scena 16

66 15 7
                                    

Dłonie Dahyuna z delikatnością i subtelnością zaczęły sunąć po odkrytej łydce młodego kochanka, pozostawiając na niej ciepła smugę. Choć jego dłonie były szorstkie i doznały tego czym jest niesprawiedliwość, walka i cierpienie, to dla młodego arystokraty wydawały się czymś niezwykle przyjemnym i delikatnym. Nie czuł jakoby dłonie mężczyzny doświadczonego przez los muskały jego skórę, miał wrażenie, że to delikatne ptasie piórka łaskocząc go powodując uśmiech i rumieniec ekscytacji. Już wiedział, że będzie to kochać, już wiedział, że będzie chciał doświadczać tego częściej i więcej. Pragnął, aby dłonie Dahyuna musnęła jego talię, jego twarz i plecy, gładziły jego szyję i uda, i ramiona, i jeszcze wiele innych subtelnych miejsc, o których w tej chwili nie pomyślał, przez rozpalenie namiętnością tej jakże niepozornej i w zasadzie bardzo niewinnej chwili. Kinam nieoczekiwanie drgnął delikatnie, gdy na swoim lekko zbitym i otwartym kolanie poczuł ciepłe i mokre wargi kochanka.

— Mój panie musisz dbać o swoje piękne nogi— westchnął chicho znowu muskając czule ranę na kolanie młodszego mężczyzny.— Muszą być delikatne i piękne, aby wyglądać idealnie podczas tańca.

Znowu zamilkł, a jego usta mozolnie zaczęły zjeżdżać od kolana w dół, po łydce aż do kostki.

~Baekhyun

— Cięcie!— Oh krzyczy nagle, a ja z ulga wzdycham kiedy Chanyeol w końcu się ode mnie odsuwa. To było żenujące, okropnie żenujące.

— Ale ci stopy śmierdzą— mówi wstając z podłogi.

— A ty cały śmierdzisz i jakoś się nie przypierdalam— wywracam oczyma i obciągam nogawkę od spodni z powrotem w dół.— Mam nadzieję, że nie zostawiłeś mi kawałka żarcia na nodze, tego co wpieprzałeś przed kręceniem. Idź zęby umyj może, bo tak ci wali z paszczy, że aż cały się siny robię na twarzy.

— Ty naprawdę chcesz dostać w zęby Baekhyun— krzywi się przyklepują ułożone na żel włosy.

— Aha?! Nie dość, że bez kultury, to jeszcze agresywny. Żenada totalna... — wywracam oczyma i sięgam po kubek z kawą, który przyniosła mi dziewczyna ze stafu.— Ej Chanyeol...— mruczę po wypiciu kilku łyków.— Chodź tu na chwilę, muszę ci coś powiedzieć— kiwam lekko głową, na co wyższy niechętnie przysuwa się bliżej.— Niżej ten łeb daj nie będę przecież do ciebie krzyczeć debilu.

— Jaki ty jesteś upierdliwy— bełkocze, a kiedy zbliża się do mnie nieco w odpowiedzi dostaje moje soczyste, kawowe beknięcie.— I kto tu jest niewychowany— krzywi się uderzając mnie w ramie.

— A ci zaraz przypierdolę— marszczę brwi, ale nagle rozdziela nas Kyungsoo odciągając mnie z dala od Chanyeola.

— Nie zaczepiaj go, nie wiesz, że jest specjalny?— Kyungsoo wywraca oczyma spoglądając wymownie na Chanyeola. Chyba nie takiego tekstu chciałem na złagodzenie sytuacji, ale w sumie lepsze to niż bójka z byłym mężem. Znaczy oczywiście bym przegrał, ale trzeba pamiętać, że lepsza jest porażka z honorem niż jakieś szemrane zwycięstwo. Może Chanyeol umie się lepiej bić ode mnie, ale za to w gębie nie jest taki mocny.

— Ty weź się może trochę ogarnij co? Wszyscy ze stafu już o was plotkują.

— Nudne życia mają to plotkują, nie wiesz?— wywracam oczyma i krzyżuję ramiona na klatce piersiowej.— No ale co ja mam niby zrobić jak ja z nim pięciu minut w spokoju nie umiem wytrzymać?

— Jesteś aktorem, nie umiesz udawać?

— Oh mój drogi są sytuacje, które przerastają największych artystów. Nie słyszałeś o tej... co tam wzięła i... skoczyła z mostu, bo nie mogła namalować dobrego obrazu... czy coś.

𝒜𝒞𝒯𝐼𝒪𝒩! «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Where stories live. Discover now