Rozdział 34

117 14 0
                                    

Wylądowałam na  kolejnej  nieznanej mi wyspie. Jestem ciekawa kiedy skończą mi się nowe miejsca do zwiedzania. Jak na razie mam ich jeszcze trochę.

Ta wyspa mieściła się dość blisko Saari, ale chyba nie muszę się już bać. Nie widziano mnie od dwóch lat, dlatego pewnie zaniechano już dawno poszukiwań. Myślę że nawet moi rodzice pogodzili się już ze stratą, o ile w ogóle tak o tym myśleli, w co szczerze wątpię. Przeszedł mi przez głowę nawet pomysł aby przelecieć nad wyspą i zatrzymać się w lesie lub przylecieć nocą i przejść się między chatami, ale szybko z niego zrezygnowałam. W zasadzie pewnie nic się nie zmieniło, jak to od wieków.

Miejsce, na którym wylądował było naprawdę ładne i miałam ochotę zwiedzić je całe, dlatego też zostawiłam smoki przy obozowisku i poszłam sama. Wyspa z lotu smoka wydawała się nie duża, a jeśli coś by się działo Tulli na pewno usłyszy moje wezwanie na pomoc.

Kiedy podziwiałam piękno tej wyspy miałam dziwne przeczucie, że spotkam tu kogoś, jakiegoś człowieka, co w zasadzie napawało mnie trochę lenkiem, ale i było miłe. Lubię poznawać nowych ludzi jeśli są przyjaźni, a jeśli nie mam broń i potrafię się nią umiejętnie posługiwać. W zasadzie, nie przeszkadzał mi fakt, że mogę się na kogoś natknąć i stoczyć z nim konfrontację, dawno, bardzo dawno tego nie robiłam i nie miałam bym nic przeciwko małemu treningowi. Byłam czujna, żeby nie dać się zaskoczyć, ale i jednocześnie mogłam wydać się rozkojarzona, bo rozglądałam się i podziwiałam piękno wyspy, ale to tylko pozory.

Po czasie wędrówki zobaczyłam coś czego się nie spodziewałam. Wioska smoków to nie jest coś co jest normalnie spotykaną rzeczą, a zwłaszcza taka wybudowana przez człowieka. Nie jest to raczej normalne żeby budować wioskę, a później ją zostawiać, ale nie widziałam tutaj ludzi. Byłam tym nieźle zafascynowana i zaskoczono, dlatego postanowiłam to sprawdzić. Uważnie zakradłam się do wioski, ale poza smokami, których było tu sporo nie widziałam żywej duszy. Byłam gotowa do potyczki, ale przestałam się ukrywać. Wioska robiła wrażenie, ktoś musiał włożyć na prawdę sporo pracy, by wyglądała tak jak wygląda.

- Szukasz czegoś?- usłyszałam niezbyt miły, męski głos za plecami, który wydał mi się dziwnie znajomy. Jakbym już kiedyś go słyszała. Odwróciłam się powoli, bardzo ostrożnie na dając sygnałów, że chce zaatakować, ale pomimo, że nie trzymałam dłoni na rękojeści byłam gotowa. W każdej chwili mogłam wyjąć moje ostrza. Zobaczyłam wysokiego blondyna, z pięknym sześciopakiem i idealnie wyrzeźbionymi mięśniami na rękach.- Kim jesteś?- dalej milczałam zastanawiając się skąd ja go mogę znać.- Rozumiesz w ogóle co do ciebie mówię?!

- Tak, ja...przepraszam.- Było mi potwornie wstyd.

- Kim jesteś, czego tu szukasz? Szukasz siedlisk smoków, żeby je wybić?

- Coo, nie. Kocham smoki, nie rozumiem ludzi, którzy je krzywdzą.

- Wspaniała wymówka, kolejny szpieg Viggo. Wynoś się stąd!

- Ale przecież Viggo Czarciousty został pokonany już jakiś rok temu.

- Na prawdę?

- Tak, sama brałam udział w jego pokonywaniu.

- Dlaczego mam ci wierzyć? Należysz  do jeźdźców smoków?

- Bardziej należałam, jeźdźcy się trochę rozsypali.

- Tak? To gdzie twój smok?

- Po drugiej stronie wyspy, mogę po nie iść.

- Pójdę z tobą. Nie ufam ludziom, którzy się tu zjawiają.

- Dobrze.- nastała chwila ciszy.- A można wiedzieć dlaczego?- ruszyłam przed siebie. Chłopak ruszył za mną.

- Zbyt dużo ludzi się tu pojawiało, którzy mówili podobnie, a później chcieli tylko krzywdy tych pięknych stworzeń. 

Skrzydlaci PrzyjacieleOnde as histórias ganham vida. Descobre agora