8.

387 17 7
                                    


Stałam i nie mogłam zmusić swojego ciała do jakiegokolwiek ruchu. Nie potrafiłam oderwać wzroku od zimnego ciała leżącego u stóp sułtana. Twarz Selima zastygła w uśmiechu, nie było na niej żadnego śladu tego, że został zamordowany, i gdyby nie kałuża krwi, w której leżał, można by było pomyśleć, że najzwyczajniej w świecie śpi. Nie mogłam zrozumieć. Ta śmierć pozbawiona była jakiegokolwiek sensu.

— To teraz przejdźmy do omówienia moich warunków — zaczął, jak gdyby nigdy nic.

Spojrzałam na niego, ale nie dostrzegłam w nim żadnej oznaki tego, że parę chwil wcześniej zabił człowieka. Zachowywał się jakby sam nim nie był. Jednak czy ja miałam prawo, aby oceniać go tak surowo? Sama nie byłam lepsza. Jednak ludzie, których pozbawiałam życia byli złymi ludźmi, którzy często mieli na swoim koncie więcej niż jedno życie. Selim, był dobrym człowiekiem i nie zasłużył sobie na taki los.

— Dlaczego? — nie mogłam się powstrzymać. Musiałam poznać powód tej śmierci. On doskonale zdawał sobie sprawę o co pytam.

— Słabość — powiedział i usiadł w pobliżu stolika, na którym znajdowało się pełno papierów.

— Słabość? Co to ma wspólnego... — nie dokończyłam, bo uświadomiłam sobie o co mu chodziło. Selim był moją słabością, którą wykorzystał abym zgodziła się wziąć udział w jego śmiesznej farsie, a następnie pozbawił mnie niej, aby nikt inny nie mógł jej wykorzystać przeciw mnie. To okrutne, jednak nie było do końca pozbawione sensu.

Sułtan widząc, że chyba już wiem co miał na myśli uśmiechnął się nieznacznie. On nie był człowiekiem, przecież sam miał ludzi, na którym mu zależało, jednak nie zabił ich... Popatrzyłam w jego oczy, ale nic z nich nie potrafiłam wyczytać. Przechylił on natomiast głowę i lekką nią potrząsnął, jakby chciał odgonić jakąś niechcianą myśl.

—Pozwól mi go pochować — powiedziałam w końcu. To był mój obowiązek. Selim stracił życie tylko i wyłącznie z mojej winy. Nie powinnam była się zgadzać na jego propozycje, nie powinnam nigdy dopuścić do tego, że zacznie mi zależeć na bezpieczeństwie tego starszego człowieka.

—Możesz to zrobić, jednak zrobisz to w nocy, w towarzystwie strażników, tak aby nikt cię nie zauważył — kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam.

Z niemałym trudem podeszłam do ciała i uklęknęłam przy nim. Zamknęłam na wpół otwarte oczy Selima. Nie mogłam oderwać wzroku od krwi, która już powoli przestawała wydobywać się z rany. Nagle dopadło mnie uczucie, że kiedyś już znalazłam się w takiej samej sytuacji, jednak nie mogłam, sobie przypomnieć żadnych szczegółów. Zamrugałam kilkakrotnie, aby pozbyć się mroczków przed oczami, jednak wcale to nie pomogło. Wstałam szybko, jednak to okazało się błędem, bo zachwiałam się i prawie upadłam, jednak w ostatniej chwili udało mi się załapać równowagę. Chwyciłam się pobliskiego regału, aby nie upaść.

— Kto by pomyślał. Taka "wielka wojowniczka", a robi jej się słabo po zobaczeniu trupa, z którego wypływa trochę krwi —zakpił i udał się w kierunku głównych drzwi prowadzących do wyjścia z jego komnaty.

Wychylił się, powiedział coś w stronę strażnika, jednak nie było mi dane usłyszeć co dokładnie. Już po chwili dwoje ludzi weszło do komnaty, jeden z nich wziął ciało Selima, a drugi szybko wytarł powstałą, szkarłatną plamę. Kiedy zorientowałam się, że go zabierają, chciałam szybko ruszyć za nimi jednak, gdy tylko postawiłam krok do przodu, kolana się pode mną ugięły, co sprawiło, że uderzyłam nimi z hukiem o kamienną podłogę.

—Czeka... —nie dokończyłam, ponieważ już zniknęli za drzwiami. Próbowałam jak najszybciej wstać. Jednak nie potrafiłam się podnieść. Nie miałam na tyle siły. Nagle poczułam silne ramiona, które brutalnie ciągną mnie w górę.

—Nie tego się spodziewałem — powiedział i nachylił się w moją stronę. Nagle cała się spięłam, gdy uświadomiłam sobie o czym on mówi. Uniosłam dłoń do twarzy i poczułam, że moje policzki są wilgotne. Nie to niemożliwe. Nie uroniłam żadnej łzy od tamtego czasu. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć. Zostałam mocno pociągnięta w stronę drzwi, a następnie brutalnie za nie wypchnięta. Prawie upadłam, jednak w ostatniej chwili wpadłam na strażnika, który mnie złapał.

Znowu poczułam, jak jest mi zakładany worek na głowę, jednak nie miałam już siły na żadną szamotaninę. Pozwoliłam strażnikom dowlec się do komnaty. Kiedy znalazłam się sama w pomieszczeniu usiadłam przy pobliskiej ścianie i objęłam rękoma kolana. Skuliłam się, jednak nie uroniłam już ani jednej łzy.

SŁABOŚĆ.

Przez moją słabość nie żyje niewinna osoba. To nie sułtan go zabił, tylko moja lekkomyślność. Dlaczego zgodziłam się, żeby Selim stał się częścią mojego, już i tak popapranego życia. Teraz nie mogę stracić jedynej rzeczy jaka mi pozostała. Zemsta. Zemszczę się w imieniu Selima, i pomszczę tych, którym to przyrzekłam. Wstałam i podeszłam do łóżka. Zobaczyłam na nim leżące czarne szaty. Jednak nie chciałam ubierać się w kolory żałobne. Otworzyłam wszystkie szafy i na moje szczęście znalazłam w jednej z nich czerwoną, męską szatę. Nie myśląc długo zdjęłam z siebie łachmany i zaczęłam ubierać nieco za duże na mnie ubrania.

Gdy już byłam całkowicie ubrana, na dnie szafy zauważyłam dziwnie połyskującą rzecz. Podeszłam bliżej i moim oczom ukazało się złote, wysadzane czerwonymi kamieniami pióro. Wzięłam je do ręki i obróciłam w dłoniach kilka razy. Nigdy w swoim życiu nie widziałam czegoś takiego. Z każdym obrotem mieniło się różnymi barwami szkarłatu. Chwilowo podłożyłam dziwną rzecz na łóżko. Na moje nieszczęście w pomieszczeniu nie znajdowało się żadne lustro, co było zupełnie zrozumiałe. Przeczesałam dłonią włosy i uświadomiłam sobie od jak dawna się nie myłam. Musiałam bardzo śmierdzieć, a w tym pomieszczeniu nie było możliwości odświeżenia się. Chyba, że...

Podeszłam do drzwi i zapukałam w nie. Przez chwilę nic się nie działo, jednak po chwili, kiedy już chciałam chwycić za klamkę one się otworzyły, a przede mną pojawił się jakiś zamaskowany mężczyzna. Byłam lekko zdziwiona, ale nie dałam tego po sobie poznać.

— Przyniesiesz mi wodę w balijce, trochę mydła i jakiś kawałek materiału? — zapytałam, lecz nie doczekałam się odpowiedzi.

Zamaskowany, postawny mężczyzna tylko na mnie popatrzył i wyszedł bez słowa. To chyba, znaczyło odmowę. Z westchnieniem opadłam na posłanie i zamknęłam na chwilę oczy. W co ja się wpakowałam, teraz muszę służyć sułtanowi. Istniała by możliwość odmowy sułtanowi, ale nie ma już sensu mu odmawiać. Zabił Selima, a ja nie mam już nic więcej do stracenia. Nawet nie wiem czego dokładnie on ode mnie wymaga, poza tym, że mam mu się poddać. To jest bez sensu, ten człowiek nie powinien nigdy się narodzić. Cholera jeszcze będę miałam na głowie Łucznika, kiedy tylko się dowie, że zaczęłam współpracować z sułtanem. Kto wie, co będzie mi chciał wtedy zrobić. Nie mogę pozwolić się zastraszyć ani wplątać się w żaden układ.

Nagle drzwi do komnaty się otworzyły, a stanęła w nich ta sama kobieta, która widziałam zaraz po odzyskaniu przytomności.

— Chodź moje dziecko. Słyszałam, że chciałabyś się umyć. Nie dziwię ci się, śmierdzisz. Nawet bardzo — powiedziała i już jej nie było.

Chyba dostrzegłam, że zaraz nie ruszyłam za nią więc wrócił po chwili.

— Chodź, nie przejmuj się tymi osiłkami, biorę to na siebie — tym razem poczekała aż stanę obok niej. Wtedy złapała mnie za ramię i pociągnęła w tylko sobie znanym kierunku.  

"Przekonaj Mnie" - Murad IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz