20.

235 12 8
                                    

Wyszłam na zewnątrz, a w moją twarz natychmiast buchnęło zimne powietrze. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam postać opierającą się o ścianę. Podeszłam bliżej.

— Będziemy musieli omówić parę kwestii, jeśli to wszystko ma się udać — od razu przeszłam do rzeczy.

Na początku nie zareagował, jednak po chwili, jakby dopiero mnie zauważył, odbił się od ściany i stanął prosto.

— O co chodzi? Z resztą nieważne. Nie możemy o tym rozmawiać na ulicy.

Przytaknęłam mu i ruszyłam za nim w drogę powrotną. Na szczęście ta minęła nam bez żadnych nieprzewidzianych sytuacji. Gdy ponownie znaleźliśmy się na rozwidleniu sułtan nawet się nie zawahał, tylko poszedł w kierunku prowadzącym do mojej komnaty. Nic na to nie powiedziałam, jednak domyśliłam się, że nie chciał on wracać do tamtego pomieszczenia.

Przeszliśmy przez próg, a ja natychmiast usiadłam na najbliższym krześle. Wskazałam dłonią, aby sułtan zrobił to samo. Wszystkie jego ruchy wydawały się mechaniczne, jakby myślami był gdzieś bardzo daleko.

Odchrząknęłam. Spojrzał na mnie jakby oderwany od własnych myśli.

— A więc o czym chciałaś porozmawiać? — powiedział i teraz skupił się na mnie. W międzyczasie ściągnął czarną pelerynę i przeczesał palcami swoje zmierzwione włosy.

— Chciałeś mieć oddział na specjalnych usługach, ale czy pomyślałeś o tym jak to będzie funkcjonować? Mam ich szkolić, ale czy znalazłeś miejsce, gdzie mam to niby robić? Z góry dodam, że tamto pomieszczenie się do tego nie nadaje — wyrzuciłam z siebie niemal na jednym wdechu.

— W takim razie czego oczekujesz? — znowu przeczesał swoje włosy. Może był to jego nawyk? Jednak nie było to ważne.

— Potrzebujemy miejsca. Dużo. Żadne pomieszczenie nie będzie dostatecznie dobre. Potrzebujemy jakiegoś placu na świeżym powietrzu. Jeśli mam ich wyszkolić do zadań w terenie, to muszę to zrobić w terenie — postanowiłam najpierw załatwić sprawę treningu, a dopiero później porozmawiać z nim o zakwaterowaniu mężczyzn.

— Na ten moment nic mi nie przychodzi do głowy, jednak rozumiem — wyglądał na zmęczonego, ale nie mogłam mieć litości. Tą sprawę musiałam załatwić dzisiaj.

— Nie masz może jakiejś ukrytej posiadłości? Wydaje mi się, że władcy często mają takie posiadłości — zaproponowałam.

— Masz rację, ale żadne z tych miejsc nie jest odpowiednie do szkolenia — odpowiedział i rozpiął dwa górne guziki czarnego kaftanu.

Zmarszczyłam brwi, ale udałam, że nie dostrzegam jego dziwnego zachowania.

— Rozumiem. Jeszcze pozostaje kwestia jakiegoś lokum dla tych mężczyzn. Nie mogą być ściśnięci w jednym pokoiku bez okien.

— Ten problem rozwiążemy, kiedy znajdziemy jakieś spokojne miejsce żebyś mogła się nimi zająć — znowu przeczesał włosy.

— Dobrze się czujesz? — nie mogłam już dłużej ignorować jego niecodziennego zachowania. Jakiś wewnętrzy głos kazał mi się upewnić czy wszystko z nim dobrze.

— Tak. Jeśli to wszystko o czym chciałaś porozmawiać to już pójdę — wstał tak szybko, że nawet nie zdążyłam odpowiedzieć.

Momentalnie znalazł się przy drzwiach jednak, gdy już miał przez nie wychodzić, zachwiał się i złapał się pobliskiej ściany.

— Nie wyglądasz jakby wszystko było w porządku — mruknęłam pod nosem i podeszłam do mężczyzny.

Gdy znalazłam się już przy nim, próbował ponownie wyjść, jednak znowu się zachwiał, ale tym razem, gdyby nie moja pomoc upadł by na ziemię.

"Przekonaj Mnie" - Murad IVOnde histórias criam vida. Descubra agora