Rozdział 32 - Wszystko zależy od nastawienia

45 10 1
                                    

Poczucie winy zaczęło mnie dopadać z każdą kolejną chwilą gdy obserwowałam przyjaciół bawiących się w najlepsze. Przygryzłam policzki. Miałam zdecydowanie zbyt dużo na głowie. Fakt, że Corey ćpał coraz więcej, to, że Darren nie zniknął z naszego życia i moja cholerna chęć wzięcia kolejnej dawki, żeby przestać myśleć, było przytłaczające.

Ale oni wyglądali na naprawdę szczęśliwych. Wirowali wśród tłumu zgrzanych, zatraconych nastolatków szczerząc się od ucha do ucha, śpiewając teksty kolejnych piosenek. Nawet Corey.

Przeleciałam jeszcze wzrokiem po zebranych, aż moim oczom rzucił się on, czekający przy wyjściu. Darren. Jebany król świata, oczywiście w jego poważaniu. Nadal nie wiedziałam co tu do cholery robił. Typ zasługiwał na śmierć w męczarniach. Dlatego w momencie gdy Hope podeszła do niego a on pocałował ją w czoło, praktycznie oplułam się drinkiem. Była tak cholernie naiwna.

- Siedzisz tu jak rasowy alkoholik. - poczułam jak Cassidy przytula mnie od tyłu.

Nim zdążyłam ją powstrzymać zanurzyła kolejna pastylkę w moim nowo zrobionym drinku a ta zaczęła się powoli topić.

- Ej.. - zgoniłam ją wzorkiem, ale nie wzięła tego do siebie.

- Skoro ja wzięłam to ty też. W ciąży nie jesteś, uczulona też nie. Tak w ogóle to.. czas się trochę zabawić. - zaczęła tańczyć ciągnąc mnie za rękę.

Wywróciłam oczami ale równocześnie uśmiechnęłam się. Wypiłyśmy po drinku, potem wleciało kilka shotów. Piłyśmy i tańczyłyśmy z jakimiś ludźmi, których nawet nie znałam. Nie byłam ani odpowiednio ubrana na imprezę ani choć odrobine pomalowana, ale jak widać, wcale nie było to potrzebne. A chciałam się odchamić. Potrzebowałam tego.

W końcu musiałam zostawić zabawę i skoczyć do łazienki. Odeszłam na kilka kroków od salonu, jednak kolejka była tak długa, że stwierdziłam, że zdążę zapalić.

- Co to za ponura minka? - nagle ktoś pojawił się obok mnie, sprawiając, że niemal podskoczyłam.

Spięłam się lekko. Szykowałam jakąś ciętą odpowiedź, odpowiednią na spławienie tego natręta. Zacięłam się jednak, podnosząc na niego wzrok. Górował nade mną wzrostem.

- Darren. - mruknęłam bardziej do siebie niż do niego.

No tak, a któż by inny. Na moje słowa uśmiechnął się zawadiacko.

- Cieszę się, że zapadłem ci w pamięć, skarbie. - puścił mi oczko i oparł się o ścianę koło mnie.

Przeszły mnie ciarki. Chciałam po prostu wyjść. Za jaki chuj, jeszcze raz za chuj ja zawsze musiałam mieć takiego pecha. Byłam jebanym magnesem - przyciągałam ludzi spod ciemnej gwiazdy.

- Co tu robisz?- uniosłam brew.

Starałam się unormować oddech, chociaż wcale nie było to takie proste.

- Zwiedzam. - odpowiedział mi rozbawionym głosem.

Nie rozumiałam co w tym było śmiesznego.

- A tak serio? - wiedziałam, że doskonale zdaje sobie sprawę, dlaczego pytam.

- A co się robi w takim miejscu? - dalej nie chciał współpracować. - Sądziłem, że rzucisz Warrena w pizdu po tym co się stało. - chciał dotknąć mojego policzka ale odsunęłam się gwałtownie.

- Nie powinno Cię to interesować. - rzuciłam z jadem i odbiłam się od ściany, ruszając z powrotem do kuchni.

- Lubisz whisky? - rzucił sugerując drinka, którego właśnie robiłam.

Don't treat me badly | ZAKOŃCZONE |Where stories live. Discover now