24. Chyba go kocham

439 39 1
                                    

Przez kilka kolejnych dni trzymaliśmy się z Raulynem na dystans. Wspólnie uzgodniliśmy, że tak będzie lepiej, ponieważ inaczej ryzykowalibyśmy wszystko. I to dosłownie wszystko. Bo gdyby ktoś ponownie nakrył nas na wspólnym spędzaniu czasu z naszymi ciałami i twarzami niebezpiecznie blisko siebie, pan Rhaegar bardzo szybko by się o tym dowiedział. I tak dobre było to, że nasza noc po balu uszła nam na sucho. Ale czy na pewno?

Kiedy dwa dni po tym do naszej rezydencji wparowali rodzice mojego męża, znieruchomiałam ze strachu. Szczególnie po zobaczeniu rozgniewanej miny pana Goldenmayera nie mogłam wręcz ruszyć się z miejsca i sparaliżowana wpatrywałam się w niego, dopóki Raulyn nie zapytał, czemu zawdzięczamy tę niespodziewaną wizytę. Na całe szczęście chodziło o jakieś sprawy państwowe, które podobno zaczynały wymykać się spod kontroli, a których ja całkowicie nie rozumiałam. I nie zamierzałam się wsłuchiwać w rozmowę między nimi, bo nie chciałam zadręczać się sprawami państwa, skoro sama miałam swoje zmartwienia na głowie. Chociaż nie były może one aż tak poważne, jednak dla mnie istotne były moje uczucia oraz pragnienia, z którymi nie mogłam się z nikim dzielić. Oraz przewinienia, o których nikt oprócz mnie i mojego małżonka nie miał pojęcia. I miałam nadzieję, aby tak pozostało. Ulga, która mnie ogarnęła po dowiedzeniu się, że pan Rhaegar wcale nie przyszedł unieważnić naszego małżeństwa z powodu złamania przez nas zasad, była niewyobrażalna.

Zostawiłam ich wtedy na osobności pogrążonych w zaciętej rozmowie, a sama poszłam do kuchni, gdzie pomogłam pani Dawson w przygotowaniu herbaty dla gości oraz pokrojenia przygotowanego wcześniej przeze mnie ciasta cytrynowego. Zaniosłam razem z Ilarią tace na stół w miejscu, gdzie zasiadali dorośli, i zajęłam miejsce koło Raulyna, a Forbes wróciła z powrotem do kuchni. Przez całą ich wizytę, nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi, a ja sama nie zamierzałam się wychylać. Szczerze mówiąc, nawet dobrze nie przysłuchiwałam się ich konwersacji. Zerkałam tylko czasami na mojego męża, podziwiając jego ślicznie zarysowaną szczękę oraz usta poruszające się podczas zabierania głosu. Moje serce ściskało się za każdym razem, jak przypominałam sobie, co takiego potrafiły one ze mną zrobić. Ostatnio moje myśli schodziły na niewłaściwe tory myślowe częściej niż kiedykolwiek i to nawet w najbardziej niestosownych momentach.

Rozmowa między ojcem i synem trwała ponad godzinę, przez którą strasznie się wynudziłam, ale głupio mi było od nich odejść i zająć się czymś innym, dlatego cały czas przy nich siedziałam i od czasu do czasu udawałam, że jestem zainteresowana tematem. Pani Goldenmayer prawdopodobnie również była znudzona, ponieważ tak samo jak ja co jakiś czas wzdychała, a do wymiany zdań udało jej się wtrącić ledwo dwa razy.

Kiedy skończyli, pożegnali się pospiesznie i wyszli z rezydencji, pozostawiając herbatę i ciasto nietkniętymi.

Następnego dnia Raulyn z samego rana, kiedy jeszcze byłam w koszuli nocnej, podszedł do mnie z małym uśmiechem wymalowanym na twarzy i objął mnie delikatnie w talii, przez co na moment wstrzymałam oddech. Spojrzałam mu w oczy, jego twarz zaczęła znajdować się coraz bliżej mojej, a następnie jego wargi złożyły obiecujący pocałunek na moich ustach. Odruchowo oddałam pocałunek i założyłam dłonie na jego karku, licząc na więcej. Moje ciało już zaczynało błagać o więcej i rozczarowało się, kiedy Raulyn odsunął się od razu po jednym zetknięciu naszych warg.

— Nie wiem, co ty ze mną robisz, Violet — wyszeptał, owiewając moją szyję swoim ciepłym oddechem. Po moim kręgosłupie przeszedł przyjemny dreszcz. — Ale nie potrafię trzymać cię na dystans dłużej niż dwa dni.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Ja również nie potrafiłam wytrzymać dłużej. Niesamowicie na mnie oddziaływał. Pragnęłam go. Z dnia na dzień coraz bardziej. Nie mogłam przestać o nim myśleć w ciągu dnia i w nocy. Kiedy brałam kąpiel, kiedy czytałam książkę czy pomagałam w kuchni, zawsze w mojej głowie gościł obraz tego nadzwyczajnego mężczyzny, który niespodziewanie wywrócił moje dotychczasowe życie niemalże do góry nogami. Niewiarygodne było to, jak często powracały do mnie wspomnienia rozkoszy, jaką potrafił mi dać ten człowiek. I chociaż dobrze wiedziałam, że nie możemy tego powtórzyć, a przynajmniej nie w momencie gdy jesteśmy narażeni na zdemaskowanie, chciałam przeżyć to znowu.

— Ja też — odpowiedziałam w końcu po chwili ciszy. Mój małżonek odsunął się ode mnie, nawiązując ze mną kontakt wzrokowy. — Nie chcę trzymać się na dystans — dodałam, zanim w ogóle zorientowałam się, że wypowiedziałam te słowa. Raulyn szerzej się uśmiechnął i nawet lekko zaśmiał, przez co nieco się zawstydziłam. To była prawda, nie chciałam trzymać się na dystans, ale nie planowałam mu tego mówić. Poczułam, jak różowieją mi policzki.

— Szkoda, że to nie jest takie proste.

Na tym nasza rozmowa o dystansie na szczęście się skończyła. Jednak niestety dlatego, że Raulyn musiał wyjść z rezydencji i jechać pozałatwiać jakieś państwowe sprawy ze swoim ojcem. Zanim wyszedł przeprosił, że nie bierze mnie ze sobą, ale zapewniłam go, że nie ma za co przepraszać, ponieważ nie miałam w ogóle pojęcia, o co chodziło i wolałam się w nic takiego nie mieszać. Dopiero później pomyślałam, że w sumie może jednak powinnam się tym zainteresować, ale skoro nikt mnie o nic nie prosił, to chyba nie było takiej potrzeby, prawda?

Resztę tamtego dnia spędziłam na wykonywaniu moich obowiązków (które sama sobie zresztą narzucałam) oraz czytaniu czy pielęgnowaniu ogródka, ponieważ ostatnio stało się to jedną z moich ulubionych czynności. Mogłam pobyć sama ze sobą i oczyścić swój umysł na świeżym powietrzu. Bardzo mnie to odprężało.

Podobnie minęło parę następnych dni, Raulyn całował mnie rano na pożegnanie, zostawiając mnie z szybciej bijącym sercem i uczuciem niedosytu, a następnie wyjeżdżał z rezydencji i wracał na obiad. Popołudnia wyglądały rutynowo, każdy miał swoje zajęcia, którymi musiał się zająć. Oczywiście życie w naszej rezydencji nie byłoby kompletne bez Margaret i jej całodobowej kontroli nad naszym związkiem małżeńskim. Czasami miałam jej tak serdecznie dość, bo w ogóle nie kryła się z tym, że za każdym razem nas podgląda albo podsłuchuje, kiedy akurat znajduję się z Raulynem sam na sam przez chwilę. Natomiast Jeremy zaczął być trochę bardziej nieznośny. Odkąd chciał pocałować mnie na balu, cały czas próbował wejść ze mną w rozmowę albo pomóc w czymkolwiek, byleby tylko nawiązać ze mną jakiś kontakt. Nie chciałam być dla niego niemiła, więc nie zwracałam mu uwagi, ale jego zachowanie nieco mnie irytowało i czasami zbijało z tropu. Ale na szczęście mój mąż często przyłapywał go na nadmiernym okupowaniu mojej osoby, podczas gdy sobie tego nie życzyłam, i szybko go przeganiał pod różnymi pretekstami.

Ilaria i Nicholas zapewniali nam zawsze wszystko, czego potrzebowaliśmy i sami sobie nawzajem również. Kilka razy widziałam, jak się całują i nie mogłam przestać się uśmiechać przez resztę dnia. Rozmawiałam o tym ze swoją przyjaciółką, a ona cała w skowronkach opowiadała mi, jak doszło dokładnie do tego, że postanowili ze sobą być.

— Chyba go kocham — powiedziała na koniec. A ja zaczęłam zastanawiać się, czy to możliwe, aby po tak krótkim czasie stwierdzić, że się kogoś kocha. Najwyraźniej było to możliwe, skoro Forbes powiedziała coś takiego. Nie skłamałaby w tej kwestii. To jedno zdanie dźwięczało w mojej głowie jeszcze długo po skończeniu naszej konwersacji. Przez nie zaczęłam zastanawiać się poważniej nad swoimi uczuciami do Raulyna. Pewne było, że jestem w nim zauroczona, chociaż przed nikim się do tego nie przyznawałam. Ale może to było jednak coś więcej? Tego nie umiałam określić i zastanawiałam się nad wszystkimi emocjami, które mi towarzyszą w jego obecności. Ciekawiło mnie, co on czuje do mnie. Czy było to podobne do tego, jakie uczucia on wywołuje we mnie? A może było to coś zupełnie innego? Dużo można było wyczytać z jego zachowań, ale to nie wystarczało.

A co jeśli czuł do mnie jedynie fizyczne pożądanie, a dla mnie ta relacja już zdążyła zacząć znaczyć coś więcej?

Nie zaznam spokoju, dopóki się tego nie dowiem. I dopóki nie dowiem się tego, co sama dokładnie czuję do tego niesamowitego mężczyzny.

White MarriageWhere stories live. Discover now