Rozdział 23

150 16 0
                                    

KAYLA POV

Po tym co wyprawiałam w powietrzu zostałam okrzyknięta mianem wariatki. Nie przeszkadzało mi to zbytnio, bo chyba trochę racji mają. Wyrabiałam cuda.

Droga była bardzo spokojna i nie dłużyła mi się, ale na horyzoncie zaczęła majaczyć wyspa, a wszyscy jeźdźcy byli bardzo podekscytowania tylko nie ja. Ja się stresowałam i obawiałam reakcji wodza no, bo jakby nie patrzeć będę intruzem na jego ziemi. Nie zna mnie, mojej historii, życia, osobowości. Nie wie o mnie nic, a na pewno jakieś doświadczenia życiowe już ma i jeśli się mu nie spodobam może kazać mi się wynosić. Chyba po raz pierwszy w życiu tak bardzo boję się rozmawiać z drugim człowiekiem.

Natomiast jedno muszę im przyznać- mają naprawdę ładną i dużą wyspę, przynajmniej taka się wydaje z góry.

Wszyscy wylądowaliśmy na samym środku sporego placu, przed twierdzą. Jak mogłam przypuszczać jeźdźcy są w domu okrzyknięci mianem bohaterów i budzą niesamowitą, wręcz niezdrową fascynację u innych mieszkańców. Mnie jednak nie było przyjemnie i czułam, że zaraz albo stanie się  coś niespodziewane i niekoniecznie dla mnie przyjemnego, albo nie stanie się kompletnie nic, a ja będę mogła być spokojna. Oczywiście jak łatwo się domyślić coś musiało się stać, bo życie nie byłoby życiem gdyby nie rzucało mi kłód pod nogi. Przyszedł wódź wyspy Berk.

- Cześć tato.

- Witaj synu, gdzie jest ta nowa członkini zespołu?- myślałam, że zaraz coś się mi stanie ze strachu, który postanowił sparaliżować większą część mojego organizmu.

- Tuta jest- postanowiłam się sama zgłosić dla własnego bezpieczeństwa, albo żeby przynajmniej wykazać się minimalną odwagą.

- Wystąp i pokarz się.- nie miałam co dyskutować z wodzem, dlatego postępowałam zgodnie z jego poleceniami. Wystąpiłam z grupy i wylądowałam na czele grupy, przed samym wodzem. Jeszcze nigdy tak się nie stresowałam jak teraz, myślałam, że zaraz zemdleje.

- Przedstaw się i powiedz mi coś o sobie.- zdziwiłam się trochę pytaniem i tonem jakim kierował do mnie to pytanie. 

- Nazywam się Kayla i pochodzę z Saari, a to jest Tulii, Isa i Peto. Na wyspie byłam uznawana za najlepszą wojowniczkę.

- I faktycznie jest dobra- dzięki bogu Astrid postanowiła mnie wspierać.

- Naprawdę?

- Dała radę pokonać mnie i Hederę, więc musi być dobra, wodzu.

- A więc witaj na Berk, mam nadzieję, że spodobają  ci się nasze tradycje świąteczne i poczujesz się jak w domu. - byłam co najmniej zszokowana i zdziwiona zwłaszcza kiedy Astrid podeszła do mnie i zaczęła się cieszyć jak głupia. 

- Dobra, ale gdzie ja będę tym,czasowo mieszkać?   

- A to dobre pytanie, ale myślę, że moi rodzice nie będą mieli nic przeciwko kolejnej dziewczynie, która tym,czasowo zamiesza ze mną.

- Astrid, naprawdę?

- Tak, bez problemu. To co, chcesz?

- Jasne, że tak.

- A więc chodźmy.- i pociągnęła mnie za rękę w kierunku prawdopodobnie jej chaty, a za nami powlekła się Hedera.

Jak się okazało rodzice Astrid nie byli jakoś bardzo zachwyceni goszczeniem kolejnej dziewczyny w ich domu, ale udało się jej ich przekonać. Pokój mojej przyjaciółki nie był jakiś zjawiskowy, ale za to przypominał moje stare  miejsce zamieszkania. Było to miłe wspomnienie, ale teraz będzie jeszcze lepsze. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Właściciele domu wyszli szykować wioskę na święta, a my zostałyśmy same. Jak się okazuje mają tutaj tradycję przystrajania domów i budowania czegoś w rodzaju choinki przystrojonej tarczami na środku wielkiego placu przed twierdzą. Do przygotowywania świąt włączają się wszyscy mieszkańcy. Smoki również tutaj pomagają i mają określone funkcje. 

Tak mnie to wszystko zafascynowało, że zostałam sama w pokoju, a dziewczyny już dawno poszły się do czegoś włączyć i się przydać. Postanowiłam, że skoro już tutaj jestem i zostałam zaproszona i mile przyjęta to wypadałoby się chociaż trochę włączyć do akcji i pomóc. Szybko zbiegłam na dół i potem szybko wypadłam z mojego tymczasowego lokum. 

Dosyć szybko znalazłam drużynę, gdzie na środku stał Czkawka i  przydzielał każdemu zadania. Hederę wysłał do kuchni, Astrid do pomocy przy ozdobach, Sączysmarka i bliźniaki razem z innymi na polowanie na dziki, Śledzik zajmuje się dziećmi, a sam poszedł pomagać ojcu. Mnie nawet nie zauważył. 

- A co ze mną?- podbiegłam do niego.

- Ty nie jesteś zobowiązana do pomagania, jesteś naszym gościem.

- Tak wiem, ale chcę pomóc. Przynajmniej tyle mogę zrobić.

- Dobrze, pomyślmy.... wysyłać cię do kuchni to chyba nie najlepszy pomysł, do polowania  nikogo więcej  nie potrzebują, ale masz 3 smoki, które mogą się przydać do pomocy w strojeniu domów.

- Super, mi pasuje. 

W zasadzie cały dzień spędziłam na przystrajaniu domów girlandami. Smoki był bardzo pomocne i przydatne. Mieszkańcy już po chwili się do mnie przyzwyczaili i normalnie ze mną rozmawiali, co było bardzo miłe. Interesowali się oni moją osobą, ale ani razu nie poczułam się wypytywana i przesłuchiwana, bo pomimo wszystko największe wrażenie robiły moje smoki i to co jestem w stanie z nimi zrobić.

Wieczorem dowiedziałam się, że mam przyjść do chaty Czkawki, nie bardzo wiedziałam po co, ale dla własnego bezpieczeństwa wolałam iść. Tylko, że w trakcie drogi zorientowała się, że nie mam zielonego pojęcia do kont i gdzie powinnam iść. 

No nie powiem znalezienie jego miejsca zamieszkania nie było łatwe i w zasadzie cała misja zakończyła się fiaskiem, bo Czkawka sam postanowił mnie w końcu poszukać. Oczywiście jemu się to udało i również bez problemu zaprowadził mnie do swojego domu, bo jak się po drodze dowiedziałam wódz chciał ze mną rozmawiać.

- Witaj, Kayla.

- Dobry wieczór, wodzu.

- Chciałem ci podziękować za pomoc przy ozdabianiu wyspy, bo robiłaś to z własnej woli. 

- Nie ma za co.

- Podziwiam również twoje smoki i umiejętności.  To niesłychane w jaki sposób między nimi manewrujesz. Chciałbym się dowiedzieć jak to robisz.

Opowiedziałam wodzowi wandali całą moją historie ze smokami. Później jeszcze u niego zostałam i rozmawialiśmy na różne tematy. Właśnie tak minął mój pierwszy dzień na Berk.



Skrzydlaci PrzyjacieleWhere stories live. Discover now