scena 29

88 9 0
                                    

~ sehun

— ¡Hola! ¿Cómo estás?*— odczytuję te słowa z kieszonkowego słowniczka rozmówek angielsko-hiszpańskich. Skoro muszę nawiązać kontakt z hiszpańską kochanką Chanyeola to przydałoby się liznąć trochę języka. Choć w prawdzie wolałbym liznąć co innego. Hehe...taki żarcik kosmonaucik— Me siento bien*— wycedzam wyginając język tak, aby moja wypowiedź brzmiała w miarę dźwięcznie, nawet jeśli to tylko trzy słowa, których nie rozumiem już po sekundzie od odczytania ich. No trudno, porozumiemy się w sposób obrazkowy.

Chowam mój jakże przydatny słowniczek do teczki, którą ze sobą wziąłem. Nie wiem czemu w ogóle pomyślałem, że ta książka na coś mi się przyda skoro z reguły w takich lekturach można znaleźć jedynie zwroty typu „gdzie jest toaleta" albo „dzień dobry, poproszę kawę". Jestem chyba zestresowany tym zadaniem, że aż łapię się każdej możliwej, ewentualnej pomocy komunikacyjnej. Jakby tej dziewuchy nie było to miałbym łatwiej. Wszyscy mieliby łatwiej. Po pierwsze nie byłoby skandalu! A po drugie nie wydałabym pieniędzy na gówno warty słowniczek. Zresztą co to ma w ogóle znaczyć?! Dziewczyna umizgiwała się z Parkiem przed naszą współpracą i nagle teraz jej to zaczęło przeszkadzać? Bez sensu. Na pewno musi mieć w tym jakiś interes.
No właśnie! Teraz to wydaje się dosyć logiczne. Skoro jest modelką z Hiszpanii na kontrakcie tutaj, to zapewne poza wypłatą, jest łasa na złapanie jakiegoś grosza. Szantaż wydał jej się najlepszym rozwiązaniem i zapewne w ogóle nie miała w planach publikować, ani potwierdzać takich informacji. Ah Sehun, ty to masz łeb jak sklep chłopie.

— Dzień dobry— z zadumy wyrywa mnie kobiecy głos, a przy moim stoliku po chwili siad ex kochanka Chanyeola i nasza naczelna szantażystka. Ma włosy w odcieniu mysiego blondu, sięgające prawdopodobnie do połowy pleców. Mówię prawdopodobnie, ponieważ związała je w wysoki kucyk i trudno określić mi ich rzeczywistą długość. Nienachalny makijaż podkreśla jej europejską urodę i gdybym miał zgadywać to pomyślałbym, że pochodzi z jakiegoś słowiańskiego kraju, a nie z Hiszpanii. Błękitne oczy, a dookoła nich gęste, długie rzęsy. Zrobione, widać to. Ale to co jeszcze ma zrobione mógłbym wymienić na palcach tylko jednej ręki i na pewno nie wykorzystałbym wszystkich. Powiększone wargi, ale bez przesady, ani tandety. Wybielone zęby kiedy subtelnie uśmiecha się na powitanie. Włosy ma wprawdzie nieco rozjaśnione i lekko wysmuklone kości policzkowe. Ma na sobie letnią, biała sukienkę, która odsłania ramiona, a do tego ma spory dekolt uwydatniający jędrny biust, nieskrępowany biustonoszem. Możecie pomyśleć, że jestem smalcem alfa, ale ah! Ten biust, nie mogę oderwać od niego wzroku. Z lekka opalony, nie dotknięty jeszcze przykrą teorią grawitacji. Nie rozumiem czemu Chanyeol wyrzucił ją z domu. Ah... no tak, ona sama odeszła.

— ¡Hola!— witam się entuzjastycznie nie rejestrując w porę, że przecież na samym początku odezwała się do mnie językiem, którym ludzie dogadują się na całym świecie.

— Zna pan hiszpański?

— Niespecjalnie— mamroczę z lekka zmieszany i po uściśnięciu jej dłoni z powrotem siadam na swoje miejsce.— Mogę zaproponować pani kawę?— uśmiecham się niezręcznie, po trwającej wieczność ciszy.

— Nie piję kofeiny. Zwykła woda wystarczy— mówi i gestem dłoni przywołuje do nas kelnera, który ze starannością zapisuje nasze zamówienia i pospiesznie odchodzi w kierunku kawiarenki.

— Pewnie domyśla się pani po co to całe spotkanie.

— Tak. Nakreślił to pan wprost w e-mailu do mnie— kiwa delikatnie głową, a kilka blond kosmyków opada zza jej uszu na policzki i skronie. Szybko je poprawia i znowu się prostuje.— Ale obawiam się, że nasze negocjacje nie przebiegną tak łatwo jak się panu wydaje.

𝒜𝒞𝒯𝐼𝒪𝒩! «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Where stories live. Discover now