Rozdział 6

292 22 0
                                    

RON POV

Po przeczytaniu pamiętnika Kayli dalej nie mogłem uwierzyć w to co tam było napisane. Ona kochała mnie od piątego roku życia. Dlaczego nigdy sam się nie przyznałem. Może nie bylibyśmy idealnie szczęśliwi, ale jednak, a teraz już za późno. Teraz muszę stworzyć siodło i lecieć jej szukać .

KAYLA POV

Wstała o świcie. W nocy obył się bez żadnych komplikacji, co bardzo mnie cieszy. Został jakiś dzień drogi do jaskini ojca Tulii, ale myślę, że moje smoki uwiną się w może trochę ponad pół dnia.

- Pora wstawać! Został nam dzień drogi!- tak jak się spodziewałam smoki wstały szczęśliwe. Wystartowałyśmy tak szybko jak się tylko dało. Mnie tez się trochę spieszyło i zależało mi na tym aby zostawać na każdej wyspie tak krótko jak to tylko możliwe, bo na pewno z Saari wyruszyła już grupa poszukiwawcza, a nie chciałam zostać znaleziona. Na szczęście Tulii nie mogła doczekać się spotkania z ojcem, a Isa strasznie się o niego martwiła. Smoki doskonale się rozumiały i leciały tak jak chyba jeszcze nigdy. Nie był to może najszybszy lot, ale było widać, że nie o to chodzi. Smoki leciały w stałym tempie tak aby zbytnio się nie zmęczyć. Dobrze rozplanowały ten lot.

RON POV

Ojciec nie zostawił mi żadnych zadań, a że w wiosce nie zostało zbyt wielu ludzi postanowiłem, że mogę sobie pozwolić na "dzień wolnego", czyli zabrałem potrzebne mi rzeczy i poszedłem do Violetti robić siodło. Myślę, że moje miejsce tez jest gdzieś indziej, a to prawdopodobnie moja jedyna szansa, aby je odnaleźć.

KAYLA POV

Lecimy już pół dnia, a końca nie widać. Teraz to już nawet nie wiem gdzie jestem. Prowadzi Isa, ale ja widzę, że coś nie jest tak jak powinno. 

- Isa, co się dzieje?- odpowiedziało mi mruknięcie, a w jej oczach widziałam zmartwienie. Tak jakby przeczuwał, coś złego.- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Po chwili matka Tulii obniżyła lot, a my za nią. Wylądowałyśmy przed jakąś jaskinią. Isa weszła do środka, ale w środku nikogo nie było. Zrozumiałam, że on powinien się tutaj znajdować. Isa zaryczała i czekała, ale to wszystko poszło na marne. Nic się nie działo. Isa musiała właśnie to przeczuwać.

- Spokojnie, znajdziemy go. Chyba nie mógł odlecieć za daleko. Chodźcie nie ma czasu do stracenia. Rozejrzymy się jeszcze dookoła. Może znajdziemy jakąś wskazówkę.- obleciałyśmy górę dookoła, ale jedyne co znalazłyśmy to pogorzelisko i resztki zaschniętej mazi Śmiercipieśnia. To znaczyło tyle, że musiał się bronić. Znalazłam też strzałem. 

-Chyba wiem czyja to sprawka. Słyszałam, że takie strzały to sposób Łowców Smoków. Musimy go znaleźć nim będzie za późno.- Isa zaryczała, a ku naszemu zdziwieniu ktoś jej odpowiedział. Było wiadome co musimy zrobić. Smoki ruszyły z kopyta. Isa podążała za dźwiękiem. Niestety co jakiś czas go gubiła, co nas spowalniało, ale leciałyśmy dalej. Powoli dzień chylił się ku końcowi, a my dalej nic nie miałyśmy.

RON POV

Dzień chylił się ku końcowi. Łodzie z ekipą poszukiwawczą powoli przybijały do portu. Jak łatwo się domyślić wracali z pustymi rękoma. Ja sam powoli wracałem do domu. Liczyłem na to, że nikt nie zauważy Violetti, ale niestety dość trudno jest nie zauważyć fioletowego Śmiertnika Zębacza. odstawiłem ją przed domem i poszedłem po ryby. Smok zajadał się w najlepsze, a ja nawet nie zauważyłem ojca, który wrócił.

- Niestety Ron, ale po Kayli ani śladu.

- Można się było tego domyślić ma ponad dzień przewagi, a do tego podróżuje po niebie.

- Dlaczego jej nie powiedziałeś?- pytanie mnie zaskoczyło. Ojciec się o mnie martwił. Nawet nie zauważyłem, że ze mną rozmawiał, a to już było dziwne. 

- Dlaczego miałbym mieć powód jej mówić. Nigdy bym nie pomyślał, że może zakochać się w kimś takim jak ja.

- Szkoda teraz. Brakuje ci jej?

- Trochę. Jako jedyna była dla mnie miła.

- A powiedz mi co robi smok przed naszym domem.

- Znalazłem ją. Tato czy ja mógłbym opuścić tę wyspę?

- Chcesz jej szukać?

- To też, ale ja czuję, że moje miejsce jest gdzieś indziej. Chcę odkryć trochę świata i może jeśli nie znajdę Kayli zapomnieć o niej, albo nawet się zakochać na nowo.

- Rozumiem, a ten smok ma ci w tym pomóc?

- Tak. Ja wiem, że to pewnie jest niedorzeczne, ale tutaj wszystko przypomina mi Kaylę.

- Tutaj nie zaznasz swojego szczęścia, a zawsze byłeś osobą bardzo ciekawą świata. Cóż mogę powiedzieć? Jeśli musisz leć, ale nigdy nie zapomnij gdzie jest twój rodzinny dom.

- Dziękuję ci tato! Tylko ja chciałbym odlecieć w nocy, bez zbędnych pożegnań.

- Rozumiem, a więc żegnaj synu.- to powiedziawszy przytulił mnie.- Odwiedź mnie czasem.

- Odwiedzę, obiecuję.- poszedłem się szykować. Nie sadziłem, że ojciec może tak po prostu pozwolić mi odlecieć, ale dostałem pozwolenie i nie mam zamiaru go zmarnować.

KAYLA POV

Słońce było już na prawdę nisko, ale my nie miałyśmy się zamiaru poddać. Nagle Isa zapikowała w dół, a Tulii za nią.

- Łoł! Następnym razem proszę ostrzegajcie, że macie zamiar zrobić coś takiego.- i właśnie wtedy mnie zatkało. Stał przede mną smok. Już wiedziałam, że to musi być ojciec Tulii. Niestety warczał na mnie, a to nie wróżyło niczego dobrego.

- Ćiii. Spokojnie nie chcę zrobić ci krzywdy. Chcę ci pomóc.- jednak czasem wolałabym nie rozumieć nawet podstaw smoczego. Smok był na mnie wściekły i chciał mnie co najmniej przepędzić, a podejrzewam, że zabić. Wtedy w mojej obronie stanęły Isa i Tulii. 

- Smoku nie chcę zrobić ci krzywdy. Spójrz, Isa i Tulii żyją ze mną już parę lat, a chyba źle z nimi nie jest.

- To jest ta twoja ludzka przyjaciółka?

- Tak i proszę cię daj sobie pomóc. Pamiętaj, że jeśli Tulii nie zrobiła nic złego przez tyle lat to tobie też nic nie zrobi. To dzięki  niej mamy teraz córkę.

Smok powoli do nie podszedł i nie obwąchał. Nic mi nie zrobił i pozwolił się dotknąć i obejrzeć. Miał parę zadrapań i lekko zwichnięte skrzydło. Poszłam po torbę z lekami. Niestety smok nie za bardzo chciał się dać opatrzyć. Wtedy Isa zawarczała na niego, a smok się poddał.

- Chwała ci Isa. Spokojnie masz lekko zwichnięte skrzydło za parę dni będzie w porządku. A teraz daj mi chwilę to postaram się wymyślić ci jakieś imię.- spakowałam swoje rzeczy i nakarmiłam smoki. Sama też musiałam jeść. Wygląda na to, że na chwilę tu zostaniemy.

- Mam!- na mój krzyk smoki podskoczyły i spojrzały na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na pysku.- No co? Mam imię. Co powiesz na Peto?- smok się do mnie przytulił, co odebrałam jako "tak" i jako znak zaufania.

- Kiedy masz zamiar wrócić ze mną na ta waszą wyspę?- zdziwiło mnie pytanie smoka.

- Nie wracam tam. Nie chcę żyć w więzieniu. Skoro raz uciekłam to wykorzystam to w pełni. Chcę zwiedzać świat, odkrywać, poznawać i mam nadzieję, że zrobię to razem z wami.- nie dostałam odpowiedzi tylko ciche mruknięcie wszystkich członków smoczej rodziny. Po tym zostałam szczelnie otoczona na znak, że mam ich wsparcie w tym co chce robić. Przykryta smoczymi skrzydłami zasnęłam w  jaskini ze smokami.

Skrzydlaci PrzyjacieleWhere stories live. Discover now