30.

202 9 8
                                    

Ocknęłam się cała skostniała z zimna. Pod wpływem zmęczenia musiałam zasnąć na chwilę oparta o drzewo. Podniosłam się z brudnej ziemi i otrzepałam skórzane spodnie. Nadal miałam na sobie ten sam strój, w którym walczyłam z leśnymi rozbójnikami, więc można było dostrzec parę plam zaschniętej krwi na materiale.

Słońce było nisko na niebie, więc mogłam wywnioskować, że odpłynęłam na ładne parę godzin.

Nagle dobiegł mnie szum, jakby wody, więc chcąc to sprawdzić udałam się w tym kierunku. Przedarłam się przez gęstwiny, a następnie moim oczom ukazało się duże jezioro, które miało swoje ujście w postaci niewielkiego wodospadu. Jezioro widocznie nie było odwiedzane przez ludzi. Świadczyła o tym niczym nienaruszona flora. To miejsce może się okazać pomocne w treningach, więc stwierdziłam, że wrócę tutaj później i dokładnie oszacuje potencjał tego miejsca.

Ruszyłam w drogę powrotną. Gdy dotarłam do posiadłości byłam zmarznięta i niemiłosiernie głodna. Chciałam jak najszybciej coś zjeść i przebrać się w cieplejsze ubrania. Weszłam do kuchni, ale nikogo w niej nie zastałam. Na stole zobaczyłam świeże zawiniątka, więc wiedziona zapachem otworzyłam jeden z nich, a moim oczom ukazał się świeży bochen chleba. Niewiele myśląc oderwałam kawałek i włożyłam do ust. Skórka przyjemnie chrupała. Trzymając pajdę chleba w buzi zaczęłam rozpakowywać inne rzeczy. Znalazłam tam między innymi kawałek sera, który po chwili też znalazł się w moich ustach.

Gdy poczułam się pełna, nalałam do kielicha trochę wody i popiłam posiłek. Rozpakowaną żywność zaczęłam powoli umieszczać w szafkach kuchennych. Wiedziałam, że te rzeczy najprawdopodobniej znalazły się tutaj za sprawą Yufusa, więc pozwoliłam sobie na to. Nie liczyłam, że wezyr stanie się naszą niańką i będzie nam gotował czy po nas sprzątał. Gdy skończyłam udałam się na piętro chcąc poinformować mężczyzn, że jeżeli są głodni mogą wziąć coś sobie z kuchni. Kiedy dostałam się do schodów zauważyłam, że zaraz przy nich leżały inne pakunki.

Jednak Yufus był słowny i zajął się wszystkim. Niewiele myśląc wzięłam niektóre z nich, które były lekkie i udałam się do pomieszczenie, gdzie ostatni raz widziałam zgraje żółtodziobów. Nie przejmowałam się pukaniem tylko wparowałam do pokoju. Na szczęście nie spali tylko o czymś zawzięcie dyskutowali.

— Tutaj macie najprawdopodobniej ubrania. Wybierzcie sobie coś odpowiedniego — Podniosłam wyżej to co trzymałam w rękach, aby zwrócić ich uwagę.

Jak mogłam przypuszczać pierwszy przy mnie znalazł się Eymen. Wziął ode mnie worki i zaczął przeglądać ich zawartość.

— Jeśli jesteście głodni w kuchni znajdziecie coś do jedzenia — wskazałam kciukiem za siebie. — Co do innych rzeczy, macie jeszcze jakieś pytania?

— Czyli to tak będzie teraz wyglądać? Dasz nam namiastkę wolności, a gdy tylko coś wam się nie spodoba zostaniemy zabici? — odezwał się jak zwykle pełen sceptycyzmu Ayaz.

Nie dziwiłam mu się. Znaleźli się w takiej, a nie innej sytuacji, więc nic dziwnego, że nic z tego nie rozumieli. Westchnęłam i przysunęłam do siebie jedno z pobliskich krzeseł, po czym usiadłam na nim okrakiem, a przedramiona oparłam na oparciu.

— Posłuchajcie mnie. Wiem, że straciliście wszystko. Rodziny, najbliższych, cały dobytek. Teraz macie szansę na nowe życie, na odcięcie się od przeszłości. Nawet jeśli wydaje wam się, że nie chcecie o tym zapomnieć, kiedyś nadejdzie chwila, że właśnie te wspomnienia staną się dla was przekleństwem. Moim zadaniem jest was wyszkolić na wojowników, skrytobójców - nazwijcie to, jak chcecie. Jeśli wszystko przebiegnie sprawnie odzyskacie wolność pod warunkiem, że będziecie na usługach sułtana. Nie będzie to wyglądało tak jak w przypadku janczarów czy gwardii. Nie będziecie podlegać nikomu więcej. Żadnemu wezyrowi, kapłanowi czy sułtance. Będziecie wypełniać tylko i wyłącznie wole sułtana. Staniecie się jego zaufanymi ludźmi do zadań specjalnych.

— Do czego on nas potrzebuje, przecież ma pełno ludzi wokół siebie. Oni czekają tylko na to, aby mu służyć. Więc dlaczego my? — odezwał się milczący Yigit.

— To nie jest do końca prawda. Pałac pełen jest zdrajców. Każdy tylko chce zdobyć jak najwięcej władzy, a sam sułtan... On nie może nic zrobić w pojedynkę, dlatego was potrzebuje. Aby pozbyć się zdrajców potrzebuje zaufanych ludzi, których nic, ani nikt nie przekupi — nie sądziłam, że kiedykolwiek będę musiała to powiedzieć.

— Przecież zabił nawet własnych braci, a matkę wtrącił do lochu. Kto mu teraz może zagrażać? — Eymen widocznie nie rozumiał.

— To skomplikowane. Ludzie spiskują przeciw niemu. Jego własna matka, nawet z więzienia wykorzystuje swoje wpływy, żeby zemścić się na sułtanie. Wbrew pozorom jest ona bardziej szanowana od samego sułtana. Ale koniec o tym. Już za dużo powiedziałam — wstałam i już chciałam wyjść, ale o czymś sobie przypomniałam — Mimo, że nie jesteście więźniami, nie próbujcie uciekać. W przeciwnym razie zginiecie i to wcale nie z rąk sułtana czy moich. Dobrze wam radzę. A teraz życzę miłej nocy.

Wyszłam z pomieszczenia zostawiając ich z mętlikiem w głowach. Taka była prawda. Po ucieczce z tego miejsca nie przeżyją za długo. Albo rozszarpią ich dzikie zwierzęta, albo ktoś ich napadnie i zabije.

Chciałam się odświeżyć, ale najpierw musiałam wziąć coś na przebranie. Wzięłam pierwszy lepszy strój i zeszłam po schodach. Zakładałam, że znajduje się tutaj miejsce, gdzie można się odświeżyć i wcale się nie pomyliłam. Jak na pałacyk przystało znajdowało się tutaj pomieszczenie do tego przeznaczone.

Odprężona wróciłam do pokoju, który zajęłam na samym początku. Po analizie rozmowy z mężczyznami stwierdziłam, że mogłam powiedzieć trochę za dużo. Jednak, aby nieco wytłumaczyć im sytuację w jakiej się znaleźli nie mogłam inaczej. Sułtan powinien z nimi jak najszybciej porozmawiać, w końcu to przez niego ci stracili wszystko, co było dla nich ważne. Dobrze chociaż, że nie pytali mnie o to skąd tyle wiem. Musiałabym im wtedy opowiedzieć o tym jak to się stało, że sama znalazłam się na usługach Murada. Wolałabym, żeby oni nigdy się nie dowiedzieli o zamachu. Uniknęła bym wtedy niewygodnych pytań, ale wiedziałam, że nie jest to możliwe. Z biegiem czasu się o tym dowiedzą.

Przewróciłam się na drugi bok i spojrzałam w okno. Było już ciemno, a na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy.

Mimo, że początkowo nie chciałam pomagać sułtanowi, teraz nie miałam nic przeciwko. Mogłam nawet rzec, że powoli zaczynałam rozumieć jego zachowania i motywacje.

Stop.

Nie mogłam zapomnieć o tym, że ten człowiek jest potworem. Zabił Selima. Zamordował moich rodziców i wyrżnął w pień całą moją wioskę. Nie mogę być po jego stronie. Inaczej zmarli członkowie plemienia nigdy nie zaznają spokoju.

Seda.

Mówiła coś o tym, że nie znam całej prawdy o masakrze klanu, ale jakoś nie chciało mi się wierzyć, że to wszystko mogło nie być winą sułtana tylko kogoś innego. Nikt nie wiedział o tym, że zamierzaliśmy zawrzeć sojusz z władcą, więc jest to śmieszne. Ciekawe, czy uda jej się dostarczyć mi dokumenty, które sprawią, że będę mogła uwierzyć w jej wersje tych wydarzeń. Gdyby sułtan nie wymordował całej mojej rodziny może mogła bym mu pomóc. Powiedziałabym mu, kto był moim zleceniodawcą, a także podzieliłabym się z nim wiedzą o wszystkich spiskujących przeciwko niemu, których jest więcej niż on sam się spodziewa. Jeszcze ta jego dziwna choroba. Wszystko to sprawia, że ta przez lata pielęgnowana przeze mnie wściekłość znika. Sprawia, że zaczynam chcieć mu pomóc, a nie go zabić.

Dobrze, że teraz będę z dala od niego. Wyszkolę tych ludzi, a następnie zniknę, aby po jakimś czasie znów zaatakować sułtana z zamiarem zabicia go.

Z takim postanowieniem zasnęłam, jednak ta noc znowu nie była dla mnie łaskawa.  

"Przekonaj Mnie" - Murad IVWhere stories live. Discover now