10.

337 18 7
                                    

W jednej chwili mnie sparaliżowało. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Patrzyłam tylko na twarz Sedy doszukując się, sama nie wiem czego. Jakiejś oznaki, że tak naprawdę nie wie o czym mówi? Jakim cudem ta kobieta mogła znać ten obrzęd. Nikt już nie pozostał. Kim ona była?

— Kim jesteś? — wycedziłam przez zaciśnięte zęby i natychmiast podniosłam się z klęczek. Nie było to dobrym posunięciem, ponieważ gwałtowny ruch sprawił, że moje plecy przeszył ogromny ból, jednak nie zamierzałam się tym przejmować. Jedną dłonią chwyciłam poły płaszcza kobiety i mocna zacisnęłam na niej rękę.

Zaalarmowani strażnicy chcieli jakoś zareagować, ale Seda ruchem dłoni sprawiła, że postanowili się nie wtrącać. Położyła dłoń, na mojej, zaciśniętej, jakby w uspakajającym geście, jednak zignorowałam to i twardo patrzyłam w jej tęczówki, które mimo wieku kobiety, nadal posiadały pewien błysk.

— Ah ten wybuchowy temperament. Masz go po wodzu czy matce? — powiedziała spokojnie, a w tonie jej głosu nie wyczułam żadnej nuty, która świadczyła by o tym, że kobieta w jakikolwiek sposób próbuje ze mnie kpić. Nie zamierzałam odpowiadać na jej pytanie, jednak byłam cholernie ciekawa skąd ona to wszystko wie.

— Kim jesteś? — powtórzyłam moje pytanie i mocniej zacisnęłam dłoń na materiale. W przypływie złości, nawet uniosłam do góry kobietę.

— Zdecydowanie po ojcu — sama sobie odpowiedziała — no nic. Widzę, że nie jesteś zbytnio przyjaźnie do mnie nastawiona, więc muszę odpowiedzieć na twoje pytanie. Jestem Seda tak jak mówiłam, jednak znałam twojego ojca jak i matkę.

Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc. Moi rodzice żyli w ukryciu. Mało kto wiedział o ich istnieniu, o istnieniu plemienia. Niektórzy uważali, że jest to niemalże legenda. Nikt w to nie wierzył. Ona jest człowiekiem pałacu, jest jednym z ludzi, którzy wszystkich zamordowali. Wykorzystali, a później wyrżnęli jak świnie.

— Skąd?! — syknęłam. Czułam, że tracę nad sobą panowanie i tylko ostatkiem sił powstrzymywałam się przez uduszeniem tej kobiety.

— Poznałam ich, kiedy jeszcze twoi dziadkowie żyli. Miałam wtedy niewiele ponad dziesięć lat. Nie zdradzę ci więcej szczegółów, za dużo tu par uszu. Ale wiedz, że nie jestem ci wrogiem. Chce pomóc. Jestem im to winna.

Puściłam ją i odepchnęłam do tyłu. Starsza kobieta zatoczyła się do tyłu, jednak szybko odzyskała równowagę. Nie spojrzałam już na nią. Ponownie zwróciłam się twarzą do paleniska i uklęknęłam odwracając twarz ku ziemi. Zajmę się nią później. Teraz najważniejszy był Selim. Skupiłam się całkowicie na odgłosie płomieni i zaczęłam znowu wypowiadać słowa w tylko sobie znanym języku. Był to rytuał. Każdy członek mojego plenienia miał identyczny pochówek w kształcie trójkąta. Jednak okoliczności były dużo bardziej dostojne. Cały lud zbierał się i każdy robił to samo. Przypominało to pogański obrządek i faktycznie nim było. Nie wierzyliśmy w żadnych bogów. Wierzyliśmy tylko w moc feniksa. Każdy umarły powstanie z popiołów i odrodzi się na nowo. Kolor czerwony też miał z tym wiele wspólnego. Nigdy nie zakładaliśmy czarnych szat w oznace żałoby. Zawsze była to czerwień. Lśniący szkarłat, odcień krwi, a także symbol wojownika. Nagle uświadomiłam sobie, że szaty, które znalazłam w szafie, nie znalazły się tam przypadkowo. Seda od początku wiedziała kim jestem i pewnie domyśliła się w jaki sposób będę chciała pochować Selima. Potrząsnęłam głową i znów cała uwagę skupiłam na słowach wypowiadanych przeze mnie. Zajmę się tym później.

Po kilku godzinach było już po wszystkim. Płonień w palenisku całkowicie wygasł, a na niebie zaczynały się pojawiać pierwsze promienie słońca. Zdrętwiała wstałam z klęczek i rozejrzałam się dookoła. Strażnicy nie stali już wyprostowani. Ich postawa jednoznacznie wskazywała, że są już bardzo zmęczeni. Poszukałam wzrokiem Sedy i znalazłam ją siedzącą, na jakimś krześle, jednak jej wzrok był czujny i bardzo uważny. Wróciłam spojrzeniem do paleniska.

"Przekonaj Mnie" - Murad IVWhere stories live. Discover now