Rozdział 7

269 21 0
                                    

RON POV

Nie wierzyłem w to, że ojciec pozwolił mi odlecieć, ale myślę, że po prostu nie chce abym uciekł tak jak Kayla. Ja natomiast mam pomysł, że tak jak obiecałem przylecę go odwiedzić w święta. Chcę odlecieć jeszcze dziś. Nie mam na co czekać, więc zacząłem się pakować. Pierwsze zabrałem się za ubrania. Spakowałem trochę swoich i wyjąłem z kryjówki w podłodze strój do walki.Ciągle pasował, więc postanowiłem założyć go na drogę. Poszedłem na dół po jedzenie. Spotkałem ojca.

- Weź tyle, ile będziesz potrzebował, a jutro pójdę na targ i uzupełnię zapasy.- byłem zdziwiony takim zachowaniem swojego ojca, dla którego byłem jak niewidzialny przez tyle lat.

- Dzięki tato, a i planuję odwiedzić cię w święta.

- Dobrze, ale pamiętaj, że moje drzwi dla ciebie będą zawsze otwarte.

- Będę pamiętał i planuję, że wymknę się jeszcze dziś. Dziękuję ci tato, za wszystko.- ojciec już nie powiedział tylko przytulił mnie. - Uważaj na siebie.- powiedział cicho wypuszczając mnie z uścisku. Poszedłem dalej się pakować. W wiosce większość ludzi kładła się już spać, co mi sprzyjało, bo mogłem przymocować wszystko do siodła, bez niepotrzebnych pytań czy gapiów. Gdy wszystko było gotowe poszedłem spakować rzeczy, które miałem zabrać mojej podręcznej torby. Spakowałem mapy, wodę jeszcze trochę jedzenia i pamiętniki. Mój i Kayli. Ja w przeciwieństwie do niej postanowiłem zabrać z sobą moje prywatne zapiski. Noc zapadła na dobre, a ja postanowiłem się w końcu ubrać i polecieć. Na pisałem jeszcze krótką notatkę dla taty i wyszedłem przez okno.

Dziękuję ci tato za wszystko czego mnie nauczyłeś. Wiem, że ni zawsze byłem taki jak ty sobie tego życzyłeś, ale zawsze się starałem. Obiecuję, że będę o tobie pamiętać i nigdy nie zapomnę kim dzięki tobie się stałem. Kocham cię, Ron 

Do wiadomości dołączyłem naszkicowany kiedyś obrazek, który przedstawiał nas razem. Karki zostawiłem u siebie na biurku. Violetti ucieszyła się na mój widok. Podrapałem ją po pysku i wsiadłem w siodło. Powoli pogrążone w śnie Saari znikało za naszymi plecami, a ja miałem coraz większe wątpliwości, ale postanowiłem je odrzucić i spróbować żyć inaczej. Ojciec powiedział, że zawszę mogę wrócić, więc jeśli nie uda mi się życie na inne wyspie po prostu wrócę. Z ta myślą leciałem na grzbiecie swojej smoczycy przed siebie. Planowałem zrobić trzy postoje i zacząć się rozglądać za wyspą dla mnie. Kayla lubi podróże i nie przeszkadza jej żydzie nomada, ja natomiast jestem bardziej poukładany i wolę zbudować sobie jakieś osiedle gdzieś na wyspie. Nie chcę też odlatywać na drugi koniec świata, maksymalnie dwa tygodnie drogi na Saari, ale i tak myślę, że zadomowię się gdzieś bliżej. 

KAYLA POV

Obudziłam się jak zwykle wcześnie. Smoki sobie smacznie spały, a ja nie miałam serca ich budzić. Postanowiłam, że spojrzę sobie na mapę. Jak się okazało jestem jakieś pięć dni drogi na północ od Saari. Nie wiem jak to jest możliwe, że pokonałyśmy taki dystans w dwa dni. To prawie nie wykonalne. Z moich rozmyślań wyrwała mnie Tulii, która wstała. Rodzice ciągle spali, więc ja tylko wzięłam siodło i wyszłyśmy. Latając na Tulii czułam się nieziemsko. Wiatr we włosach i uczucie wolności to coś od czego można się uzależnić. W moim niestety przypadku działa to nad wyraz dobrze. Słońce wstawało i rzucało ciepłe promienie na mnie i łuski mojej smoczej przyjaciółki. Wszystko szło pięknie do czasu kiedy coś zepchnęło mnie z siodła.

- Tuliiiiiiiiiiii!!!! - poczęłam krzyczeć w  niebo głosy, ale co zastanawiające przestałam spadać. Wisiałam w powietrzu do góry nogami. Okazało się, że za nogę trzyma mnie Isa i razem z resztą smoków bezczelnie się ze mnie śmieje.- Hej! to nie jest śmieszne. Ja w przeciwieństwie do was nie mam skrzydeł i nie umiem latać.- Tulii podleciała pod matkę, a ta puściła moją nogę pozwalając mi na znalezienie się z powrotem w siodle. W kompletnej ciszy doleciałam do jaskini i na szczęście bez żadnych perypetii.

- Co to miało być?!

- Nauczka za wymykanie się bez uprzedzenia.

- Nauczka?! Mogliście mnie zabić! Ale dobra Peto pokarz to skrzydło.- obejrzałam skrzydło dokładnie, ale wyglądało w porządku.- Za dwa dni będziemy mogli się stąd ulotnić.- smoki były dość zadowolone, bo tak ja ja nie chciały zostawać zbyt długo w jednym miejscu. Te bestie są z natury nomadami, a mi taki styl życia odpowiada. Jedyne co to muszę kupić jakąś skórę i torchę nici, aby zrobić siodło dla Peto. Postanowiłam się tym zająć.

- Tulii, chodź polecimy sobie poszukać jakiegoś targu.- mój pomysł nie spotkał się z aprobatą dorosłych smoków.- Spokojnie będziemy ostrożne. Nikt na targu nie zobaczy Tulii, zostanie w ukryciu.- smoki jakby się zgodziły, a ja poleciałam.

Po paru chyba godzinach doleciałyśmy na wyspę, która ewidentnie była targiem. Wylądowałam w lesie, Tulii została w krzakach, a ja założyłam na głowę kaptur. Miałam trochę pieniędzy, więc mogłam sobie pozwolić na jakieś zakupy, a biorąc pod uwagę fakt, że ta skóra jest mi potrzebna na wykonanie siodła, a siodło niezbędne z uwagi, że nie mam zamiaru wracać, musiałam ją kupić. Na szczęście poszło gładko i już po chwili, znowu byłam w powietrzu. 

NA SAARI

- Witaj Kisalli, a gdzie Ron?

- Znalazł sobie smoka i poprosił o wolność. Odleciał cichaczem wczoraj w nocy. 

- Pozwoliłeś mu od tak odlecieć?

- Tak. Tutaj ciągle myślałby o Kayli, a tam gdzie teraz jest może ją znajdzie, a jeśli nie to może to zapomni albo nie będzie tak bardzo tęsknić. Ale obiecał, że będzie mnie obiecał. Najbliższy termin wyznaczył na święta.

- To dobrze, że będzie o tobie pamiętał.

- Tak, a na pożegnanie zostawił mi list i nasz naszkicowany portret. Muszę wykonać jakąś ramkę na niego.

- W takim razie ja już nie przeszkadzam.

RON POV

Po nocy spędzonej pod gołym niebem wiedziałem, że podoba mi się takie życie. Ruszyłem dalej szukać miejsca, w którym spędzę kilka najbliższych lat.

KAYLA POV

Wróciłam do jaskini i zabrałam się za szycie. Trwało to dobrych kilka godzin, ale skończyłam akurat z wieczorem. Isa i Tulii nałapały ryb na kolację dla siebie, ja miałam jeszcze trochę ludzkiego prowiantu, ale za chwilę moja dieta chyba będzie składała się głównie z ryb. Przyniosłam drewno, a moje zapalniczki zapaliły stos. W takich warunkach zmieniłam jeszcze opatrunek na skrzydle Peto i poszłam spać znowu przykryta smoczymi skrzydłami.

RON POV

Wieczorem wylądowałem na kolejnej wyspie. Musiałem gdzieś przenocować, więc rozbiliśmy prowizoryczny obóz. Poszedłem spać, a Violetti okryła mnie skrzydłem.

Skrzydlaci PrzyjacieleWhere stories live. Discover now