22. Idziemy na bal

950 65 9
                                    

Kiedy w końcu w miarę się uspokoiłam, zeszliśmy na śniadanie i w ciszy zjedliśmy je z resztą. Margaret najwidoczniej było do śmiechu, ponieważ za każdym razem jak tylko na nią zerkałam, uśmiechała się sama do siebie, najwyraźniej bardzo zadowolona ze swojego czynu. Momentami jednakże na jej twarz wkradał się niezbyt ładny grymas niezadowolenia. A może zazdrości? To jej bardziej pasowało.

Ta kobieta tak bardzo działała mi na nerwy. Wszystko zepsuła. Przez nią byliśmy chyba w najgorszym możliwym położeniu. Nie mogliśmy się do siebie zbliżyć, bo od razu by na nas doniosła, a nie mogliśmy jej wyrzucić, bo pan Goldenmayer na pewno by się na to nie zgodził. Miałam ochotę na nią nawrzeszczeć, a następnie wykopać za drzwi. Jednak nie mogłam tego zrobić, więc próbowałam się uspokoić. Starałam się nie wybuchnąć ponownie płaczem, gdy przypomniałam sobie, co okropnego powiedział ojciec Raulyna podczas rozmowy telefonicznej ze swoim synem. Jak on mógł powiedzieć coś takiego. Czy jeśli okaże się, że jestem w ciąży, naprawdę rozkaże mojemu małżonkowi zabić nasze dziecko? Na wyobrażenie podobnej sytuacji robiło mi się niedobrze.

Nie zjadłam prawie nic, nie miałam apetytu. Po tym, co usłyszałam, mój żołądek się skurczył i nie chciał przyjąć wystarczającej ilości jedzenia. Odeszłam od stołu szybciej niż wszyscy i poszłam do naszej sypialni, gdzie położyłam się na swoim łóżku, tym samym, na którym w nocy oddałam dziewictwo Raulynowi, i próbowałam na chwilę się zdrzemnąć. Nie udało mi się to jednak, ponieważ do pokoju kilka minut później weszła Ilaria, która już zdążyła się domyślić, że coś się stało i zaczęła mnie o to wypytywać. Nie chciałam o tym rozmawiać, dlatego przeprosiłam ją i obiecałam, że powiem jej o tym innym razem. Nie widziałam, czy to odpowiednia chwila, aby dzielić się z nią takimi informacjami. Była moją przyjaciółką, chciałabym bardzo, aby wiedziała i mogła mi jakoś pomóc, ale nie byłam pewna, czy to dobry moment, dlatego wolałam zaczekać. Rudowłosa to zrozumiała i więcej nie drążyła tematu, za co byłam jej wdzięczna. Chwilę ze mną posiedziała i porozmawiałyśmy na inne, przyjemniejsze tematy, na przykład na temat jej związku z Nicholasem, który zaczynał robić się, z tego co było mi wiadomo, coraz poważniejszy. Byłam bardzo zadowolona z tego powodu, kibicowałam im i miałam nadzieję, że ich relacja stanie się jedną z tych, o których można sobie pomarzyć, że Nicholas będzie dla niej dobrym partnerem, nie zrani jej i będą razem pokonywać różne trudności, bo oboje na siebie zasługują i zasługują na to, aby być w szczęśliwym związku.

Podczas gdy byłam zajęta rozmową z Ilarią, Raulyn zajął się do końca sprawą z resztą służby, która od dzisiaj kończyła u nas pracować i musiała się wynieść z naszej rezydencji, aby następne pan Rhaegar znalazł im inne stanowisko pracy i niektórym również miejsce zamieszkania. Nie zajęło to dużo czasu, a później po obiedzie postanowiliśmy porozmawiać z Margaret na temat tego, co się wydarzyło.

Podczas tej kilkuminutowej wymiany zdań nie odezwałam się prawie wcale, chociaż bardzo chciałam wygarnąć tej okropnej kobiecie, co o niej myślałam. Jednak powstrzymywałam się, nie chciałam wybuchać, bo nie byłam w zbyt dobrym stanie emocjonalnym i w każdej chwili mogłam się rozpłakać, a biorąc pod uwagę to, jaka Margaret potrafi być wredna, zapewne ona zwyzywałaby mnie bardziej, niż ja miałam zamiar zwyzywać jej osobę. Dlatego głównie mówił Raulyn, a ja się przysłuchiwałam i obserwowałam ich zmieniające się wyrazy twarzy. Na początku Wright wszystkiemu zaprzeczyła, nie chciała przyznać się do tego, że w jakiś sposób współpracuje z ojcem mojego męża i doniosła do niego na nas. Śmiała się i upierała, że o niczym nie wiedziała i to jakaś pomyłka, ale kiedy młody Goldenmayer skutecznie zaczął stawiać przed nią dowody, zrozumiała, że już ją przejrzeliśmy i przyznała się do tego. Mój mąż przez cały czas był opanowany, ale co jakiś czas mocno zaciskał szczękę ze zdenerwowania. Margaret strasznie działała mu na nerwy, najwidoczniej tak samo jak mi. Kiedy kobieta orzekła, że nic więcej nie ma do powiedzenia na ten temat i mamy zostawić ją w spokoju, ponieważ to tylko i wyłącznie jej sprawa, co robi i dla kogo pracuje, Raulyn ostrzegł ją, że jak jeszcze raz coś takiego zrobi, wyrzuci ją z rezydencji i nie będzie go obchodziło to, jak na to zareaguje jego ojciec. Wright jedynie prychnęła na te słowa i odeszła od nas, co sfrustrowało stojącego obok mnie mężczyznę na tyle, że zacisnął dłoń w pięść, jakby chciał w coś uderzyć. Po chwili jednak się rozluźnił i westchnął, ruszając w stronę schodów prowadzących na górę. Nie wiedziałam, czy za nim iść, nie chciałam go bardziej denerwować, może potrzebował chwili samotności, aby poukładać sobie myśli. Dlatego zamiast do góry, poszłam do kuchni, aby pomóc pani Dawson w porządkach, przy okazji zajmując się czymś innym.

White MarriageWhere stories live. Discover now