scena 24

86 13 0
                                    

~ Baekhyun

Moje myśli podczas spotkania z autorką widmo oczywiście krążą dookoła wszystkich aspektów mojego życia, dookoła których w tym momencie krążyć nie powinny. Jednak nie jest łatwo nie myśleć o błogim opierdalaniu sią w ekskluzywnym spa, kiedy ma się w perspektywie plany na takie przyjemności.

— Panie Byun...— powtarza chyba po raz setny moje nazwisko, bo fakt faktem nie słuchałem jej wcale, a w przypadku pisania mojej biografii to ja powinienem najwięcej mówić.

— Wybacz... zamyśliłem się Diana.

— Mam na imię Junwee— wywraca oczami i opiera policzek na dłoni zapisując kolejna linijkę tekstu na laptopie.— Dla każdego jest pan taki niemiły?

— Wypraszam sobie— łapię się teatralnie za klatkę piersiową i nabieram powietrza w płuca, a po chwili analizy kręcę głową dochodząc do wniosku, że ja faktycznie jestem dla wszystkich niemiły. Co nie zmienia jednak faktu, że obecnie ja jestem tutaj szefem i rządze, a co za tym idzie nie chcę, aby moje piękne uszy musiały słuchać takich plugawych uwag średniej klasy dziennikarki.— Na czym skończyliśmy?

— Opowiadał pan teraz o relacji z bratem i zakończył słowami jak ten zasraniec jebany przeszkadzał mi w drodze do sukcesu to tylko ja wiem— mówi wbijając wzrok w ekran laptopa.

— Taka prawda— wzruszam ramionami, ale po chwili budzik odliczający dwie i pół godziny przeznaczone na nasze spotkanie informuje, iż czas się skończył.— Ale zmienisz to jakoś, nie? Nie chcę, żeby tam było za dużo przekleństw, bo moja mama chce to przeczytać.

— Nie musi się pan martwić panie Byun— wzdycha pakując swoje rzeczy do torby.— Chwilowo zbieram informacje, później będę starała się zrobić z tego... coś.

— Zuch dziewczyna— klaszczę zadowolony w dłonie. Niedługo później dziewczyna w końcu wstaje z fotela gotowa do wyjścia i rusza niespiesznym krokiem do drzwi frontowych, a ja wlokę się za nią jak jej ponury smutny cień. Odprowadzam ją wzrokiem do jej auta, starego błękitnego Nissana i nie powstrzymuję w tym czasie myśli o tym, że nogi tej cichej dziewczyny naprawdę dobrze wyglądają w tych skórzanych spodnich.

Ah Baekhyun, stop! Nie możesz myśleć o każdej osobie jak o twoim potencjalnym kochanku. Mam wrażenie, że mój diabeł kusiciel i anioł stróż siedzący na moim prawym i lewym ramieniu zaraz się pobiją w walce o to co dla mnie najlepsze. Aby uniknąć natrętnych myśli o tym, że dawno nie miałem w swoim łóżku żadnej atrakcyjnej kobiety, zatrzaskuję drzwi zanim dziennikarka odjeżdża spod mojego domu. Muszę się trochę opamiętać, jeden zły krok i wszystko może runąć jak lawina, a potem wszyscy powiązani ze mną ludzie będą leżeć pod warstwą puchatego śniegu jak trupy prowadzące na szczyt Mount Everest. Tego bym nie chciał, bo martwy i uziemiony Kyungsoo równa się martwy i uziemiony menadżer, a to natomiast się równa brak pracy dla Baekhyuna. A brak pracy dla Baekhyuna mieści się w przedziale braku pracy dla red velvet, co ciągiem przyczynowo skutkowym prowadzi do zmiany ich menadżera– na całe szczęście nie Junmyeona, bo on też znajduje się w tym skomplikowanym działaniu matematycznym– co wywołałoby u Kyungsoo conajmniej zawał, wylew i chyba samozapłon, a potem jeszcze by zmartwychwstał, aby mnie zabić i potem znowu umarł. Tego raczej bym nie chciał, bo jeszcze nie wybieram się na tamten świat.

W końcu wracam do czytelni i siadam na zajmowanym wcześniej fotelu z dumą nie do opisania, ani pojęcia, wynikająca z tego jak dogłębnej analizy statystycznej dokonałem. A zawsze myślałem, że umiem policzyć tylko do dziesięciu, i że najtrudniejsze działanie jakie mogę wykonać to wyliczyć deltę. Jednak jestem zajebisty, nie ma co, a do tego zaskakuję samego siebie na każdym kroku.

𝒜𝒞𝒯𝐼𝒪𝒩! «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt