scena 26

51 12 3
                                    

~ Baekhyun

— Ojcze... kiedy ja nie chcę!— Kinam z rozdrażnieniem uderzył pięściami w blat, powodując tym samym poruszenie wśród domowników zebranych przy długim dębowym stole na rodzinnej kolacji. Dahyun milcząc przyglądał się całej sytuacji gdzieś z rogu wielkiej jadalni. Ah nie mógł pojąć jak jego młody pan jest głupiutki i nieodpowiedzialny. Kinam miał wspaniałe i piękne marzenia, aby rozwinąć swoje zamiłowanie do baletu i kiedyś; może w niedalekiej przyszłości; dostać się do jednej z największych rosyjskich akademii baletowych.

Kinam miał piękne marzenia, ale dla biednego i prostego Dahyuna perspektywa odziedziczenia największej na skale krajowa firmy garbarskiej z obiecującymi perspektywami na dalszy rozwój w kierunku modowym, była wyborem pewnym. Zresztą przez całe swoje życie dokonał już tylu wyborów, do których nakłaniało go serce i wszystko to doprowadziło go do nędzy, a w finale zmusiło do sięgnięcia pomocy w tej arystokratycznej rodzinie. Chciał jak Kinam chociaż raz w życiu nie wybierać, a stanąć przed dobrze usytuowaną ścieżką, z obfitym i pewnym rezultatem na końcu.

— Mój jedyny syn... mój najstarszy jedyny syn wypiera się odziedziczenia rodzinnego majątku!

— Mam marzenia ojcze i chcę je spełnić, chcę aby stały się moim kapitałem na przyszłość!

— Nie mogę uwierzyć, jak lekkomyślnych dokonujesz wyborów. Chcesz porzucić rodzinny interes na rzecz tańca?! Toż to najbardziej niedorzeczna rzecz jaką usłyszałem w całym moim życiu!— mężczyzna z irytacją wstał z wielkiego krzesła, odsuwając je z głośnym szurnięciem.— Nigdy nie pozwolę ci na opuszczenie domu. Nigdy nie pojedziesz do Rosji i nigdy nie zatańczysz w żadnym balecie Kinam!

— Gdybyś tylko otworzył serce mój ojcze zrozumiałbyś, że życie nie kręci się jedynie wokół bogactwa— chłopak rozżalony poderwał się ze swojego siedzenia. Szlochając głośno rzucił się biegiem przez jadalnie do jednego z wyjść.

— Cięcie! Mamy to— Oh wzdycha i przymyka zmęczony powieki.

Kręciliśmy tą scenę chyba z dwadzieścia razy. Nic dziwnego kiedy żaden z obecnych tu aktorów, włącznie ze mną, nie był szczególnie przygotowany do odegrania tych konkretnych kwestii. A poza nieznajomością tekstu ciągle towarzyszyła nam znana szeroko złośliwość rzeczy martwych. Gdy wstawałem moje krzesło odsuwało się ze zbyt dużym impetem i przewracało się, co dekoncentrowało resztę aktorów. Miało też takie momenty, że nie chciało odsunąć się w ogóle, przez co nie mogłem wyjść zza ogromnego stołu. Poza tym w katalogu niepowodzeń znalazły się przewracające się naczyni, kopanie przypadkiem w stół i potykania się o dywan oraz wiele, wiele innych.

— Już nie musisz się tak obrażać Baekhyun, możesz już wrócić. Przestaliśmy kręcić— Chanyeol odwraca wzrok do korytarza, w którym zniknąłem i mówi do mnie ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej ramionami.

— Dzięki, że mi przypomniałeś, bo zdążyłem zapomnieć, że tylko kręcimy— wywracamy oczami i wracając na główny plan uderzam Chanyeola w ramię, na znak, że kolejny jego komentarz może skończyć się o wiele brutalniejszą odpowiedzią.— Co teraz kręcimy?

— Następna scena jest bez ciebie Baekhyun. Chanyeol zostajesz na swoim miejscu pani Choi i pan Ahn też zostają na swoich pozycjach, będziemy kręcić scenę, w której będą poruszać kwestie dziedzictwa i tego co powinni zrobić z synem. Także wy dziewczyny— zerka na aktorki siedzące przy stole, wcielające się w moje filmowe siostry.— Również macie chwilę przerwy.

— Zajebiście. Pora na candy crusha— przeciągam się zadowolony i w kilka sekund znikam za zdobionymi drzwiami garderoby. Zaraz po zamknięciu się w czterech ścianach słyszę dźwięk klapsa filmowego i komendę Sehuna, która informuje, że rozpoczęła się kolejna scena i jej pierwsze ujęcie.

𝒜𝒞𝒯𝐼𝒪𝒩! «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz