12.

287 14 24
                                    

W najgorszym przypadku ich zabijesz.

Rozbawiły mnie te słowa. Nie zwracając uwagi na uśmieszek sułtana, na moich ustach pojawił się grymas, a także pokiwałam z pobłażaniem głową.

— I jak to sobie wyobrażasz? Mam zabić każdego kto mi się przeciwstawi? W takim tempie pozostałbyś bez wojowników. Nie mówię, że nie ucieszył by mnie ten widok, jednak sam rozumiesz — chciałam się upewnić, że sułtan rozważył wszystkie za i przeciw. Nie powiem, czułam się dziwnie z tym, że będę musiała szkolić innych.

— Czy myślisz, że potrzebuję ludzi, którzy nie potrafią się podporządkować mojej woli? Nie potrzebuje zgrai idiotów — odpowiedział nawet się nie zastanawiając.

— I co i będę sobie paradować po pałacu, jak gdyby nigdy nic? Chyba nie wiesz jak to działanie zostanie odebrane. Ta wieść rozniesie się po całym imperium — nadal drążyłam temat. Chciałam wiedzieć do czego to dąży i czy sułtan faktycznie jest gotowy na to, co zamierza tą decyzją wywołać.

— Widzę, że te sprawy są dla ciebie ważne. Skoro masz takie wątpliwości, jak ty byś rozwiązała ten problem? — powiedział lekko zirytowany i całą swoją uwagę przeniósł na moją osobę.

Czy przeszkadzało mi, że ludzie będą o tym gadać? Oczywiście, że nie, jednak musiałam dbać o swoje bezpieczeństwo. Nie licząc, Łucznika, który najpewniej jak tylko się dowie, że zaczęłam współpracę z sułtanem, będzie próbował mnie zabić. Wiele osób, od wojowników, po nawet zwykle nałożnice, będą próbowali się mnie pozbyć. Chyba, że będę działać w ukryciu. Jednak to rozwiązanie wiązało się z pełną dyskrecją, a i też nie dawało gwarancji, że to się uda.

— Nie jestem pewna. Może gdybym działa w ukryciu, udało by się uniknąć większych komplikacji, jednak nadal istnieje ryzyko — zaproponowałam i spojrzałam na sułtana.

Nie patrzył na mnie. Patrzył w dal jakby się zastanawiając, nad moimi słowami. Po chwili jakby się otrząsnął z transu pokiwał parę razy głową.

— To dobre rozwiązanie — powiedział pod nosem i nie byłam do końca pewna czy miałam to usłyszeć — Jeśli chcesz tak działać, trzeba będzie cię gdzieś ukryć. A nie możesz przecież robić cały czas za ducha, a na udawanie mężczyzny się nie nadajesz...

Miał rację. Mimo, że istniały te korytarze. Zawsze istniało ryzyko, że ktoś mnie zauważy. Dlaczego ja się w ogóle na to zgodziłam?

— Więc co proponujesz? Może po prostu porzucisz, ten bezsensowny plan i każde z nas pójdzie swoją drogą — zakpiłam z jego pomysłu. Zaczynał mnie irytować fakt, że nie przemyślał tego dokładnie.

— Nie licz na to — powiedział twardo i przeniósł na mnie spojrzenie.

Jego oczy zrobiły się pochmurne. Ściągnął brwi, a jego usta pozostały zaciśnięte.

— Chciałem tego uniknąć, jednak to będzie najlepsze rozwiązanie — powiedział na ja spojrzałam na niego niepewnie.

Byłam ciekawa co wymyślił, ale jego słowa jednoznacznie wskazywały na fakt, że ten pomysł mi się nie spodoba.

— Ukryjemy cię w haremie, tam nikt nie będzie zwracał na ciebie uwagi — powiedział, a jego twarz wykrzywiła się w wrednych uśmieszku.

— Nie. Licz. Na. To. — wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

Gdy usłyszał moje słowa, miałam wrażenie, że chciał się roześmiać, jednak w ostatnim momencie się powstrzymał.

— Wiedziałem, że nie będzie z tobą lekko. Twoja reakcja wcale mnie nie dziwi — odparł, a na jego twarzy nie było żadnej oznaki jego wcześniejszej reakcji.

"Przekonaj Mnie" - Murad IVWhere stories live. Discover now