Prolog

3.3K 183 52
                                    

Zostaliśmy zrodzeni w tej samej chwili. W tej samej godzinie, w tej samej sekundzie, tej samej nocy, kiedy na rozgwieżdżonym niebie można było oglądać to samo zaćmienie księżyca. Była północ, granica dwóch sąsiadujących z sobą lat, a my przyszliśmy na świat, nie wiedząc, co nas czeka, w co będziemy zaplątani, w czym będziemy musieli uczestniczyć, aby zadowolić społeczeństwo. W ten sposób daliśmy niepowtarzalną szansę dla kraju, dla państwa, które rozdzielone dotychczas na dwie połowy, mogło znowu być jednością. Jednak czy było warto? Czy było warto rodzić się w tej samej chwili razem z tobą, aby za sprawą naszych rodziców pobrać się bez możliwości tworzenia rodziny? Bez możliwości współżycia ze sobą? Bez możliwości życia jak normalne małżeństwo?

Przed tym wszystkim, nie znałam cię. Nie wiedziałam, jak wyglądasz. I chyba wolałabym, żeby tak zostało. Wolałabym się w ogóle nie urodzić, byleby nie musieć uczestniczyć w tych intrygach. Byleby nie musieć poznawać ciebie.

Żyliśmy tak, jak nam kazano. Nie mogliśmy robić nic wbrew woli najważniejszych osób, jakimi byli nasi ojcowie oraz matki, nie było możliwości złamania zasad, pod którymi wszyscy się podpisali, pod którymi podpisaliśmy się my swoimi drżącymi od zdenerwowania dłońmi. Szczególnie jednej zasady nie można było nam złamać za nic w świecie. Była najważniejszą regułą, przez której złamanie ktoś mógłby nawet stracić życie. Kreśląc swoje nazwiska na zwijającym się kawałku papieru, myśleliśmy, że będzie to jedna z najłatwiejszych rzeczy w całym tym zdarzeniu, jednak nasze przypuszczenia okazały się być błędne.

Złamaliśmy najważniejszą zasadę.

Nie złamaliśmy jej raz, a kilkakrotnie.

I będziemy łamać ją już zawsze.

A to wszystko przez ciebie, przez twoje szmaragdowe oczy, które wpatrywały się we mnie z tym charakterystycznym blaskiem, prześwietlając mnie na wskroś. Przez twoje pełne malinowe usta, które kiedyś były dla mnie obce, jednak, gdy je poznałam, nie pragnęłam czuć niczego innego na swoich wysuszonych wargach.

To wszystko przez nas. Przez to, że pragnęliśmy siebie, chociaż nie mogliśmy.

To wszystko przez nich, bo nam tego zabronili, chcąc stworzyć wyidealizowane państwo i łącząc nas w małżeństwie, z którego jedyne korzyści czerpali oni, nie my.

Myśleli, że nic oprócz kawałka papieru i pierścionka nas nie połączy, a jednak stało się inaczej.

Pokochaliśmy się, a naszą największą zbrodnią była właśnie miłość.

White MarriageWhere stories live. Discover now