🍁37🍁

388 30 0
                                    


Rozdział pisany z perspektywy Yoongiego.


Po zakupach udaliśmy się do domu po czym zostawiliśmy wszystkie ciężkie torby i wyszliśmy znowu na dwór.
Patrzyłem na Jimina i wiedziałem, że jeśli ktoś mi go zabierze, jeśli on odejdzie to ja umrę, bo ja chce żyć, ale tylko z nim.

Jimin cichutko szedł i patrzył się na niebo, które było ozdobione milionem gwiazd. Wszystko wydawało się magiczne i spokojne po raz pierwszy w życiu czułem się spokojny i nie martwiłem się o jutrzejszy dzień jednak wiedziałem, że to tylko chwilowe.

- Yoongi jak sądzisz co jest najgorszym wrogiem człowieka? ~ Zapytał nagle przez co musiałem chwilę pomyśleć nad odpowiedzią.

- Ludzie sami dla siebie są wrogami. ~ Spojrzał na mnie, a ja wiedziałem, że chcę, abym bardziej rozwinął temat. ~ Człowiek tak naprawdę nie ma naturalnych wrogów, więc spokojnie możemy spełniać swoje marzenia, ale to wszystko wydaje się takie łatwe, ponieważ człowiek, człowiekowi wilkiem przez co ludzie innym ludzią zabijają marzenia. Każdy z nas walczy o kawałek nieba, a przecież niebo nigdy nie będzie należeć do nas, a do aniołów. ~ Złapałem go za jego rękę i dalej szedłem, w końcu zauważyłem grupę pijanych ludzi, którzy stali w klatce. Wiedziałem, aby tam nie iść, aby ich jakoś ominąć, ale jednak nie posłuchałem samego siebie i szedłem dalej trzymając mocniej swojego aniołka.

Zauważyłem, że jeden z mężczyzn klepnął mojego ślicznego przyjaciela w tyłek, ale ten nawet nic nie powiedział, nawet się nie skrzywił przez co w moim sercu pojawiła się iskierka zazdrości.

- Tobie gościu znudziło się oddychanie prostym nosem? Sobie swoją żonę tak klep po dupie pijaku jebany. ~ Puściłem rękę blondyna i podszedłem do mojego rywala. Mężczyzna popchnął mnie, ale byłem tak wściekły, że nic to mi nie zrobiło.

- Masz coś do mnie? ~ Próbowałem się uspokoić, ale patrząc na ryj tego człowieka miałem ochotę go zabić.

- Yoongi zostaw go on nic nie zrobił. ~ To już było ponad moje siły wiedziałem, że to co teraz zrobię będzie miało swoje konsekwencje, ale nie umiałem powstrzymać swojej złości i zostawić to wszystko i pójść sobie spokojnie do domu.

Nieznajomy uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłem ten fałszywy uśmiech, popatrzyłem się jeszcze chwilę na niego po czym przyłożyłem mu z prawego sierpowego przez co mężczyzna stracił równowagę i upadł na ziemię, niestety tak niefortunnie, że jego głowa spotkała się z zimnym betonem.

- Jimin chodź, idziemy stąd. ~ Widząc krew, która wypływała z głowy mężczyzny postanowiłem się ulotnić do domu.

- Musimy mu pomóc. ~ Blondyn nie chciał się mnie posłuchać przez co wcale nie pomagał mi się uspokoić.

- Idziemy rozumiesz? ~ Pokręcił głową na nie, a ja sam nie wiem dlaczego, ale podniosłem na niego również rękę, przez co jego śliczny policzek spotkał się z moją otwartą ręką.

Dzieciak złapał się za piękacy od bólu polik, a jego piękne oczęta zaszły łzami.

- Przepraszam, Jiminie ja nie chciałem to... ~ Próbowałem się jakoś wyjaśnić, ale nie umiałem. ~ Jimiś ja to nie moja wina. ~ Uklęknąłem przed nim i złapałem się za głowę.

- Yoonie przepraszam. ~ Park podszedł do mnie bliżej i przytulił mnie, a ja czułem się tysiąc razy gorzej, bo to ja zawiniłem, a on mnie teraz przeprasza. - Chodź idziemy do domku, a jego koledzy mu pomogą. ~ Podniosłem wzrok na niego, a on obdarzył mnie najpiękniejszym uśmiechem i podał mi dłoń, abym wstał.

Złapałem swojego dzieciaka za rękę spojrzałem jeszcze na pijaka, który powoli starał się podnieść i ruszyłem ze swoim blondynem do domu.


Ten świat nas mami kolorami niczym stwacyny lis. Potrafi sprawić, że nam braknie sił na ważny krok. Niezrozumiani wracamy do niechcianych chwil, sprowokowani upadkami odwracamy wzrok.

Mirror •Yoonmin• ✔Where stories live. Discover now