Rozdział 20

176 14 0
                                    

KAYLA POV
Jak ja bardzo cieszę się, że zdałam ten test. Teraz jestem Smoczym Jeźdźcem! Nigdy nawet nie mogłam wymarzyć sobie lepszego życia. Dzisiaj wstałam jeszcze przed świtem i jak na razie rozpiera mnie energia.
Powoli na horyzoncie pojawia się jutrzenka. Je siedzę sobie przy oknie z głową śpiącego smoka na kolanach i myślę.
Pomimo tego, że jestem chyba naj szęśliwszym człowiekiem na ziemi i lepszego życia nie mogłam sobie wymarzyć czasami na zastanawiam się czy na pewno dobrze zrobiłam zostawiając rodziców samych na Saari. Nie mam rodzeństwa, które mogło by im pomóc w razie na przykład nieszczęśliwego wypadku. Zostali sami, ale z drugiej strony zostając tam byłabym strasznie nieszczęśliwa.
Siedzenie w miejscu, zajmowanie się domem, gotowanie, sprzątanie i robienie zakupów to nie mój żywioł i nie moja droga. Ja muszę być wolna, odkrywać, poznawać i walczyć o swoje. Jedyną osobą jakiej mi brakuje jest Ron. Strasznie miło go wspominam. To była moja bratnia dusza. Na Saari strasznie marnuje się jego wiedza, umiejętności i talent, ale nic już z tym nie zrobię. Za chwilę powinna obudzić się Astrid, z którą mam dzisiaj wcześnie rano ćwiczyć.
Po mojej interwencji bliźniaki nie mają odwagi chodź by zbliżyć się do burzowego ucha. Sączysmarka też mam z głowy. Zaprzestał swojego marnego podrywu już po pierwszej potyczce. W zasadzie pozbyłam się wszystkich uciążliwych osobników i budzę podziw, a u reszty widzę szacunek do mojej osoby. Tutaj jestem doceniana i lubiana. Nikt głupio sobie nie żartuje z mojej osoby i nie budzę tych uczuć, które budziłam u innych na Saari. Tam byłam odmnieńcem i nigdy nie mogłam sobie pozwolić na błąd, bo to kosztowało reputacją, a tę z kolei trudno było sobie na nowo wyrobić.
- Jak długo już tu tak siedzisz?- Astrid właśnie zeszła i nalała sobie wody do kubka.
- Długo. Wystarczająco długo żeby przemyśleć sobie wszystko.
- A o czym tak intensywnie myślisz?
- Zastanawiam się czy moja ucieczka to była najlepsza droga.
- Chyba nie chcesz nas opuścić?
- Jasne, że nie. Tu jest mi sto razy lepiej. Przemyślałam wszystko i na pewno chcę tu zostać. Ciekawi mnie jedynie kiedy zaprzestali poszukiwań i czy w ogóle już ich zaprzestali.
- Tutaj cię nie znajdą, a nawet jeśli to nie puścimy cię bez walki. Albo uda im się wybrać siła, albo nie oddamy cię nigdy. Będziemy walczyć do ostatniego smoka. Nie zasługujesz na takie życie, do jakiego chcieli zmusić ciebie.
- Dzięki. To naprawdę miłe.
- A wiesz co też jest miłe?
- Co?
- Poranny trening połączony z relaksującym lotem w przestworzach.
- Zgadzam się z tobą. Chodźmy!

Trening z Astrid to czysta przyjemność. Jest wspaniałą wojowniczka, która wie jak dokładnie wykorzystać swoje zalety i jak unikać pokazywania, że ma się wady.
Po takiej wycisku i dawce adrenaliny każdemu należy się relaks. Idealny na takie okazje jest spokojny, niezobowiązujący lot w siodle gada.
Tulii, Isa i Peto doskonale dogadują się z Wichurą. Tych smoków nie trzeba kierować, one same wiedzą co robić.

Mogłabym tak latać godzinami, ale i my i smoki muszą coś jeść. Wylądowałyśmy przed stajnią.
- A tak właściwie to czemu twoje smoki nie śpią w stajni?
- W zasadzie nie wiem, ale Tulii i tak mnie na noc nie zostawi więc czy ma to jakić sens żeby zostawiać je na noc tutaj, jeśli i tak same mnie znajdą?
- Może masz rację.- na tym zakończyła się nasza rozmowa. Cały pozostały czas żadna z nas się nie odezwała. Każda była pogrążona w swoich myślach.
W takim właśnie zamyślenie dotarłyśmy pod klub. Z naszego zamuśylenia pozostały nici, bo ze środka dochodziły odgłosy co najmniej głośnej dyskusji.
Okazało się, że to Mieczyk i Szpadka kłócą się na jakieś bliżej nie zrozumiałe mi tematy. Robili to strasznie głośno i powoli skakali sobie do gardeł, co było strasznie irytujące. W końcu miarka się przebrała, wybuchnęłam.
- Dosyć! Przestańcie w końcu inni próbują się skupić!- wskazałam tutaj na Czkawkę i Śledzika, którzy usiłowali czytać jakieś papiery i robić plany, ale ewidentnie im nie wychodziło. Zapanowała grobowa cisza. Wróciłam na swoje miejsce i w spokoju kontynuowałam swój posiłek.
Wszyscy poza rodzeństwem, które wyszło i poszło gdzie pieprz rośnie wrócili do poprzednich zajęć.

- Czkawka, widziałam 3 statki łowców dosyć blisko.- Hedera wraca z nie najlepszymi wiadomościami.
- Kayla, jesteś gotowa na swoją pierwszą misję pokonania łowców smoków?
- Z wielką przyjemnością.

Wyruszyliśmy najszybciej jak się dało. Hedera miała rację, 3 łodzie z symbolami łowców płyneły przez ocean. Były niebezpiecznie blisko.
- Dzielimy się na 3 zespołu i każdy atakuje swój. Uwaga na strzały. Ruszamy!
Leciałam i sprawnie manewrowałam między strzałami jak i smokami. Po drodze paliłam statek łowców. Chwila latania i już było po zabawie. Moja pierwsza potyczka z łowcami właśnie się zakończyła. Zawróciliśmy na Koniec Świta, ale okrężną drogą, tak by nie naprowadzić ich na naszą wyspę.
- Gratuluję twojej pierwszej misji.
- Dziękuję, ale teraz już wracajmy. To było dla mnie i moich smoków nowe doświadczenie, a spisały się świetnie i zasługują na nagrodę, a ja nie wiem jak wy ale jestem strasznie głodna.

Po powrocie smoki dostały wolne, a my poszliśmy jeść obiad, który przygotował Śledzik. Ma talent kulinarny, trzeba mu to przyznać.
Resztę dnia spędziłam na dowiadywaniu się o łowcach. Teraz wiem, że chcę, muszę i będę z nimi walczyć. Mamy do pokonania sporego przeciwnika, ale damy mu razem radę. Dowiedziałam się też trochę o sprzymieżeńcach, którzy pomagają zawsze jak tylko mogą.
Później rozmowa zeszła na luźniejsze tematy. Opowiadałam im trochę o opowieściach kupców na ich temat. To pozwoliło rozwiać stereotypy. Teraz w końcu mam prawdę przed oczami, co pomoże mi w kontakcie. Dowiedziałam się też paru faktów na ich temat, a potem oni na mój. Tak w miłej atmosferze, na rozmowach minął mi wieczór.
Spać poszłam wcześnie i zasnęłam niemalże od razu, ale rano wstałam tak wcześnie, a za sobą miałam męczący dzień.


Skrzydlaci PrzyjacieleWhere stories live. Discover now