37

5.2K 257 5
                                    

Schodząc na dół zaczynałam słyszeć czyjeś głosy. Gdy znajdowaliśmy się na pierwszym piętrze głosy stały się głośniejsze.

— Naprawdę, uwierz mi ja mam już po dziurki w nosie tych waszych kłótni. - usłyszałam kobiecy głos. jeśli to nie będzie naprawdę pilne to uwierz mi. – przerwała kobieta, w tym samym czasie, kiedy ja i Ares weszliśmy do pomieszczenia.

Na środku pomieszczenia stała dwójka ludzi, mężczyzna i kobieta. Nie powiem mężczyzna był naprawdę przystojny, idealne rysy twarzy do tego lekki zarost, który dodawał mu uroku. Jego brązowe krótkie włosy były w lekkim nieładzie, a jego

czekoladowe oczy skierowane były na początku na mnie, ale szybko przeniósł swój wzrok na Aresa. Tan szybko mnie za sobą skował, a następnie zaczął warczeć. Wychyliłam się zza jego prawego boku i mniej więcej widziałam wszystko.

— O'sher. -wywarczał białowłosy na mężczyznę, w czym i on nie był mu dłużny.

— Blood. -wywarczał. Chwila, czyi Ares ma na nazwisko Blood, czyli krew? Z jednej strony to do niego pasuje, a z drugiej to nie zbyt oryginalne.

— Po coś tutaj przeszedłeś. – powiedział z jadem Ares. W tym momencie przerwała im drobną kobieta o krótkich i to bardzo blond włosach w czym, że po bokach miała czarne, jej niebieskie niczym morze oczy przeskakiwały to na mnie, to na mężczyzn. Kobieta ubrana byłą w dziwny kombinezon, który podkreślał jej sylwetkę, był on idealnie dopasowany. Na barkach miała trzy kolce leżące, kostium był cały szaro czarny, a pod żebrami i na rękach miała ślady błękitnego. Wokół taki miała przyczepiony pas z bronią. Wyglądała jak super bohaterka.

— Złamałeś prawo. – powiedział tan drugi, równocześnie wskazując palcem na mężczyznę stojącego przed mną. Spojrzałam na kobietę, która była chyba załamana zachowaniem obu mężczyzn.

— Przestańcie natychmiast. - powiedziała. – jeśli to znowu chodzi o jakąś pierdołke to uwierzcie mi, że nie mam humoru ani czasu na takie pierdoły. Właśnie kończy się świat, a ja zamiast obmyślać jak go ratować to muszę słuchać narzekania jakiś dzieci. Dobra o co go oskarżasz. – zwróciła się strażniczka, jak mniemam do bruneta.

— Porwał dwójkę ludzi, wbrew ich woli przez co złamał zasady obowiązujące traktat.

— Okej, to poważne zarzuty, a ty. – wskazała na nas blondynka.

— Ja. – powiedziała Ares. Kobieta tylko się skrzywiła po czym pokiwała przecząco głową.

— Mam na myśli dziewczynę stojącą tuż za tobą. -czyli jej o mnie chodziło. Ares spojrzał na mnie po czym zasłonił kolejny raz, tak że teraz nic nie widziałam. – O ja pierdole, czemu ci zmieni zachowują się jak dzieci. -usłyszałam głos kobiety. Nagle poczułam, jak ktoś złapał mnie za ramię, szybko się odwróciłam za siebie. Stała tam ta kobieta.

— Ale... Przecie.ty... tam? – zaczęłam wskazywać palcami. Nawet nie wiem, kiedy Ares się do mnie obrócił.

— Ta wiem nie tylko ciebie to dziwi. – westchnęła kobieta. Była może o jakiś milimetr wyższa ode mnie. – no dobrze, mam do ciebie pytanie. – klasnęła w dłonie po czym wskazała na mnie. Spojrzałam na białowłosego który chciał coś powiedzieć, jednak dziewczyna mu przerwała podnosząc dłoń. Jak ona to robi, musi mnie tego nauczyć. – No dobrze, czy zostałaś porwana.

— Nie. – odpowiedziałam. – w sumie to nikt mnie nawet nie porywał.

— Czyli z własnej woli tutaj się znalazłaś?

— Przez przypadek, tak chyba można to nazwać. – wzruszyłam ramionami.

— Dobra kolejne pytanie. Czy ktoś ci nakazał tutaj przybywać lub rzucił na ciebie jakiś czar lub w inny sposób wpłynął na twoją decyzje. – na te pytanie przypomniała mi się Aga, która błagała o to, aby tutaj przyjechać. To chyba można tak nazwać.

— Znaczy przyjaciółka mi to zaproponowała.

— A ty się zgodziłaś. – blondynka zaczęła się drapać po karku. – teraz pytanie do ciebie. – wskazała na Aresa. – dlaczego ją tutaj zamknąłeś?

— Bo jest moja bratnią duszą i tylko przy mnie będzie bezpieczna. – ta bardzo bezpieczna, a mam przypomnieć, iż prawie mnie zabiłeś, przez ciebie nie mogłam mówić, spadłam ze schodów złamałam rękę i nogę. O czymś zapomniałam, a o tym, że przez ciebie moja przyjaciółka została porwana.

— W takim razie jestem tutaj po nic. - kobieta wzruszyła ramionami po czym wróciła się do bruneta. – następnym razem, zanim mnie wezwiesz najpierw zdobądź dowody i świadków. – widziałam, jak mężczyzna zacisnął dłoń. O co mu chodzi pierwszy raz w życiu go widzę.

— Ale przecież to człowiek, więc powinnaś coś zrobić. – powiedział patrząc się na blondynkę.

– Wybacz, ale według traktatu do puki nie zagrażacie ludziom mnie tam rybka, czy prowadzicie wojny. – powiedziała kobieta i kiedy chciała już wyjść coś mi wpadło do głowy.

— Chwila, skoro obchodzą cię sprawy ludzi. To. - zaczęłam. -Kilka dni temu moja przyjaciółka została porwana przez niedźwiedzie czy wygnańców. -powiedziałam, a kobieta spojrzała na O'shera. – strasznie się o nią martwię.

— To nie mogą być niedźwiedzie. – powiedziała kobieta ciężko wzdychając.

— Ale Ares powiedział. – spojrzałam na mężczyznę, który zaczął się drapać po karku. Chwila, czy on mnie nie okłamał. Zaczęłam od niego się wycofywać krok po kroku. – coś tu jej zrobił? - powiedziałam hardo.

— Ta to już nie zbyt mój interes także ja się będę zmywać. Ktoś musi uratować ten świat. - kiedy już była przy drzwiach odwróciła się do nas. – następnym razem może dzwońcie po Sandrę. – po czy wyszła.

Mój wzrok z powrotem wrócił na mężczyznę, który mówił mi jeszcze przed chwilą, iż moja przyjaciółka została porwana. A teraz, jakbym go nie znała. W sumie ja go w ogóle nie znam, nic mi o sobie nigdy nie mówi, a jak już to dowiaduje się od kogoś jakiś drobinek.

— Księżniczko, wracaj w tej chwili do mnie. - powiedział lekko wkurzony, kiedy byłam bliżej bruneta. — O'sher, a ty po chuj się wtrącasz. – powiedział wnerwiony Ares.

— Od kiedy moja ukochana się o nią martwi, po części należy do rodziny.

— Chwila jak się nazywa twoja ukochana? – zapytałam bruneta, miałam pewne podejrzenia, teraz jak go słucham to jego głos brzmi znajomo. – czy ty przypadkiem nie jesteś chłopakiem Juli? Jackson? – na moje słowa mężczyzna skinął głową potwierdzając wszystko. O super, przynajmniej wiem, iż ktoś jest tutaj by mnie uratować. – A jest może z tobą Julia?

— Czeka na nas w samochodzie.

— Ona nigdzie z tobą nie jedzie! – wrzasnął Ares. Moje serce zaczęło boleć, teraz wiem co to było za uczucie. Ja się w nim zakochałam a on przez cały ten czas wiedział, gdzie jest Agata, chociaż wiedział, że się o nią boje. Teraz kiedy tak myślę. Tamta krew czy ona, nie, nie. Na pewno nie.

— Proszę powiedz mi całą prawdę co się stało z Agatą. Proszę. – powiedziałam ze łazami w oczach. Widziałam jak chłopak się wzbrania, lecz nadal grał tą swoja kamienna twarzą.

— Już ci mówiłem. – nadal kłamał.

— Proszę, powiedz prawdę, jeśli tego nie zrobisz, nikt mnie nie zatrzyma i odejdę. – powiedziałam stanowczo. Widziałam, jak się bił myślami.

— Ja.

Coold { w trakcie poprawek}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz