Rozdział 12

231 15 0
                                    

KAYLA POV

Kocham nocne loty. Nim się obejrzałam Koniec Świata był daleko za mną. Nie chciałam wracać, nie teraz kiedy miałam czas na przemyślenie wszystkiego. Nie wiedziałam czy robię dobrze, mówiąc wszystko o sobie. Niby mogę im ufać, ale jednak mówienie wszystkiego to chyba nie najlepszy pomysł. Skoro muszę zdobyć ich zaufanie, a jeszcze mi nie ufają mogą wykorzystać wszystko przeciw mnie i ugodzić u najsłabszy punkt. Nie chcę tak ryzykować. Jestem wojowniczką i muszę myśleć o konsekwencjach swoich czynów.

CZKAWKA POV

- Co o niej myślicie?

- Wydaje się w porządku. Uciekła z domu dla dobra swoich smoków.

- Ale uciekła też bo nie chciała wyjść za mąż.

- To akurat chyba nic złego. Ma 18 lat, jest w naszym wieku. Jak ty byś się czół, jeśli Stoik kazałaby ci się ożenić w ciągu trzech miesięcy?

- Pewnie nie chciałabym tego. Mamy jej ufać?

- Ja jej ufam.

- Ast nie możemy ufać każdemu, kto zjawi się u nas.

- Czy ja ufam każdemu?

- Zazwyczaj nie. Czy możemy przestać o niej gadać? Nic nikomu nie zrobiła. Zabroniłeś wchodzenia do chat, nawet w mojej nie zawitała. W pół dnia obeszła pieszo całą wyspę, jest wspaniałą wojowniczką i  ma więcej smoków niż każdy z nas. Mogłaby się do nas przyłączyć. Jest idealna do tego zajęcia.

- Faktycznie trzy smoki, a jedna osoba. Ale czy na pewno jest taka świetna?

- Pamiętaj, że wojowniczką znającą się na rzeczy tutaj jestem ja i jeśli ja mówię, że jest dobra w tym co robi, to jest dobra. A teraz błaga skończmy to.- Astrid wściekła się i wyszła.

- A ja nie jestem ufna, ale jeśli Ast uważa, że Kayla jest godna zaufania to należy to rozważyć.- Hedera w końcu stanęła i przedstawiła swój punkt widzenia, a potem wyszła i poszła za Astrid.

- Dobra idziemy spać.- Czkawka zarządził co należy zrobić. Wszyscy się rozeszli.

KAYLA POV

Nie pamiętam kiedy ostatni raz latała tak długo. Ostatnio musiała uważać, bo rano trzeba było lecieć dalej, a Tulii i tak niosła mnie na grzbiecie cały dzień. Wróciłam i wylądowałam na lądowisku.  Isa i Peto czekali na mnie. Razem z nimi poszłam do klubu, bo miałam się tam zjawić. Weszłam do środka i nie zastałam tam nikogo. Ze stajni wzięłam ryby. Usiadłam na jednym z krzeseł i rzucałam ryby smokom. Ucieszył mnie ten widok. Ognisko dawało jeszcze trochę ciepła i światła. Zaczęły przypominać mi się dawne czasy. Najmilej  wspominałam oczywiście Rona. Siedząc tak i myśląc o przeszłości przypomniało mi się ile razy zrobiłam coś wbrew woli rodziców. Na przykład wymykałam się w nocy, lub postanowiłam, że zrobię sobie tatuaż. Teraz mam ich sporo na plecach i rękach. Do teraz nie wiem jakim cudem udało mi się utrzymać to w sekrecie przed rodzicami. Na plecach i ramionach miałam czarne wzory. Wyglądało to według mnie bardzo ładnie. Nikt się nie zjawiał, a ja nie chciałam by wykorzystano to przeciwko mnie. Wstała i skierowałam się do wyjścia. Już miała mnie nie być, ale usłyszałam za sobą głos.

- Czego tutaj szukałaś?

- Nie szukałam niczego. Czekałam na was, ale nie zjawialiście się więc siedziała ze smokami i rozmyślałam. Przypomniały mi się stare czasy i Ron i rodzice, a mimo to nie żałuję swojej decyzji.

- Dlaczego o rodzicach skoro ich nienawidzisz?

- Nie nienawidzę ich, ale zawsze podcinali mi skrzydła,a teraz przypomniało mi się ile razy zrobiłam coś wbrew ich woli.

Skrzydlaci PrzyjacieleWhere stories live. Discover now