18.

263 10 14
                                    

Sułtan, bardzo długo nie wracał. Zdążyłam już przeczytać taktyki wojenne zastosowane przez jego poprzedników. Co jak co, ale sułtani z ostatnich lat nie byli wybitymi dowódcami wojennymi.

Nie mając co robić, zaczęłam czytać pierwsze lepsze zapiski jakie nawinęły mi się pod rękę.

Czytałam chyba właśnie jakieś sprawozdanie z ostatniego posiedzenia dywanu, kiedy usłyszałam kroki. Początkowo chciałam się schować, jednak po dłuższym nasłuchiwaniu rozpoznałam te kroki.

Wielki sułtan Murad właśnie zmierzał do swojej komnaty.

Nagle drzwi się otworzyły, a mężczyzna przeszedł przez nie. Gdy tylko wrota się za nim zamknęły, ten oparł się o najbliższą ścianę i schował twarz w dłoniach. Wetchnął, a następnie potarł całą twarz.

Pierwszy raz widziałam sułtana w takim wydaniu. Nie wyglądał jak bezwzględny morderca, tylko jak zwykły człowiek, który jest zmęczony swoim życiem. Wstrzymałam oddech, kiedy sułtan oderwał się od ściany i z lekko przygarbioną sylwetką skierował się w moją stronę. Jednak nie patrzył przed siebie, tylko na swoje stopy. Wyglądał jak zagubiony chłopiec.

Dziwnie się czułam będąc świadkiem tego, więc odchrząknęłam znacząco.

Mężczyzna spiął się, a następnie podniósł na mnie swój wzrok. W jego oczach dostrzegłam zdziwienie, jednak było w tym coś więcej. Jakby lęk przed tym, że widziałam go w takiej sytuacji.

Szybko się jednak opanował, wyprostował, a jego zdziwienie zastąpił gniewem.

— Co ty tu robisz?! — syknął, jednak wiedziałam, że próbuje zatrzeć ślad swojej słabości z przed chwili.

Wiem, że to może wydawać się dziwne, jednak w tym momencie obudziło się ze mnie nieznane dotąd uczucie. Jakby coś na wzór litości. Mogłam rzucić jakąś uwagą na jego temat, sprowokować go, jednak zdecydowałam się powstrzymać.

— Czytam — odpowiedziałam podnosząc dokument do góry, w między czasie zdjęłam nogi z blatu — Swoją drogą, twoi poprzednicy, byli beznadziejnymi strategami.

Zmarszczył brwi.

— Dlaczego tutaj jesteś? Mówiłem, przyjdę po ciebie, kiedy nadejdzie czas — powiedział i zajął miejsce naprzeciwko mnie.

— Masz słuszność, jednak nie jestem tutaj z tego powodu — widziałam malujące się na jego twarzy niezrozumienie — Wiedziałeś jak wielu rzeczy można dowiedzieć się w kobiecej łaźni?

— Do rzeczy.

— Przypadkiem podsłuchałam bardzo ciekawą rozmowę. Twoja ulubiona nałożnica chyba nie lubi mieć konkurencji.

— Nadal nie wyjawiłaś, dlaczego się tutaj zjawiłaś.

— Już wyjaśniam. Twoja ulubienica, prawdopodobnie w tej chwili podaje truciznę jednej z twoich kobiet. Jak sama twierdzi tylko ona może mieć na ciebie wpływ.

Powiedziałam i obserwowałam reakcje sułtana. Na początku zmarszczył brwi, a po chwili wstał i zaczął chodzić po pomieszczeniu. Nie takiej reakcji się spodziewałam. Myślałam, że wybiegnie stąd, albo rozkaże jakiemuś strażnikowi się tym zająć. Jednak ten chodził po komnacie.

— Co twoim zdaniem mam z tą informacją zrobić?

Teraz się zdziwiłam.

— Jakkolwiek zareagować. Uratować życie tej dziewczyny? Sposób możesz wybrać sam.

— Nie w tym rzecz. Dlaczego mam zareagować?

— Teraz to ja nie rozumiem.

— Sprawy haremu to sprawy haremu. Nie interesują mnie.

"Przekonaj Mnie" - Murad IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz