scena 4

132 25 12
                                    

~Baekhyun

To faktycznie dobry nowy początek— uśmiecham się zadowolony zaciągając się papierosem i spoglądam na Kyungsoo. Upijam łyk wina i wzdycham rozanielony otrzepując popiół z fajki za barierkę tarasu.— Ludzie znowu zauważą moją osobę i będą postrzegać mnie jako romantyka.

— Tak. Masz rację— Kyungsoo mamrocze unosząc nerwowo kieliszek do ust.— Kiedy przywiozą ten catering?

— Wiesz Kyungsoo ja naprawdę powinienem bardziej cię doceniać— mówię ignorując jego pytanie i poprawiam się wygodniej na leżaku.— Jesteś cudownym menadżerem. Dziękuję ci za to jak wiele dla mnie robisz, i że cały czas dla mnie jesteś.

— Doceniam to Baekhyun, że jesteś taki uczuciowy, ale to moja praca, muszę dbać o twoją twarz na scenie filmowej.

— No tak, no tak— macham beznamiętnie dłonią i rozglądam się dookoła.— Ale to nie zmienia faktu, że poświęcasz się dla mojej osoby w tak ambitny sposób i świetnie oddzielasz naszą przyjaźń od relacji zawodowej.

— Ah! Ktoś dzwoni? To pewnie jedzenie. Pójdę po nie— wstaje energicznie z leżaka i kieruje się do wnętrza mieszkania. Znika w nim na dłużej po czym wraca na taras w towarzystwie dostawcy, który wyciąga z wózka zamówioną przez nas kolacje składając się z przystawki, dania głównego i deseru. Życzy smacznego po czym wychodzi, a ja uśmiecham się podejrzliwie kiedy Kyungsoo po odprowadzeniu go do drzwi, siada z impetem na leżaku i od razu zabiera się za jedzenie.

— Kyungsoo— mówię nagle, przerywając mu konsumpcję przegrzebek z puree z groszku.— Coś się stało? Jesteś jakiś nieswój.

— Nie. Czemu tak uważasz? Tylko ci się wydaje Baekhyun.

— Przecież znam cię z każdej strony i bez problemu potrafię stwierdzić, że coś jest nie tak. To coś osobistego?— unoszę lekko brew.— Wiesz, że możesz mi się wygadać jak przyjacielowi. A jeśli to coś zawodowego to również możesz bez przeszkód się do mnie zwrócić.

— Aj Baekhyun, jedz nie gadaj bo zaraz ci to wszytsko... no nie wystygnie, bo jest na zimno— wywraca oczyma i wpycha między wargi grudkę zielonego puree.

— Nie powiedziałeś mi jak było na spotkaniu z Ohem— mamroczę i sięgam po swój talerz.— Coś ciekawego?

— Nic szczególnego— wzrusza szybko ramionami.— Było dobrze. Pozytywnie... tak sądzę.

— Kogo znaleźliście na mojego partnera?— uśmiecham się ciekawsko, na co Kyungsoo nagle sztywnieje i zaczyna się plątać we własnej wypowiedzi. Marszczę lekko brwi i łapię go za ramiona.— Kyungsoo. Spokój.

— Ja... nie chcę ci tego mówić Baekhyun— wzdycha ciężko.

— No przestań, to moja praca— wywracam oczyma.— Nie może być tak źle, pracowałem z wieloma aktorami. Nie zawsze ładnie pachniało im z buzi, ale jak im dawałem miętówkę to się nie obrażali... zazwyczaj.

— Tylko to nie jest kwestia tego czy mu śmierdzi z buzi czy nie Baekhyun. To inna sprawa.

— Przestań, nie może być tak źle— kręcę głową.— Chyba nie obsadzili do tej roli mojego ex.

— No właśnie jego obsadzili— stęka zażenowany i zirytowany równocześnie, ale nie na mnie tylko na siebie.— A najgorsze jest to, że Oh wymyślił już też kampanię reklamową i wszystko zostało zatwierdzone i oficjalnie podpisane. I... Oh na potrzeby filmu chce... no wiesz... żebyście wrócili do siebie.

— Co zrobili?!— z wrażenia upuszczam z dłoni kieliszek, który rozbija się o deski tarasowe.

— Ja wiem Baekhyun, ja wiem ale błagam daj mi dokończyć— krzywi się zawstydzony swoim zachowaniem. Ma powód, bo naprawdę nie jest mi do śmiechu. Jeśli to jest jakaś ukryta kamera to jest naprawdę do dupy.— Ja zgodziłem się na ten kontrakt mimo to, bo widziałem jak zależy ci na tej roli.

𝒜𝒞𝒯𝐼𝒪𝒩! «𝒸𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀»Where stories live. Discover now