scena 1

224 26 26
                                    

rok 2019

Od dziecka marzyłem o tym, aby zostać aktorem. Moim celem w życiu było dawanie rozrywki i wzbudzanie respektu, oraz podziwu. Uwielbiałem występować i być w centrum uwagi. Nie stresowała mnie publiczność, ani tym bardziej występy przed większym gronem widzów. Kocham to. To mój żywioł. Scena to moja ziemia, a wypowiadany tekst jest moim powietrzem, który daje mi życie.

Od dziecka wiedziałem też, że jestem stworzony do bycia kimś. Do bycia popularnym celebrytą. Nie chcę brzmieć zbyt próżno, ale moja skromność uleciała niczym hel z balonika, kiedy tylko mój zawód zaczął być coraz bardziej sensowny, a moje życie dostało rozmachu i kopa. Nie potrafię określić tego jak zepsuły mnie media i jak to możliwe, że teraz w niemal każdej dziedzinie mojego życia musz grać i udawać kogoś kim nie jestem. Przybierać mój piękny perlisty uśmiech, za którym kryje się zmęczenie, niechęć, depresja i stres. Uwielbiam moją pracę, uwielbiam te tłumy szalejące za moim nazwiskiem. Jednak mimo to, jak w każdym innym zawodzie mam wzloty i upadki, które odbierają mi energi do działania. Moje życie to ciągła sinusoida emocji i humorów. Wiem, że jest już zbyt późno, abym mógł się zmienić. Nie umiem już być dobrym człowiekiem, wiem to i czasami jest mi z tym źle. Ale wiem, że na scenie show biznesu nie da się inaczej. Tutaj trzeba być cwanym, sprytnym i niewyobrażalnie, a wręcz obrzydliwie podłym. A przede wszystkim, trzeba te okropne cechy ukrywać pod płaszczem dobrych intencji. Ci, którzy byli czyści jak łza, albo stoczyli, a raczej wtoczyli się na szczyt sławy, zbierając po drodze z ziemi wszystkie możliwe brudy, albo zostali wyautowani z tego świata szybciej niż się w nim znaleźli.

Jestem szczęśliwy i zmęczony. Tak. Jestem szczęśliwie zmęczony tym wszystkim. Wiem, że świetnie odnajduję się w tym co robię, a gdy potrzebuję chwili oddechu mogę wrócić do mojego domu nad morzem. Do moich ścian, gdzie znowu staje się tym zwykłym chłopakiem o wielkich marzeniach z delikatnym charakterem. I wiem, że w mojej prywatnej przestrzeni czeka na mnie coś co najbardziej w swoim życiu kocham. Coś co jest ze mną od lat i nigdy mnie nie opuszcza. Daje mi otuchę i wsparcie kiedy tylko tego potrzebuję. A jest to...

— Winko!— wzdycham rozanielony i wyciągam z barku butelkę ulubionego trunku. Kyungsoo ciągnie się za mną jak mój głośny– zdecydowanie zbyt głośny– cień.

— Niczego się nie nauczyłeś, co?

— Nic a nic— śmieję się idiotycznie i nalewam alkoholu do trzech czwartych kieliszka. Wymownie pokazuję Kyungsoo drugi, ale on kręci głową i mówi, że nie może bo prowadzi.

— Znowu cię widzieli pijanego w parku i dosłownie pół godziny temu wyprowadziliśmy całą tę akcję na prostą. A ty znowu się upijasz.

— Po pierwsze to naprawdę jestem pod wrażeniem twoich zdolności negocjatorskich. A po drugie nie jestem alkoholikiem, tylko koneserem.

— Koneserem w bardzo dużych ilościach— parska pod nosem i otwiera moją lodówkę, która raczej szczególnym asortymentem nie zachwyca.— Zamówię ci zakupy— kręci z niedowierzaniem głową.— Musimy coś z tobą zrobić Baekhyun— wzdycha ciężko klikając coś w telefonie.

— Co takiego rybciu, skarbie?

— Twoja reputacja niewyobrażalnie spada— spogląda na mnie wymownie.— Ostatnio przytrafia ci się za dużo skandali Baekhyun.

— Przesadzasz— macham lekceważąco ręką.

— Czyżby?— unosi lekko brew i wyciąga z teczki jakiś notes.— Piąty stycznia...

— Dobra, może jednak mi się kilka razy noga powinęła. Nie czytaj tego wszystkiego mamy połowę maja...— wydymam lekko usta przypominając sobie, że ten rok faktycznie zacząłem pod znakiem porażki. Sam nie wiem czemu, może dlatego, że jestem już za stary. Może dlatego, że na filmowej scenie pojawia się coraz więcej młodych ciekawszych twarzy.

𝒜𝒞𝒯𝐼𝒪𝒩! «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora