scena 9

101 16 6
                                    

~ Sehun

Po wejściu do mojego biura Junmyeona i Kyungsoo odsuwam na bok projekt Marka pod tytułem a co gdyby tak dodać element zaskoczenia; wirusa, okazałby się wirusem, który wyewoluował z wirusa komputerowego, a cała historia tak naprawdę działałby się w świecie vr, a dwójka głównych bohaterów byłaby nieznajomymi nastolatkami, którzy graliby w grę w salonie gier i po zakończeniu gry po prostu by na siebie spojrzeli i odeszli i to by był ten element powodujący smutek? Nie kłamie, dokładnie tak zatytułował swój piętnastostronicowy pomysł odnośnie rozpoczętej już produkcji. Nie zdziwiłbym się jakby kiedyś się okazało, że zamiast słodziku dorzuca sobie do kawy jakieś tabletki psychoaktywne i stąd przychodzą mu te pomysły. Są naprawdę oryginalne, ale nie wiem czy na pewno do końca trafiają w moje idea przyszłych produkcji komercyjnych jak i niezależnych. Kiedyś powiedziałem mu, że mógłby startować na reżysera gier, ale tam uznali, że jest za mało kreatywny. Nie wiem co muszą mieć na bani tamte nerdy, żeby uznać, że to co widzę właśnie przed sobą jest niewystarczająco kreatywne.

Ale jak na razie koniec o moim gamoniowatym asystencie. Wzrok znad skryptu unoszę na dwójkę menadżerów moich przyszłych gwiazd i pewnego dorobku pieniężnego. Aż mi się ręce pocą od wizji tego ile zielonych będę miał za sam fakt obecności tej dwójki na planie.

— Przymiarki przebiegły pomyślnie?— pytam, aby odłożyć główny temat tego spotkania na nieco później i dać im jeszcze chwilę wytchnienia.

— Przesunęły się w czasie... w naszym przypadku— Kyungsoo mamrocze cicho poprawiając rękawy koszuli.— Miałem kłopoty zdrowotne, akurat trafiłem do szpitala kiedy mieliśmy jechać na pomiary z Baekhyunem.

— Mam nadzieję, że jest lepiej. Teraz czeka nas ciężka praca, wiesz o tym?

— Zdaję sobie sprawę— wywraca oczyma, jakby nie chciał mnie słuchać. Jakbym był jego matką, która prawiła mu kazanie, że obierz połowę ziemniaków dotyczy się całości ziemniaków, a nie jednej bulwy dosłownie w połowie.— Muszę mieć też na uwadze działalność reszty moich klientów.

— Tak. Kariera k-idolek jest niemniej ważna— kiwam pewnie głową.— Zanim jednak przejdziemy do sedna sprawy, chciałbym usłyszeć od was pewne wyjaśnienia— mówię odwracając w stronę dwójki laptopa, na którym widnieje najpopularniejsze zdjęcie ostatnich kilkunastu godzin.— Czy widzicie to co ja?

— Niewątpliwie— Junmyeon kiwa głową.— Czarny range rover, w nim mój klient, a z drugiej strony ta zakał... znaczy Byun Baekhyun.

— Świetnie Junmyeon, ale to nie jest matura ustna, żebyś mi opisywał co masz przed sobą na obrazku— spoglądam na niego wymownie, a Kim w odpowiedzi uśmiecha się krzywo.— Zadam wam jedno pytanie, na które oczekuję konkretnej odpowiedzi. Który z was wpadł na pomysł z tym spotkaniem?

~ Kyungsoo

Wiedziałem. Kurwa wiedziałem, że z tej sprawy wyjdzie jakiś syf. Szkoda tylko, że to teraz ja będę musiał słuchać jak Oh się wydziera, a nie Baekhyun który dokładnie piętnaście minut temu wlazł swoim leniwym dupskiem do jacuzzi i popija jakieś tanie wińsko o drogo brzmiącej nazwie.

Spoglądam na Junmyeona i stwierdzając po jego minie on chyba ma podobne obawy i podejście co ja w tej sytuacji. On również na mnie zerka i krzywiąc się jednoznacznie daje mi do zrozumienia, że on nie ma zamiaru brać za to odpowiedzialności. Ja marszczę się i wykrzywiam w kilku durnych gestach, informując go, że też mi się to nie widzi, ale w przeciwieństwie do niego jestem na tyle dojrzały, aby ponieść konsekwencje czynów, które nawet nie były moją winą. Bo były winą mojego głupiego klienta którego reprezentują, a więc nieco abstrakcyjnym ciągiem przyczynowo skutkowym można byłoby dojść, że pomysł faktycznie był „mój".

𝒜𝒞𝒯𝐼𝒪𝒩! «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Where stories live. Discover now