13.

258 17 5
                                    

W pomieszczeniu było ciemno, jednak dostrzegłam kontury postaci znajdujących się w środku. Początkowo, ciężko mi było rozpoznać kto znajduję się obok sułtana, ale gdy nieznajomy się odezwał od razu go poznałam. Łucznik we własnej osobie.

Na moje szczęście stał do mnie tyłem, więc nie mógł mnie dostrzec.

Przez zmagający się wiatr na zewnątrz robiło mi się coraz zimniej. Miałam na sobie tylko koszulę, a najprawdopodobniej była już przynajmniej połowo listopada.

Wyjrzałam nieco bardziej, przez co straciłam równowagę i prawie wpadłam do pomieszczenia. W ostatniej chwili udało mi się złapać równowagę, jednak spowodowało to, że sułtan mnie zauważył. Jego rozmówca zauważył, że jest coś nie tak, i odwróciła się w moim kierunku. Na szczęście udało mi się w ostatniej chwili schować.

Miałam nadzieję, że mnie nie zauważył. Nie słyszałam o czym rozmawiali, jednak na pewno ta rozmowa nie należała do najmilszych, co udał mi się wywnioskować po dosyć ożywionych i podniesionych głosach.

Gdy głosy ucichły odliczyłam do dwudziestu i wyszłam z ukrycia. Weszłam do pomieszczenia i odetchnęłam z ulgą. Gdy tylko znalazłam się w komnacie poczułam otaczające mnie za wszystkich stron ciepłe powietrze. Albo to nie było powietrze, tylko przez nieustanny wiatr tak mi się wydawało? Mniejsza z tym.

Rozejrzałam się dookoła, jednak nie widziałam nigdzie sułtana. Dopiero po chwili zauważyłam go siedzącego na krześle naprzeciw stosu papierów.

— Chciałaś się ukrywać, a przed chwilą niemalże sama się zdradziłaś. Myślałem, że jesteś lepiej wyszkolona — powiedział, jednak jego wzrok nadal był utkwiony w papierach.

— Spróbuj jakkolwiek funkcjonować z poszatkowanymi plecami, to wtedy porozmawiamy — podeszłam do niego i założyłam ręce na piersi — Czy to wszystko na dzisiaj? Chcę wrócić do komnaty.

— Wydaje mi się, że tak. W razie jakiś problemów powiadom Sede. Możesz odejść.

Gdybym szanowała sułtana, pewnie teraz bym mu skinęła czy nawet ukłoniła, jednak ten człowiek nie zasługuje na to. Odwróciłam się do niego tyłem. I po prostu wyszłam. Za drzwiami czekała na mnie Seda, więc bez słowa ruszyłyśmy korytarzami do mojej tymczasowej komnaty.

Miałam mętlik w głowie. Wątpiłam, żeby pomysł sułtana okazał się dobry. To się nie może udać. Dlaczego sułtan jest taki pewny tego, że przy najbliższej okazji go nie zdradzę? Nie wie kim jestem. I nie może mieć pewności, że nie mam już żadnego celu w życiu. Myśli, że jestem jedynie jakąś tam płatna zabójczynią, jednak to nie jest prawda. Jestem morderczynią to prawda. Jednak jestem też ostatnim żyjącym członkiem plemienia feniksa. Jedyną spadkobierczynią trzonu rodu.

Mam dosyć. Tyle problemów w ostatnim czasie mam na głowie, że nie wiem jak to wszystko rozwiązać.

Powinnam się skupić na jak najszybszym powrocie do pełni sił. Kiedy odzyskam dawną sprawność, będę mogła próbować się stąd wydostać. Będę mogła zacząć planować moją zemstę, na wszystkich tych, którzy przyczynili się do śmierci mojej rodziny.

Gdy dotarłyśmy do mojego lokum. Natychmiast weszłam do środka zatrzaskując kobiecie drzwi przed nosem. Nie chcę jej przez jakiś czas blisko siebie. Ta kobieta może okazać się niebezpieczna, więc na jakiś czas należy ją trzymać na dystans. Położyłam się na brzuchu i zamknęłam oczy.

Zaraz przed oczami pojawiła mi się postać sułtana. Gdyby nie fakt, że maczał palce w zaplanowanym mordzie mojej rodziny, pomogłabym mu. Z każdej strony jest otoczony zdrajcami. Nie może nikomu ufać, a jedynym sposobem, aby ludzie byli mu posłuszni jest strach. Żałosne. Pragnie wyszkolić oddział, który będzie posłuszny tylko i wyłącznie jemu. Logiczne, lecz ja mu w tym nie pomogę. Oczekuje ode mnie posłuszeństwa, a ja nigdy nikomu nie byłam posłuszna. Nie podporządkuje się sułtanowi. Nie podporządkuje się takiemu potworowi jakim jest Murad.

"Przekonaj Mnie" - Murad IVWhere stories live. Discover now