skrywała taki sekret, o tym, iż jest wiedźmą i o tym, że kogoś zabiłam. Miałam już tego dość i nie zważając na innych wybiegłam z biblioteki nie zważając na to czy do mnie mówią czy nie. Chciałam po prostu zostać w tej chwili sama. By pozbierać myśli, by choć trochę ułożyć sobie jakiś plan.

Od jakiś kilku godzin błąkała się po korytarzu, nawet nie wiem, gdzie jestem, a ni na jaki piętrze. Po drodze wchodziłam w górę, a później w dół. Przyznam już się chyba zgubiłam, wszystkie drzwi wyglądają tak samo, taki wielki labirynt. 

— Cholera by to. - powiedziałam sama do siebie. Nie wiem gdzie jestem i na dodatek tego jestem głodna. Nagle poczułam czyjeś dłonie na mojej tali.
— Mówiłam, że chce zostać sama. - powiedziałam, jednak nie usłyszałam odpowiedzi. Kiedy się jej nie do czekałam wyrwałam się z uścisku mężczyzny po czym odwróciła się w jego stronę. - ty chyba po ludzku nie rozumiesz. Chcę zostać sama. - powiedziałam, a z moich oczu zaczęły spływa łzy. Spusciłam wzrok w dół, jednak jego ciępła dłoń mi na to nie pozwoliła. Kciukiem otwrł moje łzy po czym zmusił bym na niego spojrzała.

— Nie, zostaniesz sama. Jestem tutaj z tobą, nie ważne co się stanie. Ja będę i nigdzie się nie wybieram. - powiedział po czym pocałował mnie delikatnie w czoło.

— Ares, ja.

Coold { w trakcie poprawek}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz