🌞 3 🌞

2.4K 169 27
                                    

Hoseok

Od samego momentu kiedy otworzyłem oczy coś było nie tak. Po pierwsze nie byłem w moim pokoju tylko jakimś obcym pokoju.

Jedna ściana była cała ze szkła, a reszta pokryta różnymi malunkami. Niektóre przedstawiały różne widoki, inne kolorowe zwierzęta... Jednak głównie przeważały obrazy, które nie przedstawiały nic. Były zbiorami kolorowych plam i kształtów, ale to one przyciągały uwagę.

W każdym z osobna można było zobaczyć emocje z jakimi zostały one namalowane. Złość, smutek i szczęście. To były najczęstsze emocje pokazana na malunkach.

Obróciłem się kilka razy dookoła siebie, aż nie zobaczyłem pewnej postaci. Siedziała skulona na podłodze robiąc coś przy białym płótnie. Pewnie był to autor wszystkich tutejszych obrazów.

Moje ciało ruszyło w jego stronę, mimo że chciałem zniknąć i mu nie przeszkadzać. Z każdym krokiem widziałem więcej szczegółów.

Czarna bluza i szare spodnie przykryte były czarną i niebieską farbą. Włosy tego samego kolory co bluzka, a cera jasna. Niemal zlewał się z jeszcze nie pokrytym farbą płótnem.

W końcu znalazłem się na tyle blisko, aby widzieć jak chłopak precyzyjnie nakłada farbę. Było to na swój sposób uspokajające. Długie, powolne ruchy w górę i dół zdawały się hipnotyzować.

Jednak w końcu postanowiłem spojrzeć na twarz artysty. W momencie kiedy uniosłem głowę postać odwróciła się w drugą stronę. Następnie wstała i po prostu opuściła pomieszczenie przez drzwi, których wcześniej nie było.

Chciałem za nim pobiec, ale wyjście znikło tak samo niespodziewanie jak się pojawiło. Nie miałem jak się wydostać...

- Hoseok. - zacisnąłem mocniej powieki, aby przywołać sen. Mimo swej prostocie, był przyjemny. Znacznie bardziej od wysokiego głosu mojej siostry. - Hoseok.

- Odejdź. Nie widzisz, że nia mam ochoty na pobódkę. - otworzyłem jedno oko co było moim błędem, bo po chwili zostało mi coś w niego psiknięte.

Przetarłem rogówkę, aby pozbyć się płynu i spojrzałem z gniewem na siostrę. W ręku dumnie trzymała spryskiwacz po płynie do szyb i celowała nim we mnie.

- Jak nie wstaniesz na trzy to cię tym spryskam. - na dowód, że nie żartuje nacisnęła spust. Znowu na mnie. - Raz.

- Nawet nie kończ. Wstaje. - zeskoczyłem z łóżka, bo schodki do niego zajęła mi siostra.

- I dobrze. Masz pięć minut, a potem idziemy zwiedzać miasto! - krzyknęła na odchodne, a ja tylko westchnąłem.

Zaledwie wczoraj była gotowa położyć się na drodze, abyśmy nigdzie nie wyjeżdżali, a teraz wręcz wyczekiwała wyjścia do centrum. Dziewczyny...

Nie bawiłem się w wybieranie szałowego outfitu, tylko założyłem moje ulubione jeansy z przetarciami i białą bluzkę z niebiesko-czerwonym napisem "Hope World". Dostałem ją od Dawon na urodziny, która uwielbiała szyć.

W kuchni czekała na mnie cała rodzina z śniadaniem na stole. To chyba miało być nasze pierwsze wspólne śniadanie od czterech lat.

- Dzień dobry Hoseok. Jak się spało? - moja mama po raz pierwszy tryskała taką energią z rana. Pewnie wstała wcześniej i jest już po kawie, bo to było wręcz niemożliwe w jej wykonaniu, aby tyle się uśmiechać o poranku. Taki humor miała dopiero po dużej kawie.

- Jak zawsze. - odpowiedziałem i zacząłem jeść. Nie wiadomo kiedy będę mógł znowu coś zjeść skoro mam iść na miasto z Dawon. Ta dziewczyna to istny radar wyprzedaży...

Podczas posiłku moją uwagę zwróciły drzwi, których wcześniej nie zauważyłem. Może dlatego, że jak do tej pory nie miałem okazji do niej wejść.

- Co tam jest? - wskazałem na przejście, a rodzice spojrzeli po sobie. Okej?

- No przecież nie będziemy tego wiecznie ukrywać. - powiedział ojciec i wstał od stołu. Wskazał mi ręką, abym za nim poszedł. - Stwierdziliśmy, że w Seulu przyda ci się jakiś pojazd, więc... - przepuścił mnie przodem do jak się okazało garażu.

Stały tam dwa auta. Jedno dobrze mi znane, które rodzice kupili jak się urodziłem, a drugie kompletnie obce. Nowy czerwony kabriolet stał po drugiej stronie garażu i aż prosił się, aby się nim przejechać.

- Prawo jazdy już masz, teraz czas na auto. - przed moją twarzą pojawiły się kluczyki, które od razu chwyciłem.

Nie długo mi zajęło znalezienie się na miejscu kierowcy i oglądania go od środka. Oderwałem się od rzeczywistości, do której przywrócił mnie dźwięk otwieranych drzwi.

- Co ty robisz?! - moja siostra zatrzymała się w połowie drogi na miejsce pasażera i spojrzała na mnie jak na wariata.

- No przecież mieliśmy jechać na zakupy. - posadziła swój tyłek i trzasnęła drzwiami. Aż mnie coś ruszyło.

- Po pierwsze, NIE TRZASKAJ DRZWIAMI! A po drugie WYPAD! - nie będzie jeździła tym autem. Już nie raz widziałem jak to ona nie ma poszanowania dla tych maszyn. Wszędzie śmieci, drapie, wystawia nogi na deskę rozdzielczą i na każdych zakupach brudzi siedzenia. Zazwyczaj jest to czekolada.

- Hoseok, to twoje auto, ale to nie oznacza, że nikt nie może z tobą jeździć. - wtrącił się ojciec, który był największym hipokrytą na świecie.

Nigdy nie pozwalał jeździć swoim autem na zakupy z Dawon. Dobrze wiedział jak się to kończy i wolał dać więcej pieniędzy na taksówkę czy metro. A teraz śmiał rządzić się moim prezentem.

- Dobrze wiesz jak Dawon brudzi. Nie. Już wolę wyłożyć ze swoich oszczędności na taxi niż pozwolić jej ze mną jechać. - uparłem się przy swoim i nie zamierzałem odpuścić. Nie tym razem.

- Ej! To nieprawda. - no tak. Przecież jest dziewczyną, a "tylko chłopaki syfią dookoła siebie". - To ty zawsze budzisz i zrzucasz na mnie. - mówiłem?

- A kto tydzień temu rozsypał chipsy na tylnych siedzeniach? A trzy dni temu rozlał różowy lakier do paznokci na radio. - nadal łapałem się na zastanawianiu jak ten kombinator to zrobił..

- To były wypadki! - broniła się dalej, ale widać, że nie miała argumentów, a ja natomiast miałem ich tysiące.

- Tak? Wypadki które przytrafiają ci się średnio za każdym razem jak jesteś w aucie? Nie wierzę. - warknąłem i zacisnąłem ręce, aby nie wyrzucić jej siłą.

Między nami rozpętała się wojna na spojrzenia, ale nie było opcji o wygranej Dawon. Była zbyt słaba by utrzymać tak intensywny wzrok dłużej niż dwadzieścia sekund.

- Ugh, dobra! Ale to ty dźwigasz moje torby! - krzyknęła w końcu i wyszła z auta. Gdy miała już zamknąć za sobą drzwi powstrzymałem ją. Bałem się, że jak jeszcze raz trzaśnie nimi to się rozpadną.

- Szczerze wątpię. Jeszcze nigdy nie wkręciłaś mnie w bycie swoim tragarzem i nigdy to nie nastąpi. - zazwyczaj tę rolę odgrywał jej chłopak, a skoro go nie było potrzebowała kolejnego barana. A ja nie zamierzałem nim być. - A tak wogóle to nie mieliśmy się iść tylko rozejrzeć po mieście. - oczywistym od początku było, że zwiedzać to my mieliśmy sklepy, ale chciałem się trochę z nią podrażnić. Bo czemu nie?

- Śmieszny jesteś. - i po prostu wyszła z garażu, a ja tylko się zaśmiałem.

Pożegnałem się z moim nowym przyjacielem i ruszyłem za nią. Przejażdżka będzie musiała poczekać, ale to może nawet i dobrze. Wieczorem będzie ten klimacik...

What's your name? |YoonSeok| ✓Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon