Rozdział 20 - Zero kontroli

58 10 0
                                    

Patrzyliśmy sobie jeszcze przez jakiś czas w oczy. Świeże, nocne powietrze otulało nasze ciała, działając kojąco jak bryza morska w upalny dzień na plaży. Skanowałam dokładnie jego twarz - ruch ust, lekko rozchylonych gdy oddychał, to, jak powoli jego powieki opadały gdy mrugał i każdy najmniejszy błysk w jego oczach, ale mogłam odgadnąć jego emocji.

- Pytałem jak się czujesz.. - zaczął delikatnie i zmarszczył lekko brwi. - Wiesz co mam na myśli.

Z jednej strony miałam wrażenie, że totalnie go to nie obchodziło - wszystko przez ten pokerowy wyraz twarzy. Z drugiej jednak coś podpowiadało mi, że boi się aby tym pytaniem nie przywrócić niemiłych wspomnień. Ale czy mogłam uwierzyć w jego czułość i ostrożność? To było dość dziwne.  Sama nie wiedziałam, co mogłabym mu powiedzieć. Tylko z nim się widziałam, chociaż obiecałam sobie, że zniknę na jakiś czas.

- Poszłam za twoją radą. - wzruszyłam ramionami. - Uśmiecham się nawet jak jest szaro, pod toną makijażu od Cass nie widać opuchniętych oczu, a ciężkich myśli nie usłyszysz, bo w nich nie czytasz. Codziennie jakoś wstaje a świat dalej istnieje. Nauczyłam się z tym wszystkim żyć. - powtórzyłam dokładnie to, co powiedział mi przed ostatnim razem jak go widziałam.

Może i brzmiało to chamsko i oschle, ale rzeczywiście wkroczyliśmy na niepewny teren moich wspomnień a przez używki działało to dwa razy mocniej. Jego oczy zwęziły się lekko. Intensywnie o czymś myślał.

- Zmieniłaś się. - rzucił w końcu.

Od razu pokręciłam głową.

- Obcięcie włosów.. - złapałam palcami za grzywkę, zezując na nią. - ...mocniejsze cienie, czerwona pomadka i trochę inne ciuchy nic nie znaczą. - chciałam trochę rozluźnić atmosferę.

- Doskonale wiesz, że nie o to mi chodzi.

- Bo tak dobrze znałeś prawdziwą mnie. - mimowolnie prychnęłam na jego słowa.

- Znam się trochę na ludziach, Kejl. - przysunął się do mnie i oparł o barierkę po obu moich stronach.

Zadrżałam. Znów był tak cholernie blisko. Położyłam rękę na jego torsie, żeby trochę go odsunąć. Zaskoczył mnie tym nagłym gestem. Jego klatka unosiła się i opadała ciężko. Między nami rosła ta sama chemia, przez którą ostatnio daliśmy się ponieść.

- Corey.. - mój głos zadrżał.

Przełknął głośno ślinę, wahał się przez chwilę aż w końcu opuścił wzrok, zaciskając szczękę.

- Po prostu... - skrzywił się, spojrzał znów na mnie i uniósł delikatnie rękę.

Uważnie obserwowałam jak przygryza usta. Jego dłoń delikatnie dotknęła mojej szyi, wsunął palce w moje włosy a kciukiem gładził mój policzek. Gdy tylko jego skóra zetknęła się z moją, przyjemny prąd przeszył moje ciało, powodując gęsią skórkę. Mimowolnie wtuliłam policzek w jego dłoń. To było instynktowne. I byłam pewna, że on także czuł to przyciąganie.

- Po prostu?.. - zachęciłam go szeptem.

Znów zmarszczył czoło, jednak jego twarz pozostawała łagodna.

- Nie zaprzątaj sobie tym głowy. - założył mi kosmyk włosów za ucho i zamrugał kilka razy.

Podobało mi się to, jak na mnie patrzył. Podobało mi się to, jak na mnie reagował. Podobał mi się sposób w jaki oblizywał czy przygryzał usta. Podobało mi się to, że w tamtym momencie oboje oddychaliśmy nierównomiernie a on był tak blisko i dosłownie pożerał mnie wzrokiem. Trudno było mi uwierzyć w to, że taka zwykła dziewczyna jak ja doprowadza takiego faceta jak on do takiego stanu. Mógłby mieć każdą, a całą swoją uwagę skupiał tylko i wyłącznie na mnie. I im dłużej trwaliśmy w tym, boże, tak cholernie w tamtym momencie pragnęłam poczuć jego różowe usta na swoich. 

Don't treat me badly | ZAKOŃCZONE |Where stories live. Discover now