15. Sprawię, że będzie ci dobrze

1K 76 26
                                    

Tamtego dnia burza trwała aż do późnego popołudnia. Cały ten czas spędziłam w towarzystwie Raulyna, lecz więcej się nie całowaliśmy. Tamten jeden pocałunek był czymś, czego potrzebowałam i chociaż powinnam tego żałować, nie czułam się z tym źle. Wiedziałam, że to, co zrobiliśmy, nie było zbyt poprawne. Nie powinniśmy się do siebie zbliżać, bo z czasem zaczniemy odczuwać potrzebę jeszcze częstszej bliskości ze sobą. Ja już zaczynałam to odczuwać, ciągnęło mnie do mojego męża, nie potrafiłam za bardzo zapanować nad reakcjami mojego organizmu na jego osobę. Cieszyło mnie, że on również odczuwał coś podobnego w stosunku do mnie, jednak jednocześnie trochę mnie to niepokoiło. Bałam się, że w końcu nasze pragnienia wymkną nam się spod kontroli. Dlatego musiałam się postarać, aby nad sobą panować i nie dopuszczać do tego, aby moja chęć pocałowania go, która z dnia na dzień i z każdym naszym kolejnym zbliżeniem coraz bardziej narastała, przejęła nade mną kontrolę. I musiałam też mieć nadzieję na to, że mój małżonek również będzie nad tym panował.

Po naszym pocałunku, o którym chyba nigdy nie zapomnę, resztę czasu spędziliśmy w miłej atmosferze, rozmawiając w dalszym ciągu o naszym życiu sprzed zawarcia małżeństwa. Udało mi się również namówić Raulyna na to, aby porozmawiał ze swoimi rodzicami, a głównie z ojcem, o tym, aby pozwolili mu kontynuować swoją pasję w naszej rezydencji i przywieźli mu jego fortepian. Następnego dnia zadzwonił do pana Goldenmayera i poprosił go o to, a ten po nieco dłuższym namyśle, zgodził się przystać na prośbę syna i oświadczył, że następnego dnia zostanie dostarczony do naszej rezydencji fortepian  i nasza służba ma pomóc w wygospodarowaniu miejsca na instrument, gdyż miał on zajmować sporo miejsca.

Wybraliśmy wspólnie z moim małżonkiem miejsce w prawej części obszernego holu, a dwóch panów ze służby pomogło nam poprzestawiać wszelkie wazony i rzeźby z tamtego miejsca w inną jego część. Poszło nam dosyć sprawnie, ale kiedy kolejnego dnia po obiedzie do naszej rezydencji zapukał facet ze służby w Goldshire i prosił o pomoc w przyniesieniu instrumentu, nie było już tak kolorowo. Fortepian ważył prawie pięćset kilogramów i potrzebowano kilku par rąk, aby udało go się załadować na specjalny wózek, a następnie dobrze ustawić w wyznaczonym miejscu. Od razu w całej rezydencji zapanował chaos, ponieważ oprócz ludzi ustawiających przywieziony sprzęt, sprzątaczki krzątały się praktycznie wszędzie, aby wszystko dokładnie wysprzątać i przy okazji, żeby w holu utrzymać porządek, inni znosili i myli naczynia po obiedzie, a jeszcze kolejne osoby, kręciły się bez celu po holu i przyglądały się pracy innym przy instrumencie. Dlatego razem z Raulynem postanowiliśmy nie przeszkadzać innym w pracy i udaliśmy się na górę do swojego pokoju przy akompaniamencie wszystkich zbierających się hałasów z dolnego piętra.

— Mówiłem ci już, że pięknie dziś wyglądasz? — Usłyszałam jego melodyjny głos za swoimi plecami kiedy zamknął właśnie drzwi naszej sypialni. Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam, ponieważ nie umiałam inaczej zareagować. Wyglądałam raczej zwyczajnie, codziennie ubierałam się dosyć podobnie i jak zwykle miałam na sobie średniej długości tiulową spódnicę oraz bluzkę, tym razem w śnieżnobiałym kolorze, lekko odsłaniającą moje szczupłe i blade ramiona. On natomiast miał na sobie koszulę, również śnieżnobiałą, i granatowe spodnie w kant z lekko wyższym stanem.  Jak zwykle prezentował się nienagannie.

— Dziękuję, ty również wyglądasz bardzo ładnie — odpowiedziałam po krótkiej chwili namysłu. Nie wiedziałam, do czego Raulyn zmierzał, ale kiedy tylko usłyszałam z jego ust te kilka słów, poczułam, jak serce zaczyna mi lekko przyspieszać. W takim tempie, nigdy nie uda mi się przestać reagować na niego w niewłaściwy sposób. Ale nie tylko ja byłam w tej kwestii winna, prawda? W końcu to on wywoływał we mnie takie reakcje.

Uśmiechnął się szeroko i podziękował za komplement, a następnie przeszedł obok mnie i usiadł na moim łóżku, nie spuszczając ze mnie wzroku. Słyszałam, jak z dołu dochodzą do nas odgłosy prac służby. Fortepian ważył bardzo dużo i przeniesienie go na pewno stanowiło jakiegoś rodzaju kłopot, ale czy rzeczywiście musiało się to odbywać w towarzystwie takich hałasów i musiało zajmować tak dużo czasu? Szczerze mówiąc, myślałam, że pójdzie im to trochę sprawniej i ciszej, ale nie mnie było to oceniać.

White MarriageTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang