scena 13

97 18 6
                                    

~ Baekhyun

Odzyskanie dobrego humoru zajęło mi tak naprawdę jeden wieczór z butelką wina i ulubioną dramą na Netflixie. Oczywiście głównym bohaterem byłem ja, bo czasem trzeba się odchamić i popatrzeć na trochę sztuki. Tak czy siak moją boską sielankę minionego wieczoru prawie co pięć minut zakłócały smsy od Chanyeola, więc ten zastrzeżony numer również zablokowałem. Ostatnią jego bezsensowną wiadomość skwitowałem zdaniem pełnym refleksji i napisałem mu, że słowa bardzo potrafią ranić i to bardziej niż czyny. A do tego słowa można kumulować gdzieś w pamięci i każdy neuron może je przywołać podczas bezsennej nocy kiedy obliczasz sobie ile czasu zostało ci do wstania do pracy; szczerze już wolę te żenujące sytuacje sprzed dwunastu lat, bo naprawdę nie lubię być smutny. Dodałem jeszcze, że wśród ogromu jego bolesnych słów i komentarzy znalazła się nowa pozycja i tylko sobie kopie coraz głębszy dołek, z którego coraz trudniej mu wyjść na jakiś ludzki poziom naszej relacji. Na koniec napisałem jeszcze standardowo żeby spierdalał i zająłem się sobą.

Pamiętajcie, jak myślicie, że ktoś już osiągnął dno, to prawdopodobnie wasz ex jeszcze puka od spodu.

***

— No i ja mu wtedy mówię; hola, hola ty niegrzeczny rumaczku— unoszę wysoko brwi i nabieram powietrza w płuca chcąc kontynuować dalej, ale nudna autorka widmo co ledwo skończyła studia akurat przerywa mi w najlepszym momencie.

— To naprawdę bardzo ciekawe panie Byun... ale sądzę, że cały rozdział o pańskich kochankach jest w tej książce... zbędny— mamrocze zapisując coś na laptopie. Rozumiem, że jak się nie ma udanego życia miłosnego to się potem łazi sfrustrowanym, ale chciałbym zaznaczyć, że to MOJA biografia, a MOJE życie jest pełne romansów i skandali.

— Taka jesteś hej do przodu to idź do gościa niedzielnego pisać— mruczę niezadowolony.

— Słucham?

— Nic— macham ręką oglądając paznokcie, a chwilę później do mojego mieszkani wchodzi Kyungsoo. Musi przestać wpadać tutaj jak do siebie bo to bardzo nieładnie i nie na miejscu. Nawet jeśli jest moim menadżerem... i nawet jeśli mi matkuje.

— Z tego co mówi mi mój grafik to czas na spotkanie z panią się już skończył— Do spogląda na nią tym swoim morderczym wzrokiem, którym katuje tego praktykanta–jak on ma Jason? Jeremy? nieistotne–kiedy mu krzywo ułoży markery w przyborniku. Swoją drogą to strasznie przykre, że chłopak ma takie ambicje, a Kyungsoo tak się nad nim znęca i każe mu wykonywać tak idiotyczne zadania. Zresztą... nad kim on się nie znęca? Mam wrażenie, że ma jakieś rozdwojenie jaźni i nawet sobie życie utrudnia.

— I tak już miałam wychodzić— mamrocze zbierając swoje rzeczy, a następnie kieruje się do wyjścia i szybko żegna się z nami.

— A ty co?— unoszę lekko brew.— Kot ci nasrał na dywan?

— Gorzej. Twój były zasrał mi cała skrzynkę wiadomości— wzdycha i siada na fotelu, na którym siedziała wcześniej kobieta.— Co ty mu wczoraj powiedziałeś?

— Nic. Kazałem mu spierdalać, czyli tak jak zawsze— wzruszam ramionami.— Możesz mi kazać z nim grać w jednym filmie jakieś z dupy wzięte sceny, ale nie możesz mi kazać się z nim godzić, kiedy rozchodzi się o nasze prywatne życie.

— Nie każe ci, przecież wiem jak się zachował i ile ty w tamtym czasie wycierpiałeś. Chciałem tylko zapytać czy nie sądzisz, że pozwolenie mu się wygadać byłoby dobrym rozwiązaniem, chociażby dla świetego spokoju?

— To prawie to samo— krzywię się i podchodzę do okna uchylając je lekko. Ta rozmowa o kochankach tak podniosła temperaturę pomieszczenia, że aż duszno się zrobiło. Albo to ta szatańska aura Kyungsoo prosto z piekła tworzy adekwatna do jego natury atmosferę.— Po co mam mu dawać mówić, skoro ja mogę nawet przewidzieć co on będzie chciał mi powiedzieć. Przeprasza zawsze tak samo... Szkoda tylko, że przez sześć lat małżeństwa dawałem się na te słodkie słówka nabierać.

— Masz po prostu wielkie serce Baekhyun.

— Dobra, dobra ty mi tutaj oczu nie mydl. Jeśli będę chciał to go posłucham, ale na razie nie mam ochoty ani zamiaru wsłuchiwać się w jego lament o tym jak mu przykro i jaki jest zawiedziony swoim zachowaniem. Wciągnąłeś mnie w bagno Kyungsoo to będziesz miał umilacz czasu w postaci wiadomości od niego.

~ Chanyeol

— Może powinienem do niego mówić wierszem, co Toben?— pstrykam psa w nos i spoglądam na kartkę.— Chociaż nie wiem czy on nie jest przypadkiem zbyt głupi żeby to zrozumieć.

— Jesteś już gotowy?— Junmyeon wchodzi do mojej sypialni.— Miałeś się przebrać a nie gadać z psem. Ile ty masz lat?

— Trzydzieści siedem i co ci do tego?— burczę niezadowolony głaszcząc mojego czworonożnego przyjaciela po głowie. Jedyny prawdziwy facet, który mnie rozumie i docenia i do tego o nic nie pyta, ani nie ma pretensji.— Chcę przeprosić Baekhyuna— mówię.— Znaczy nie, że chcę tylko muszę... bo on mi nie da żyć dzisiaj przecież.

— Chanyeol, nie interesuje mnie— mówi zirytowany.— co ten karakan sobie teraz myśli i jak się czuje. Zaczynamy kolejne zdjęcia i musimy spiąć dupę, żeby wszystko wyszło zajebiście, jak teraz będziesz się przejmować humorami Baekhyuna to wyjdzie gówno a nie film. Trzeba było pomyśleć dwa razy zanim powiedziałeś coś zdradzonemu i wykorzystanemu mężczyźnie, z którym niegdyś byłeś w związku małżeńskim— marszczy brwi nachylając się nade mną lekko.— A teraz wepchnij ten swój książęcy zad w zasrane spodnie i zejdź na dół do auta.

Po tych słowach z irytacją wychodzi z mojej sypialni i zatrzaskuje za sobą drzwi. Nie wiem już czy powodem jego stanu emocjonalnego jest moja ciapowatość względem budowania relacji, czy fakt, że w biurze zabrakło jego ksylitolu i nie miał czym posłodzić kawy. Jednak nie czas teraz, abym to rozstrzygał. Niezależnie od powody złości Junmyeona mogę zostać skrócony o głowę jeśli nie zjawie się w jego aucie za pięć sekund, więc naciągam– jak on to ujął– zasrane spodnie na mój książęcy zad. Wypuszczam Tobena z sypialni i niechętnym krokiem kieruję się do wyjścia z domu.

Droga na plan zdjęciowy mija nam w ciszy, bo jak już wcześniej wspomniałem Junmyeon ma dzisiaj milion powodów do złości. Czuję się jak w tych żartach o tym, jak mama odwozi cię spóźnionego do szkoły, a ty zastanawiasz się, w którym momencie jej powiedzieć, że zapomniałeś plecaka. Z jednym małym wyjątkiem, że u nas panuje burzowa atmosfera nad jednym i drugim. Po kilkunastu długich minutach w końcu trafiamy na plan. Jest kurewsko wcześnie i fakt, że słońce dopiero wschodzi, ani trochę nie pokrzepia mnie do pracy. Mam nadzieję, że Oh zluzowała sobie trochę gumkę od bokserek i tym razem przed kręceniem cukierkowych scen miłosnych da mi zjeść jakieś śniadanie. W domu nie miałem na to czasu, bo wstałem pół godziny przed wyjazdem, a teraz grzechem by było nie skorzystać z dóbr tego szwedzkiego stołu, na którym pięknie parują świeże bułki z sezamem i ekspres do kawy tylko czeka, aż będzie mógł mi przygotować kawę prawdziwego mężczyzny.

— Dzień dobry panie reżyserze— mamroczę jak na skazaniu do Oha, który właśnie wstał ze swojego reżyserskiego stołka przyjść mnie opierdolić za spóźnienie. Dla niego każda minuta jest cenna, a ja nadwyrężyłem jego próg o jedną minutę. Może dwie... ale kto to liczy kiedy na planie wszyscy wyglądają jak zombie i śpią dosłownie na stojąco.

— Nie mamy czasu. Pora na charakteryzację. Jak koniecznie musisz zjeść to zrób to teraz, byle szybko— mówi poirytowany i wymachuje rękoma na wszystkie możliwe strony świata. Ja jednak nie odchodzę, bo dostrzegam, że w naszym kierunku zmierza bosko spóźniony Byun Baekhyun. No jego to już grzech opierdalać za takie akcje. Rzygać mi się chce jak widzę jakie maślane gały Sehun robi do tego karakana. Nie chcę nic mówić, sam się przekona jaki Baekhyun może być naprawdę.

— Baek...— zaczynam, ale on wystawia mi otwartą dłoń przed twarz uciszając mnie tym gestem.

— Nie teraz— mówi jedynie i ciągnie Sehuna gdzieś daleko ode mnie.

Czyli to jest ta jego tak zwana boska olewka. Mały gnojek. Ale jeszcze nie wszystko stracone, dopnę swego i wycedzę z niechęcią przez zęby to pierdolone przepraszam.

𝒜𝒞𝒯𝐼𝒪𝒩! «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Where stories live. Discover now