Rozdział 1

840 32 0
                                    

Nazywam się Kayla i pochodzę z wyspy znanej jako Saari. Mam 18 lat, długie blond włosy, szaro-niebieskie oczy i duszę wojowniczki. Mam też dwa smoki: Tulii i Isa. Tulii znalazłam, a w zasadzie to ona znalazła mnie. Spałam w szałasie w lesie, a za dnia ćwiczyłam. Raz gdy wróciłam znalazłam ją. Była mała i bardzo ufna. Nie miałam zamiaru jej krzywdzić. Nie jestem za zabijaniem smoków, a jeśli przy tym jesteśmy podziwiam Jeźdźców Smoków z Berk. Moją idolkę jest oczywiście Astrid. W sumie to jestem do nie porównywana. "Piękna i waleczna" to to co słyszę najczęściej. Jestem jedną z piękniejszych dziewczyn w wiosce, a tak w zasadzie to zostałam sama, bo wszystkie moje przyjaciółki mają już chłopaków. Ale wracając do Tulii nie było przy niej mamy więc postanowiłam, że się nią zajmie. Teraz wskoczyła by za mną w ogień. Isa to jej mama. Przyleciała jakieś pół roku później. Chyba jest mi wdzięczna, że zajęłam się Tulii.

Mama chciałaby żebym w końcu się ustatkowała, ale ja nie chcę. Chcę być wolna, poznawać świat i wyjść za kogoś z miłości. Jak na razie zakochałam się raz, ale nie miała odwagi się przyznać. Potem było za późno. Kiedy byłam mniejsza chodziłam uczyć się podstawowych rzeczy takich jak pisanie czy czytanie. Wtedy właśnie spotkałam pierwszy raz Rona. Był nikim ciekawym. Zwykły syn kowala, nie przypominający wikinga, ale to było to co mnie oczarowało. Mam dość osiłków, którzy popisują się swoimi mięśniami, bo poza nimi nie mają nic innego. Potem nasze drogi się rozeszły. Dziewczynki poszły uczyć się jak dobrze dbać o ognisko domowe, a chłopcy uczyli się walczyć, łowić czy wykuwać broń. Nie nadawałam się do tego więc poszłam walczyć. Kocham to do teraz, nie jestem typową księżniczką. Walczę o swoje, a mój charakter jest karygodny. Jestem nieustępliwa, pyskata, odważna i nie umiem usiedzieć w miejscu. Moich umiejętności pozazdrości mi nie jeden chłopak. Jestem świetna w walce toporem jednosiecznym, posługuje się mieczem, sztyletami, katanami i w zasadzie wszelakiej maści bronią białą. Celnie strzelam z kuszy, ale jestem mistrzynią w strzelaniu z łuku. Nauczyłam się strzelać równocześnie czterema strzałami. Poradzę sobie też w walce wręcz. Nieraz pokonywałam tych osiłków, którzy popisują się mięśniami. Szkoda, że nie wiedzą,że w walce nie tylko siła się liczy. Mama nie jest z takiego biegu wydarzeń szczególnie zadowolona, natomiast tata jest ze mnie dumny chociaż myślę,że w głębi chciałby pewnie żebym zajęła się wreszcie swoją przyszłością u boku jakiegoś wikinga. Ja natomiast nie mam zamiaru się z nikim wiązać. Wszyscy, którzy próbowali mnie do siebie przekonać ponieśli klęskę. Niby nie mam nikogo, ale nie jestem samotna. Nie potrzebuję do szczęścia jakiegoś chłopaka- mam smoki i to mi wystarcza. Jestem po prostu sobą i nie mam zamiaru się zmieniać.

Moim największy marzeniem jest poznać Jeźdźców Smoków. Niestety Berk jest oddalone od Sarii o dobre trzy tygodnie lotu. Ostatnio też podobno Jeźdźcy mieszkają na jakieś swojej wyspie. Rodzice mówią, że to za daleko i zbyt niebezpieczne. Ja się nie boję i kiedyś tam polecę. Z moich wyjątkowych umiejętności to trochę rozumiem smoki. Dzięki temu wiem, że Tulii i Isa najbardziej na świecie chciałyby odnaleźć ojca Tulii. Kiedyś im w tym pomogę. Muszę to dla nich zrobić!

Mogę też powiedzieć, że przylgnęła do mnie łatka bezuczuciowej i strasznie niemiłej osoby. Jest to nieprawda. Mam serce i mam uczucia tyle, że na co dzień i byle komu ich nie okazuję. Jest to spowodowane moją pozycją wojowniczki. Długo musiałam walczyć o szacunek i równe traktowanie i nie chcę tego zaprzepaścić pokazując, że można mnie zranić. Nigdy nie płaczę i nie pokazuję, że coś mnie boli. Walczę do końca nawet z raną przez którą jestem w stanie dostać wstrząsu krwotocznego. Z powodu mojej pasji dość często lądowałam u znachorki, albo przyprowadzałam- choć chyba powinna powiedzieć przynosiłam na rękach innych, którzy tego wymagali. W taki sposób nauczyłam się jak opatrywać nawet najcięższe rany. Tak szczerze to trochę to dziwne. Nie potrafię ugotować zupy, ale potrafię przygotować maści. Moje zdolności medyczne to chyba jedyna umiejętność z jakiej moja mama jest dumna.

Myślę też czasem, żeby uciec i robić to co kocham. Całymi dniami latać i walczyć o przetrwanie. Może gdzieś się osiedlić na stałe, z kimś wyjątkowym? Kto wie. Jedno jest pewne im jestem starsza tym częściej o tym myślę. Jestem prawie pewna, że kiedyś to zrobię.

Jeśli chodzi o smoki to rodzice jak i cała wioska nie byli zbytnio zadowoleni i przekonani do tych przeuroczych stworzeń. Wtedy właśnie przydała się moja nieustępliwa natura. Teraz chyba po prostu się do nich przyzwyczaili. Dla mnie są wszystkim. kiedy latam czuję, że nareszcie jestem we właściwym miejscu. Czuję, że mogę wszystko, czuję się wolna i spełniona. Szkoda, że nikt mi nie chce wierzyć kiedy mówię,że moje miejsce jest w siodle, wśród chmur i zimnego wiatru. Ludzie z plemienia uważają,że miejsce człowieka jest na ziemi, dlatego mama zajmuje mi cały dzień tak bym tylko nie mogła latać. Moim remedium na to okazała się być noc. Jestem w stanie całą przelatać i położyć się spać dopiero, gdy zaczyna świtać.

Tulii wyrosła na przepiękną smoczycę, która tak jak ja nie lubi siedzieć w miejscu i słuchać starszych. Jedyną różnicą jest to, że ją na dobra i na złe wspiera Isa. Razem mamy ochotę oblecieć cały świat wzdłuż i wszerz, by w końcu zatrzymać się w miejscu, gdzie będzie nam wygodnie i założyć rodzinę nie musząc rezygnować z rzeczy, które kochamy.

Czasami tez widzę się z Ronem. Ron jest czeladnikiem u ojca w kuźni. Niekiedy przychodzę tam naostrzyć topór. Ron jest osobą ciekawą świata, której tak jak mi rodzina podcina skrzydła. Kiedyś przez przypadek usłyszałam jak pozwala, by wiatr zabrał jego smutki. Powiedział wtedy, że najchętniej wypłynąłby i nigdy nie wrócił. Chciałby poznawać świat, może znaleźć sobie smoka i się zakochać. On też lubi Jeźdźców i chciałby ich poznać z tą różnicą, że jego idolem jest Śledzik. Nie dziwę się Ron przeczytał już całą naszą bibliotekę chyba ze sto razy. Widać, że oboje czujemy, że nasze miejsce jest gdzieś indziej i może kiedyś je znajdziemy, a na razie musimy zadowolić się marzeniami. Ja mam cichą nadzieję, że kiedyś się stąd wyrwę i znajdę szczęście i tego samego życzę Ronowi.

Skrzydlaci PrzyjacieleWhere stories live. Discover now