scena 14

85 15 5
                                    

~ Baekhyun

Zakończyliśmy kolejny dzień na planie zdjęciowym, a ja w czasie przerw unikałem Chanyeola jak ognia. Nie miałem zamiaru spędzać z nim więcej czasu niż mi kazali, a dobrze wiedziałem, że już za niecały tydzień mamy pokazać się na jakimś chuje muje bankiecie ratującym lwy morskie i inne foki. Oczywiście jestem wielkim zwolennikiem takich działań, ale byłbym większym gdybym mógł iść na tą imprezę sam, bez tej szemranej kuli u nogi zwanej Park Chanzjebol... Chanyeol przepraszam.

Pomimo, że godzina jest już bardzo późna, a ja zasypiam na siedzeniu w aucie Kyungsoo, to dzwonek telefonu skutecznie wyrywa mnie ze snu. Na wyświetlaczu widnieje numer do mojej boskiej, tajskiej, egzotycznej przyjaciółki Lisy, która nie odzywała się do mnie od jakiegoś miesiąca, bo– tu cytuję– pojechała rozkochiwać w sobie bogatych Holendrów, którzy mieli kopnąć w kalendarz. Ta to se życie umie ułożyć. Oby tylko nie dzwoniła do mnie teraz, że wróciła z brzuchem. Taki żarcik. Ona właściwie też żartowała, a ja uwielbiałem jej poczucie humoru, bo pod tymi boskimi podbojami tak naprawdę krył się kolejny kontrakt modelingowy. Lisa jest modelką, a do tego wokalistką i jedną z moich pozycji ex kochanek. Ale to długa historia i pragnę jej nie przytaczać, ani sobie nie przypominać. To były bardzo żenujące dwa miesiące.

— No dzień dobry kwiatuszku— mamroczę sennie.— Ty to masz wyczucie czasu... o drugiej piętnaście w nocy do mnie dzwonić.

— Wiem, że teraz pracujesz nad filmem, więc uznałam, że i tak pewnie jeszcze nie śpisz— śmieje się dźwięcznie.— Chciałam cię do siebie zaprosić, na jakieś wino i dobre jedzenie. Wracam jutro z tej Holandii i chciałabym się spotkać. Mam ci tyle do opowiedzenia... przepraszam, że długo się nie odzywałam.

— Wiesz, że jestem w stanie ci wszystko wybaczyć— wzdycham z lekkim uśmiechem.— Też mam ci wiele do opowiedzenia. Muszę się komuś zwierzyć z tego jaki wredny potrafi być Kyungsoo... Ty wiesz co on mi zrobił?!

— Zamknij jadaczkę Baekhyun— Soo warczy zirytowany.— Zaraz cię zostawię tutaj na pustej drodze.

— Co zrobił?— wzdycha przejęta i zaciekawiona równocześnie. No nie wiem co mógł zrobić, na przykład wychujać mnie za hajs. Nadal przychodzą do niego te smsy, że mi zniszczył życie.

— To jak wrócisz. Jak wrócisz wszystko ci opowiem— śmieję się cicho widząc piekielny grymas na twarzy mojego słodziutkiego Do Kyungsoo.— Teraz musisz zrozumieć, że twój ukochany jest strasznie zmęczony po pracy na planie.

— No tak... oczywiście— parska głupio pod nosem.— Nie będę ci już zawracać głowy. Ale odezwij się jutro, około szesnastej. Umówimy się na to spotkanie. Może zaproszę kogoś więcej?

— Zapraszaj kogo chcesz byleby nie łączyły mnie z tymi osobami sprawy sercowe— wzdycham spoglądając teatralnie za okno.

— Trudne zadania mi dajesz Baekhyun— mamrocze cicho. Chwilę jeszcze rozmawiamy o tym, że jestem zbyt kochliwy i prawdopodobnie mam jakieś porachunki miłosne z połową miasta. No cóż, trzeba sobie jakoś zakleić dziurę w sercu, którą zrobił taki jeden imbecyl. Przynajmniej takich skoków w bok nie miałem będąc w związku małżeńskim, czego nie mogę powiedzieć o dumbo.

Kończymy w końcu połączenie, a Kyungsoo warczy zirytowany pod nosem.

— No ale o co ci chodzi?— spoglądam na niego.

— O tramwaj debilu— syczy przez zęby.— Już to przerabialiśmy, że nie chciałem cię zranić.

— Dobra zamknij papę, bo zaraz powiesz coś za dużo i znowu się obrażę. Już sobie naprawiłem humor po Chanyeolu to ty mi go chociaż nie psuj.

𝒜𝒞𝒯𝐼𝒪𝒩! «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Where stories live. Discover now