Rozdział 29 - Nie daj temu przelecieć przez palce

66 10 7
                                    

Siedziałam z telefonem w dłoni i z niecierpliwości tupałam nogą o podłogę. No gdzie on do chuja był? Kolejny fajek, o którym zapomniałam, praktycznie spalił mi się w palcach.

Przeczekałam cały poranek, aż ojciec pojechał do pracy i dopiero wtedy zadzwoniłam do Coreya. Jak tylko zaczęłam tłumaczyć, co się stało, wydarł się do słuchawki. Ale nie na mnie. Bardziej na siebie i na sytuacje. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego jak cholernie głupia byłam, wychodząc samej, po tabsach, ale skąd mogłam wiedzieć, że spotkam Darrena? Do tego oczywiście zauważył, że zabrałam ze sobą fiolkę z tabletkami. Wysłuchiwałam jego monologu i wiązanki, którą puścił, ale tak naprawdę chciałam po prostu żeby przyjechał. Chciałam, żeby tu był. Bałam się nadal. I wiedziałam, że łatwiej będzie mi z nim rozmawiać prosto w oczy.  O to właśnie go poprosiłam.

Policzek piekł mnie przez słone łzy i przy każdym najmniejszym ruchu mięśni, ranka z powrotem się otwierała. Co za psychol tnie ludzi na środku ulicy?

Dźwięk gaszonego silnika nieco mnie uspokoił. Gdy tylko go zauważyłam, wytarłam szybko łzy z policzków. Płakałam. Płakałam aż do teraz. Dla lepszego ukrycia twarzy, na nos nasunęłam okulary i zmusiłam się do uśmiechu. Całe szczęście siedziałam na ganku, więc nie było to dziwne.

Patrzył na mnie z nieodgadnioną miną. Nie wiedzialam czy był zły. A miał powody. Miał cholerne powody do bycia na maksa wkurwionym. Im bliżej był tym bardziej szykowałam się na jakiś chamski tekst. Jakiś pocisk, który rozbije mnie na jeszcze większe kawałeczki.

Stanął przede mną i czas jakby się zatrzymał. dookoła zapadła cisza, a ja tylko wyczekiwałam ciosu z jego strony.

- Kejl, co się.. - zaczął ostrym głosem ale urwał w pół słowa. - Płakałaś. Co on do chuja ci zrobił?

Skrzywiłam się gdy wyciągnął rękę w stronę mojej twarzy i odwróciłam głowę w bok.

- Powiedział, że Lucas wisi mu kasę i ma tydzień.

Zdjął moje okulary i zmusił mnie do spojrzenia sobie w oczy.

- Mikaela, kurwa mać. - złapał się za czubek nosa.

Wiedziałam, że stara się kolejny raz nie wybuchnąć. A był jak tykająca bomba - zupełnie nieprzewidywalny. Poza tym, był po ćpaniu. Musial wykorzystać moją nieobecność i wziąć z Lucasem, widziałam to w jego dużych oczach.

- Kurwa, Lucas za to zapłaci.

Pokręciłam przecząco głowa.

- Corey, zostaw go. Nie warto..

- Dla ciebie zawsze jest warto. Patrz jak Cię Darren urządził. A Lucas co? Poza tym, kurwa jak mogłaś wyjść sama, wiedząc jaka to okolica..

Pękłam. Kolejny raz łzy zaczęły cieknąć mi po policzkach.

- Powiedz to.. - jęknęłam ciągnąc nosem. - Powiedz jak cholernie głupia byłam.

Skrzywił się, przyciągnął mnie do siebie i otulił ramionami. Moje ciało przeszła kolejna fala płaczu i dreszczy.

- Zajebie gnoja, Kejl.. - syknął z jadem. - Przysięgam.

Oparł policzek o moje czoło i staliśmy tak jeszcze przez dłuższy czas, milcząc.

***

Następne kilka dni minęły w miarę normalnie. Codziennie widziałam się z Lucasem na zajęciach na których jak zwykle mnie irytował, nie pozwalając się zbytnio skupić. Corey wbrew temu, o co go prosiłam, trochę potraktował przyjaciela i Luke chodził ze śliwą pod okiem. Ale nie miał nikomu za złe, wręcz przeciwnie. Uważał, że mu się należało. I cieszyłam się, że pomimo wszystko przychodził ze mną na zajęcia. To właśnie dzięki niemu atmosfera nie była tak sztywna. Corey z Cassidy czekali na nas na każdej przerwie i ten czas spędzaliśmy albo w aucie chłopaka albo na murkach koło wydziału. Uparł się, że będzie mnie pilnował, bo nigdy nie było wiadomo, kiedy Darren znów uderzy. A dni było coraz mniej. Nie pytałam o to, czy załatwili sprawę. Miałam tylko nadzieję, że wszystko wróci do normalności. Ciężko było ukryć mi przed ojcem prawdę. A był naprawdę dociekliwy co do tego, co mi się stało. Moja tania wymówka na niego nie podziałała i za każdym razem dziwnie na mnie patrzył. Miałam nadzieje, że ich praca nad złapaniem tego psychola przyniesie jakieś efekty. Ułatwiłoby to życie nie tylko mi ale i całej reszcie. A Hope.. no cóż, Hope omijała mnie szerokim łukiem, a gdy przypadkiem się spotkałyśmy, mówiła szybkie cześć i odwracała wzrok. Nie winiłam jej za to, chociaż nie powiem, tęskniłam za spotkaniem się z nią przed zajęciami i tą kawą w Bacco smakującą jak czekolada. Ale nie miałam okazji i nie byłam gotowa wyciągnąć do niej ręki na zgodę a ona chyba po prostu nie chciała tego zrobić.

Don't treat me badly | ZAKOŃCZONE |Where stories live. Discover now