Rozdział 26

151 14 0
                                    

KAYLA POV

Pokochałam wyspę Berk. Ludzie tutaj są wspaniali, a atmosfera panująca na całej wyspie jest rodzinna i sprawia, że czuję się tutaj jak w domu. 

Jeszcze w święta zaczął tu padać śnieg. Cały świat jest pokryty białym puchem. Smoki nie koniecznie za nim przepadają, co innego my. W zasadzie całe dnie spędzamy w lasach, na polanach i małych zamarzniętych jeziorkach. Nie ma takiej części wyspy która by nie została zbadana i nie widziała bitwy na śnieżki.

Mija tydzień od kont tu jestem i czuję się jakby to był mój dom. Rodzice Astrid są wspaniali. Mili, gościnni, wyrozumiali, pomocni, otoczyli mnie rodzinnym ciepłem, którego nigdy nie zaznawałam w domu. 

Kocham Berk i gdyby nie fakt, że Koniec Świata to moje miejsce, wśród Jeźdźców z przygodami i smokami zostałabym tutaj. Zastanawiam się czemu nie mogłam urodzić się tutaj. To miejsce jest magiczne, ale również nie chciałabym żyć tutaj za czasów wojny ze smokami. Nie trawie takiego rozlewu krwi.

Wracając do spraw aktualnych i dużo milszych dzisiaj również wybieramy się na łyżwy. Poznałam chyba wszystkie możliwe sposoby na spędzenie wolnego czasu w zimie.

Powiem szczerze, że moją ulubią formą zajęć jest chyba zjeżdżanie na smokach z górek. Kocham to i mam nadzieję, że uda  mi  się jeszcze dzisiaj kogoś zaciągnąć na wyścigi. Niesamowitym jest też dla mnie fakt, że wszystkie posiłki jedzone są w twierdzy. Bardzo ciekawa i miła tradycja, która zbliża do siebie ludzi.

Mieszkańcy bardzo interesowali się moją osobą czasami nawet do tego stopnia, że kiedy zapytana zaczynałam opowiadać wszyscy zbiegali się wokół mnie i jeźdźców słuchając z zaciekawieniem o moich przygodach. Niektóre fragmenty w prawdzie pomijałam, ale po co mieszkańcy Berk mają wiedzieć wszystko o mnie.

Dzisiaj mija równy tydzień od kont tu jesteśmy i z tego co słyszałam drużynie zaczyna się nudzić na rodzinnej wyspie i do tego wzywa nas wojna z Vigo. Ostatnio zostałam wtajemniczona w szczegóły sporu i oczywiście od razu postanowiłam pomóc.

Natomiast teraz myślę, że powinnam już wstać i przygotować się do dzisiejszego dnia, bo jak na razie od kiedy tylko się przebudziłam leże w łóżku i myślę. Wstałam, ubrałam się jak zwykle, uczesałam włosy i wyszłam z pokoju. Na parterze domu jak zwykle przywitali mnie rodzice Astrid. Grzecznie im odpowiedziałam, założyłam buty i wyszłam na śniadanie do twierdzy.

Przy stole, który zazwyczaj oblegamy znalazłam wszystkich.

- Cześć Kayla!

- Hej, co nowego?

- No niestety, ale musimy już wracać. Koniec Świata był długo bez opieki i nie wiemy co tam się mogło dziać. Jutro lecimy, ale dzisiaj proponuję jeszcze się wyszaleć  na śniegu.- sama propozycja powrotu nie zbyt się wszystkim spodobała, ale pomysł na spędzenie ostatniego dnia wakacji odbił się od ścian twierdzy głośnymi krzykami aprobaty. Po tej krótkiej, przyjętej z mieszanymi uczuciami przemowie Czkawki każdy zajął się posiłkiem.

Bliźniaki jak zwykle zaczęli się kłócić o jakieś błahostki, Śledzika znowu wciągnął świat jakieś nowej książki, którą znalazł w bibliotece, a Sączysmark w najlepsze śmiał się z Mieczyka i Szpadki. Czkawka, Astrid, Hedera i ja przyglądaliśmy się całemu zjawisku i zachodziliśmy w głowę jak to jest możliwe, że oni się jeszcze  nie pozabijali. Kiedy cały ten cyrk, do którego zdążyłam się  już przyzwyczaić ucichł wszyscy postanowili wyjść i przygotować smoki, żeby spędzić ten dzień najlepiej jak się da.

- Kayla, mogę cię na chwilę porwać?

- Tak, jasne. Gdzie idziemy?

- Do mnie, do domu.

- Ok, to prowadź.- zdziwiło  mnie trochę zachowanie Czkawki, ale poszłam za nim. Jako, że jego ojciec jest wodzem mieszka blisko twierdzy nie trwało to długo a znaleźliśmy się w środku.

- Czy mogłabyś rzucić okiem na moje tatuaże, bo nie jestem pewien.

- A to o to chodzi. Wiesz, że pomimo tego, że też je mam nie jestem ekspertem?

- Wiem, ale ja nie o radę proszę, a o ocenę jak wyglądają.

- No dobra, będę bezlitośnie szczera.- to co zobaczyłam potem zapierało dech w piersiach. 

-Jednak Gothi zna się na rzeczy.

- Wyszły?

- I to jak! Człowieku wyglądasz obłędnie.  

- To dobrze, bo nie chce się z nimi ukrywać.

- Nie masz czego ukrywać.

- To ogromna ulga. A teraz chodź spędzić najlepszy dzień twojego życia.

Cały dzień spędziliśmy na ośnieżonych stokach gór, zasypanych polanach i zamarzniętych sadzawkach bawiąc się jak dzieci i korzystając ze śniegu, którego na Końcu Świata niestety brakuje. Oczywiście wszystko kończyło się bitwą na śnieżki. Bawiliśmy się tak dobrze, że wróciliśmy dopiero po zmroku do wioski na kolację i dopiero wtedy każdy zorientował się, że nie jadł dzisiaj obiadu. Wszyscy śmialiśmy się z tego w trakcie trwania całego posiłku i byliśmy chyba najgłośniejszym stołem w całej twierdzy, a nie żeby ogólnie w budynku było cicho. Późnym wieczorek każdy poszedł do domu porządnie się wyspać przed jutrzejszą podróżą powrotną.  

Skrzydlaci PrzyjacieleWhere stories live. Discover now