Rozdział 32

129 13 3
                                    

KAYLA POV 

Wygraliśmy wojnę, która toczyła się od tak długiego czasu. Viggo wraz z  Rykerem trafili do więzienia na wyspie Łupieżców, gdzie ich miejsce. Dagur przekazał jajo Mali- przywódczyni  Obrońców Skrzydła. Na pierwszy rzut oka było widać, że mają się ku sobie. 

Wszystko zakończyło się tak jak powinno- dobrze. Ja również czułam, że kończąc tę przygodę coś się kończy, ale jak to mówią coś się kończy, a coś zaczyna. Jestem gotowa na zmiany i nie mogę się wręcz doczekać kolejnego rozdziału w moim życiu. 

Wróciliśmy wszyscy na Koniec Świata i od razu udaliśmy się spać. Wiadomo wojna, długi lot, mała ilość odpoczynku zaznana przed walką powodowała, że wszyscy wyglądali strasznie i każdy marzył tylko o jednym. Solidny wypoczynek należał się wszystkim, każdy przyczynił się do wygranej. 

Następnego dnia każdy czuł się i wyglądał o niebo lepiej. Smoki dalej wymagały odpoczynku, ale ludzie mieli się świetnie. Bliźniaki jak zwykle o coś się sprzeczali, Sonczysmark spał oparty o ogon Hakokła, Śledzik porządkował swoje zapiski, dziewczyny rozmawiały, nie wiem o czym, a ja zastanawiałam się z Czkawką co zrobić ze smoczymi oczami. Odzyskaliśmy to pierwsze i nadal mamy to, które zbudował.  Jeśli wpadną w niepowołane ręce może być źle.

- Chyba trzeba je zniszczyć, są niebezpieczne.

- Wiem, ale z drugiej strony to artefakt i należy go szanować.- Czkawka obracał pierwowzór w dłoniach.

- Nigdy nie możesz być pewny co się z nim stanie i jakie kłopoty może sprowadzić.

- Wiem, ale trudno się z nim rozstać po tak długim czasie.

- Mnie też bardzo szkoda twojej pracy, którą włożyłeś w zbudowanie waszego oka ,ale moim zdaniem tak będzie bezpiecznej.- odłożyłam przedmiot na stół i wstałam. Zanim odeszłam położyłam Czkawce dłoń na ramieniu i uśmiechnęłam się ciepło na znak wsparcia i zrozumienia. Podeszłam do smoków, żeby z nimi posiedzieć, ale nie było mi to dane. Po chwili rozległ się głos naszego przywódcy.

- Co powiecie na krótki lot? Trzeba zniszczyć te przeklęte przedmioty, które sprawiły tyle kłopotów.- Śledzik wyglądał na oburzonego zachowaniem Czkawki, ale razem z nami wsiadła na smoka i poleciał. Zatrzymaliśmy się nad oceanem w kole. Syn wodza podrzucił smocze oczy do góry i razem, każdy przyczyniając się pomógł je spalić. Nie zostało po nich nic, tylko popiół, który wpadł do oceanu. 

Kiedy wróciliśmy na wyspę, wszyscy razem zasiedliśmy wokół paleniska i rozpoczęła się rozmowa. Wspominaliśmy te ostanie miesiące przeżyte wspólnie, wsłuchiwałam się w historie jeźdźców z przeszłości. Czas płyną nieubłaganie szybko, a każdy czuł, że przygody Jeźdźców Smoków z  Końca Świata dobiegają końca. Późnym wieczorem zapadła decyzja o powrocie na Berk, do rodziny. Hedera powiedziała, że poleci do Berserków, do brata. To w końcu jej jedyna rodzina. Ja wiedziałam, że do siebie, na Saari wracać nie zamierzam. Kiedy wszyscy się rozeszli, wsiadłam na Tulii i poleciałam pomyśleć. Nie wiedziałam zbytnio, co dalej. Podobało mi się takie życie. Pełne przygód, nowości, niebezpieczeństwa, adrenaliny, ale zawsze z tą pewnością, że znam wspaniałych ludzi, który mi pomogą, że mam, gdzie wrócić i odpocząć. Ale jeźdźcy wracali na Berk, a ja nie mam zbytnio się tam gdzie podziać i nie lubią spędzać zbyt dużo czasu w jednym miejscu.

- Co robimy z tym fantem mała? Przecież nie wrócę teraz do rodziców.- smok nie odpowiedział tylko nerwowo odwrócił się za siebie.

- Kayla?- za mną stał Czkawka.

- Tak?

- Też nie możesz spać?- przysiadł się do mnie.

- Bardziej nie chce. Nie wiem co mam zrobić.

- Leć z nami, na Berk będzie fajnie. 

- I co ze sobą zrobię, przecież nie mogę mieszkać u Ast, pomimo, że pani Hofferson jest wspaniałą osobą, nie lubię się narzucać i robić problemów.

- Zbudujemy ci chatę.

- I mam w niej mieszkać sama? Chyba bym oszalała, a poza tym  to nie będzie to co tutaj. Nie będzie już tylu przygód, każdy będzie z rodziną, a ja i tak długo nie wytrzymam w miejscu.

- Skoro mówisz o rodzinie, dlaczego nie wrócisz?

- Cała ta przygoda zmieniła mnie i mój charakter, to już nie spodobało by się rodzicom, dorzuć do tego sam fakt, że uciekłam bez słowa na własną rękę, no i dawno minęły trzy miesiące, a ja nadal jestem sama. Od razu przebraliby mnie w białą suknię i postawili przed ołtarzem, a o smokach mogłabym na zawsze zapomnieć.

- W sumie trochę ci się nie dziwie, ale co zamierzasz zrobić? Może pogadaj z Hederą, u Berserków na pewno znajdzie się miejsce dla ciebie.

- Nie, takie życie nie jest dla mnie. Chyba po prostu w reszcie spróbuję znaleźć swój kąt, a jeśli nie to może nawet wrócę tutaj i będę żyła w zgodzie z naturą, smokami.....- trochę się rozmarzyłam.

- I samotnie. Chcesz tego?

- Oczywiście, że nie, ale nikogo jeszcze nie znalazłam i nikogo nie szukam. Nie tak łatwo zapomnieć.....

- Znajdź go i powiedz co czujesz.

- Chyba oszalałeś! Z resztą rodzice i tak się nie zgodzą.

- Szkoda mi ciebie, ale jeśli chcesz możesz oczywiście zostać i pamiętaj, że jak najbardziej możesz lecieć z nami. Do jutra.- wstał i wsiadł na Szczerbatka.

-  Dobranoc- zawołałam jeszcze na koniec.- Powoli miałam plan co zrobić. Chyba lubię życie wędrowniczki.

Następnego dnia odbywało się wielkie pakowanie. Po wszystkich widać było, że czują i radość i smutek. Radość, bo to już koniec z łowcami i to nam udało się ich pokonać. Możemy już żyć spokojnie, ale z ciężkim sercem jest opuszczać miejsce, w którym tyle się wydarzyło. Przeżyliśmy tu tyle przygód i mamy masę wręcz wspomnień. Przywykłam do tego miejsca bardziej niż może się wydawać, ale chce zacząć też coś nowego. 

Dla mnie spakowanie całego dobytku to była chwila pracy. Nie miałam dużo rzeczy, w zasadzie to chyba tylko naszyjnik, który dostałam od Ast na święta. Postanowiłam, że założę go i tak się pożegnamy. Potem pewnie go schowam, bo nie chcę zniszczyć takiej pamiątki. Zabrałam wszystko i poszłam do stajni, gdzie trwały wielkie przygotowania.

- Kayla, lecisz z nami na Berk?- Sonczysmark mnie zaskoczył swoim entuzjazmem w głosie.

- Nie, nie wytrzymałabym tam długo, ale trochę się powłóczę tu i tam, poszukam może jakiegoś fajnego miejsca na stałe. Zobaczy się co będzie.

- Pamiętaj, że na Berk zawsze nas znajdziesz i będziemy pamiętać kim jesteś.

- Dość trudno  chyba mnie zapomnieć.- wywołałam śmiech moją wypowiedzią.- Obiecuję was odwiedzić.

- Ja również mam nadzieję, że wpadniesz na wyspę Berserków. Będę czekać na ciebie.

- Dzięki Hedera. Zapamiętam i przysięgam, odwiedzę cię.- przytuliłyśmy się jak przyjaciółki, które znają się od lat.

- Dziwnie wszystko tak zostawić i odlecieć.- Mieczyk słusznie to zauważył.

- Wiesz, coś się kończy, a coś zaczyna. Nie traktuj tego jak koniec, ale jak początek nowej przygody.

- Chyba pora żeby się pożegnać?- Jak widać nawet Mieczyk potrafi czasem zachować powagę.

- Tak. Dziękuję wam za najwspanialszą przygodę moje życia i najcudowniejsze kilka miesięcy, jakie dane mi było przeżyć- na pożegnanie wszyscy przytuliliśmy się jak wielka rodzina, którą w zasadzie staliśmy się przez ten czas. Potem już tylko wyprowadziliśmy smoki i razem zamknęliśmy drzwi do stajni.

Każdy poleciał w swoją stronę. Hedera do Berserków, reszta jeźdźców na Berk, a ja w nieznane, odkrywać nową przygodę i pokonywać trudności jakie podrzuci mi los.




Skrzydlaci PrzyjacieleWhere stories live. Discover now