scena 18

61 14 3
                                    

~ Baekhyun

— Kyungsoo zrób mi angaż w dramie na Netflixie jakiejś fajnej— rzucam w niego papierową kulką. Nieźle się chłopak wkurzył po usłyszeniu wczoraj o sekrecie Seulgi i Junmyeona. Nie powiem, na miejscu Seulgi musiałbym wypić z dziesięć shotów i dostać kupę kasy, żeby się przespać z Junmyeonem, nie wspominając o dłuższym związku.

— Baekhyun ale ci zaraz wywalę kosę pod żebra— warczy unosząc na mnie wzrok znad laptopa.— Ty czerpiesz jakąś przyjemność z wkurwiania mnie i przeszkadzania mi w pracy? Naprawdę musiałeś tutaj przyjść w swój wolny od pracy dzień i uprzykrzać mi mój PRACUJĄCY dzień.

— No... tak, właściwie to tak— kiwam lekko głową.— Nudziłem się sam w domu, a ty jesteś moją bestie, więc pomyślałem, że cię odwiedzę.

— Powinieneś szykować się mentalnie na imprezę, na której będziecie ratować foki i inne wodne stworzenia.

— A one są takie słodkie. Małe i puchate— śmieję się rozczulony na wyobrażenie małej foczki z wielkimi ślepiami.

— Są jeszcze inne żyjątka, zdajesz sobie sprawę?

— Noo są jeszcze słonie morskie i nie są takie słodkie... one wyglądają jak Chanyeol— krzywię się, a po chwili jak na zawołanie w drzwiach zjawia się smętny cień mojego ex małżonka o nazwie Kim Junmyeon.— A ty czego tutaj szukasz?

— Nie rozmawiam z ułomnymi umysłowo— uśmiecha się krzywo wchodząc do środka.

— A to się nazywa chamstwo w biały dzień!— piszczę zirytowany, ale Kim jedynie macha na mnie dłonią w geście, abym zamknął moje piękne usta pełne niewypowiedzianych jeszcze słów. CHAM.

— Chciałeś, żebym do ciebie przyszedł Kyungsoo— siada na wolnym fotelu i wpatruje się z szyderczym uśmieszkiem w mojego menadżera. To będzie wojna, już to widzę. Kyungsoo kipi ze złości, chociaż jeszcze nic nie zostało powiedziane.

Kiedy piłem sobie wieczorem moje ukochane wino Kyungsoo odwiedził mnie bez zapowiedzi tylko po to, aby znowu zacząć się użalać, że jego ukochane kidolki zostały w tak okropny sposób sterroryzowane przez jakiegoś dziada przed czterdziestką. No cóż no... czasem tak bywa, ja też wpakowałem się w wiele związków, które nie wyszły mi na dobre, ale Kyungsoo wtedy nie był aż tak zaangażowany, żeby mnie ratować. Wtedy mówił: sam sobie radź. A ja radziłem sobie wtedy w taki sposób, że popadałem w alkoholizm i gówno z tego wychodziło, więc za każdy mój fiask i niepowodzenie mogę tylko obwiniać Kyungsoo, bo mi nie chciał pomóc jak go prosiłem. Pajac.

— Tak chciałem. I dobrze wiesz w jakiej sprawie cię tu zaprosiłem— marszczy swoje pięknie wyskubane brwi i zaciska dłoń na długopisie z kotkiem, który mu przywiozłem z wakacji we Francji.

— Chyba jednak nie doczytałem twojego agresywnego maila do końca.

— Ale ty mnie wkurwiasz Junmyeon— zgrzyta zębami i spogląda na mnie, kiedy tak sobie siedzę i podsłuchuję tą pełną emocji rozmowę.— Baekhyun wyjdź stąd.

— Ale...

— Wypad powiedziałem— warczy, a ja obrażony i niezadowolony z faktu, że nie podsłucham sobie nowych plotek wychodzę przed jego gabinet. Nie odchodzę zbyt daleko, bo chęć uczestniczenia w tej awanturze jest bardzo kusząca. Przytykam ucho do drzwi i słyszę jak Kyungsoo agresywnie wyjaśnia Junmyeona. Zaraz się tam pobiją przysięgam. Kyungsoo mówi: odpierdol się od Seulgi Junmyeon. A Junmyeon odpowiada: nie odpierdolę się od Seulgi Kyungsoo. No normalnie emocje, że szok serio.

— Panie Byun... czemu pan tak tutaj stoi?— jakiś chłoptaś na posyłki Kyungsoo mamrocze niepewnie i ściskając w rękach kilka teczek, wpatrując się we mnie.

𝒜𝒞𝒯𝐼𝒪𝒩! «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Место, где живут истории. Откройте их для себя