31

6.1K 268 10
                                    


Od naszego tak zwanego wyzwania minął dzień. Wczoraj po naszej rozmowie Freja pomogła mi się umyć choć to było nie zręcznie, znaczy nie chodzi o to, że jest wampirem czy coś, ale jej wzrok mówił jakby chciały mnie zgwałcić. To było straszne, chociaż to lepsze niż gdyby Ares miałby mi pomóc. Choć mówiłam im, że sama dam sobie radę, ale niestety mężczyzna się uparł, aby mi pomóc, bo może mi się coś stać. Na początku chciałam, żeby mi pomogła ich matka, nie wiem, dlaczego, ale chyba jej bardziej ufam, iż tej dwójce.

W każdym razie kiedy rano wstałam nikogo nie było w pokoju, oprócz kartki, która informowała mnie, iż Ares przyjedzie dopiero w południe i mam za nim nie tęsknić. Ta jasne kto by za nim chciał tęsknić. Nieważne. Znowu jestem sama. To dobra okazja by w końcu znaleźć sygnał. Szybko wyciągnęła urządzenie, które schowałam pod materacem, na moje szczęście ja śpię po tej stronie.
Załączyłam urządzenie i na moje szczęście jeszcze działało. Pomału wstałam z łóżka i skacząc nieudolnie na jednej nodze zaczęłam szukać sygnału. Znalazłam go dopiero koło okna, które musiałam otworzyć, co było dziwne. Ale to już nie ważne. Ważne, że były dwie kreski.

Od razu telefon zaczął buczeć z nadmiaru wiadomości, a kiedy chciałam je sprawdzić, ktoś zadzwonił.

— Halo? - odezwałam się niepewnie.

— W końcu odebrałaś. - usłyszałam dobrze znany mi głos, aż na moim sercu zrobiło się cieplej. Dosłownie, bo stanie przy otwartym oknie ubrana tylko w piżamę w środku zimy. Nie jest zbyt dobrym pomysłem.

— Mal. - krzyknęła do siostry.

— No wreszcie - usłyszałam głos Juli. Pewnie miały na głośniku.

— No wreszcie, ile razy można do ciebie dzwonić. Od trzech dni próbujemy się z wami skontaktować. - chwilą co? - dzwonił właśnie Jack i mówił, że nie wróciłaś do pracy. Kobieto, gdzie wy jesteście. - odezwała się zatroskana Mal.

— Chwila. Jak to? - coś tutaj nie grało.

— No tak, mieliście wrócić dwa dni temu, Alan nawet na was czekał na lotnisku, bo miał was odebrać. Ale czekał cały dzień na was. Nie teraz. -powiedziała Julia, czyżby ktoś tam jeszcze był razem z nimi.

— Agata nie wróciła? Przecież dał słowo. - powiedziałam jakby szeptem. Lecz one to usłyszały.

— Kto? Co? Niki gadaj w tej chwili dzień ty do cholery jesteś! - oj wkurzyła się.

— Uspokój się. - powiedziała Mal. Kochana siostrzyczka, jak zwykle pomocna.

— Nic mi nie jest, ale nie wiem, gdzie jest Aga. Nie widziałam jej od trzech dni. -czyżby jego słowo było kłamstwem. Cholera by go. Skoro złamał swoje słowo, to ona musi tutaj gdzieś być, chyba że. Nie, nie dopuszczam do siebie tego typu myśli.

— Niki? Co się dzieje? – chyba muszę im to powiedzieć może coś na to poradzą albo chociaż pomogą znaleźć moją przyjaciółkę, ponieważ na nie mogę liczyć. Wzięłam głęboki wdech.

— Chcecie krótszą czy dłuższa wersje. -na chwilę zapadła cisza, lecz po chwili obie dziewczyny powiedziały chórkiem.

— Krótszą. – no dobra.

— To tak, Agata przez pomyłkę zabukowała nam bilety na nie istniejący konwent, znaleźliśmy się w Norwegii, a tam znaleźliśmy się w domu szaleńców. A teraz za tydzień mam wyjść za mąż za jakiegoś psychopatę, który nie pozwala mi nigdzie wychodzić. - to tak z grubsza. Wypuściłam powietrze, które cały czas trzymałam. Nie słyszałam niczego z ich strony.

— Chwila, jak ma na imię ten, który cię uwięził? - zapytał męski głos, swoją drogą bardzo fajny. Czyżby któraś znalazła sobie chłopaka, ale może to zostawię na inny temat.

— Ares. Ale nazwiska nie pamiętam. – tak w zasadzie czy on mi je podawała? Tyle rzeczy człowiek nie wie i ja wolę nie wiedzieć i spać jak małe dziecko.

— Czy on ma białe włosy i czerwone oczy. – to zabrzmiało trochę niepokojąco, czyżby ten facet go znał? Aż mam ciarki.

— Co jest? - zapytała się Julia, to chyba nie wróży nic dobrego prawda? Boże czemu ja zawsze muszę się wpakować w takie gówno. Miałam normalne spokojne, nudne życie, a teraz co wszystko się jebie.

— Posłuchaj mnie uważnie, musisz uciekać szybko, Ares jest bardzo niebezpieczny. – powiedział nieznajomy poważnym tonem.

— Nie musisz mi mówić. - westchnęłam i odruchowo złapałam się za szyje. Po prostu złe wspomnienia.

— Czyli już wiesz kim jest? – zapytał, chwila czyżby on też wiedział kim, a dokładniej czym jest Ares?

— Tak. Jest jakąś tam hybrydą. - powiedziałam trochę niepewnie.

— Nie tylko, z tego co słyszałem wymordował prawie wszystkie wilki ze stada swego ojca oraz jego samego przy okazji. Zabił swoje rodzeństwo. Jest niebezpieczny oraz chory psychicznie. Jest pierwszą na świecie hybrydą, a jego wilk i wampir próbują przejąć nad nim władzę. On cię zabije prędzej czy później. – zaczęłam się bać, to brzmi tak jak w jakimś horrorze, ja chcę do domu, choć nie wiem, dlaczego, ale kiedy o tym myślę kuje, nie w sercu. – dlatego musisz uciekać, przyjedziemy po ciebie najszybciej jak się da.

— Zaczekaj. Eee. - zrobiłam dramatyczną przerwę, podczas której usłyszałam westchnięcie Juli.

— Nikki to Jackson, Jacki Niki. Okej kontynuuj. - powiedziała, łaskawie. Wielkie dzięki ona ta się zabawia, a mi tutaj śmierć grozi.

— Skoro mówisz, że chce mnie zabić to trochę nie logiczne, no bo powiedział, iż nie zrobi mi żadnej krzywdy. - cisza. - teraz oczekuje ode mnie, iż zostanę jego panną młodą.

— CO!?- krzyknęły dziewczyny, z jednej strony uradowane, a z drugiej wystraszone. W sumie jest moim pierwszym w życiu facetem, nawet rodzice myśleli, że zemną jest coś nie tak bo jaka normalna dwudziestolatka nie miała chłopaka. Zdążają się przypadki.

— Uważaj, na niego, przyjedziemy najszybciej jak się da. Do tego czasu uważaj. Spowoduj tego, iż jest hybrydą szybko ulega żądzy krwi, a ty możesz być zagrożona. - dziękuje za info.

— Pamiętaj Niki kochamy cię - powiedziała przesłodzonym głosem Mal.

— Też was kocham. - powiedziałam i tym samym usłyszałam trzask drzwi. Cholera jasna. Czułam na sobie czyjś wzrok, a dokładniej jego wzrok. Na moje szczęście siedziałam na krześle. Powoli spojrzałam na niego. Był strasznie wkurzony.

— Z kim ty do jasnej kury rozmawiałaś. - krzyknął tak iż uszy mnie zabolały. Oddychał szybko bardzo szybko, był w samych bokserkach, a po jego ciele skapywały krople potu. Boże jaki cudny widok. (U góry w mediach macie zdjęcie.) Nie, Nikki weź się w garść. Szybko odłożyłam telefon. Nie spuszczając wzroku z mężczyzny.

— Z siostrą? – to bardziej było pytanie niż odpowiedz. Mam się trzymać, ale jak do jasnej cholery? Jak?

Kolejny rozdział co o nim sądzicie?  

Coold { w trakcie poprawek}Where stories live. Discover now